(oczywiście stronniczo wielkich — w pojęciu chrześcijańskim) cesarzy rzymskich, Konstantyna i Teodozjusza (panujących odpowiednio w latach 306—337 i 379—395), wskazuje niedwuznacznie na wiek IV jako na owo przełomowe, decydujące stulecie. Istotnie dane mu było oglądać, z jednej strony, upadek wszystkich wierzeń niechrześcijańskich, z drugiej zaś — triumf wiary w Chrystusa na całym ogromnym obszarze, wówczas jeszcze rządzonym jednolicie z Konstantynopola i Mediolanu.
Mamy mówić o przedśmiertnych już porywach przywiązania do starorzymskiej pobożności, owym skrupulatnym przestrzeganiu świąt or?z formuł kultowych, pielęgnowanych od stuleci na ziemi italskiej. To właśnie tu, a nic gdzie indziej, począwszy od lat trzechsctnych chrześcijańskiej rachuby czasu, trzeba szukać początków jej końca. W ten sposób ustalony byłby terminus ad ąuo. Wprawdzie Teodozjusz II edyktem z 423 r. unicestwiał już pogan w państwie wschodnio-rzymskim orzekając chełpliwie: paganos ąui supersuKt, tamąuam iam nullos esse creda-r.sus 1 2 (pogan, którzy jeszcze pozostali, uznajemy za już nie istniejących). Była to konstatacja przedwczesna. Przecież jeszcze za Justyniana I (połowa VI w.) nakazano silą ochrzcić 70 tysięcy ludzi w samej Azji Mniejszej3.
Widać z tego wyraźnie, że do oficjalnych enuncjacji odnośnie do wytępienia starej wiary nie można mieć pełnego zaufania. Na zdziczałym Zachodzie chrystianizacja postępowała oporniej, gdyż łatwiej było prześladowanym ukrywać się w wyludnionych prowincjach. Ale i tu do końca V w. dobrze radzono sobie z uparcie odmawiającymi nawrócenia się na wiarę w Chrystusa: deportowano ich na Korsykę i Sardynię. Na tej ostatniej wyspie zachowały się do dnia dzisiejszego specjalne podziemne świątynie starego kultu '.
#
Sprawa ostatniego przedśmiertnego przebłysku wiary wieśniaczej, czyn pogaństwa, w cesarstwie rzymskim wydaje się prosta, ale tylko pozornie. Mysi większości czytelników zatrzyma się bezwiednie przy postaci, która urosła do rangi symbolu beznadziejnego, romantycznego, a przez lo budzącego sympatię oporu wobec nacierającego nieubłaganie chrześcijańskiego ducha czasu. Chodzi oczywiście o cesarza Juliana — zwanego Apostatą, któremu poświęcił niesłusznie dziś zapomnianą powieść pod tym tytułem Dymitr Mereżkowski — owego świadomego, gorączkowego i nieszczęśliwego bojownika o z góry przegraną sprawę dawnej wiary i filozofii. Utrzymuje się do dziś pogląd, że wraz z przedwczesnym ; tragicznym zgonom Julia-
141
Codex Theodosianus XVI, 10, 22.
* Por. J. Keller, Katolicyzm, w: Zarys dziejów
religii, praca zbiorowa pod red. J. Kellera i in., Warszawo 1968, s. 776.
* Por. R. Pcttazzonl, La rcllginne primiiiiut iri Sardcgna, Piacenza 1912.