stępnego oznaczonego epifanią, to znaczy pojawieniem się, przez i w znaczącym, czegoś niewysłowionego 9.
Widzimy znowu, ku jakiej dziedzinie zmierzają pre-dylekcje symbolizmu: niczmysłowości we wszystkich jej formach: nieświadomości, metafizyki, nadprzyro-dzoności i nadrzeczywistości. Te „rzeczy nieobecne albo niemożliwe do postrzeżenia” z definicji, stają się w sposób uprzywilejowany tymi samymi przedmiotami metafizyki, sztuki, religii10, magii: pierwsza przyczyna, cel ostateczny, „celowość bez celu”, dusza, duch, bogowie etc.
Lecz istnieje paradoks, który trzeba odtąd podkreślać w tej definicji samego symbolu. Nieadekwatny z istoty, to znaczy paraboliczny11, w sposób jeszcze bardziej radykalny, niż to było w przypadku obrazów oraz postępowań emblcmatycznych; symbol, przeciwnie, w dużo mniejszym stopniu niż emblemat narażony jest na arbitralność, na „konwencję”. Bowiem przed-stawienie symboliczne nie może nigdy potwierdzać się poprzez proste i czyste przedstawienie tego, co ono oznacza, w ostatecznym rozrachunku symbol ma wartość tylko sam przez się12. Nie mogąc ukształtować bezpostaciowej transcendencji, obraz symboliczny jest przeistoczeniem konkretnego wyobrażenia przez znaczenie raz na zawsze abstrakcyjne. Symbol jest więc wyobrażeniem powodującym pojawienie się tajemnego znaczenia, jest epifanią tajemnicy13. Widzialna połowa symbolu, „znacząca”, zawsze będzie przeładowana do maksimum konkretnością, i jak to wspaniale wyraził Paul Ricoeur14, każdy autentyczny symbol posiada trzy konkretne wymiary: jest zarazem „kosmiczny” (to znaczy, czerpie pełnymi rękoma elementy swego ukształtowania ze świata widzialnego, który nas otacza), „oniryczny” (to znaczy, jest zakorzeniony we wspomnieniach, w gestach, które wyłaniają się w naszych snach i tworzą, jak to wykazał Freud, konkretny miąższ naszej najintymniejszej biografii), wreszcie „poetycki”, to znaczy, że symbol odwołuje się do języka, i to do języka tryskającego z samych źródeł, a zatem najbardziej konkretnego. Ałe również druga połowa symbolu, ta część niewidzialna i niewysłowiona, która dotyczy świata wyobrażeń pośrednich, znaków alegorycznych, zawsze nieadekwatnych, tworzy pewien całkowicie osobny gatunek logiczny. Podczas gdy w prostym znaku oznaczone jest ograniczone, a znaczące, przez samą arbitralność decyzji, nieskończone; podczas gdy alegoria tłumaczy skończone oznaczone znaczącym niemniej ograniczonym, to oba człony Sumbolonu15 są nieskończenie otwarte. Człon znaczący, ten jedyny, który konkretnie znamy, odsyła, w swym „zakresie”, jeśli tak rzec można, do wszelkiego rodzaju „właściwości” bezpostaciowych, i to aż do antynomii. To właśnie w ten sposób symboliczny znak „ognia” skupia w sobie rozbieżne i anty-nomiczne znaczenia: „ognia oczyszczającego”, „ognia pożądania seksualnego”, „ognia demonicznego i piekielnego”.
Ale równolegle człon oznaczony, dający się w najlepszym razie pojąć, lecz nie przedstawić, rozplenia się w całych konkretnych światach: w świecie minerałów, roślin, zwierząt, gwiazd, w świecie ludzkim,
25