na badanie tego systemu ekspresji bardziej płynnego, mniej retorycznego niż poezja, jakim jest marzenie. 1 nie jest ważne, czy będzie to swobodne marzenie, czy „marzenie ze słów” czytelnika poematu, byleby utrzymywało nas ono w oświetleniu rozbudzonej świadomości, poza ciemnościami urojenia.
Stąd bierze się hermeneutyka, która — paradoksalnie u tego epistemołoga — nie ma nic wspólnego z analizą, z metodami nauk przyrodniczych. Bachc-lard stale to wykazywał w serii książek: analiza jest faktem nauk obiektywnych, nauk zmuszanych do rygorystycznej ascezy narzucanej przez „psychoanalizę przedmiotową”, która wyrywa przedmiot ze wszystkich powiązań uczuciowych i emocjonalnych. Bachelard stwierdzał wielokrotnie: „Poezja i nauka znajdują się w zasadzie na przeciwległych biegunach” 24 życia psychicznego, w przeciwieństwie do tego, co głosi intelektualizm Cassirera czy Levi-Straussa. Co więcej, stwierdzał, że nie tylko ta podwójność istnieje w łonie świadomości, ale utrzymywał jeszcze, iż „dobrze jest pobudzać rywalizację między działalnością konceptualną a działalnością wyobraźni. W każdym razie — dodawał — spotyka nas tylko rozczarowanie, jeżeli każemy im ze sobą współpracować”25. Gdyż „trzeba kochać władze psychiczne dwiema różnymi odmianami miłości, jeśli kocha się pojęcia i obrazy” 28.
Stąd konieczność dobrania metody właściwej dla pola ekspresji poetyckiej. Fenomenologia dochodzi tylko do sprzeczności, kiedy zapuszcza się w „nou-menotechniczny” świat obiektywizacji. Przeciwnie, przy badaniu świata wyobrażeń, symbolicznej odnowy, właśnie fenomenologia narzuca się, i tylko ona pozwala „zbadać na nowo, świeżym okiem, obrazy wiernie kochane”27. Na czym polega w tej dziedzinie ta sławna metoda? Na akcentowaniu pierwotnego waloru obrazów, „na pochwyceniu samego bytu z ich oryginalności i wykorzystaniu w ten sposób wyróżników produktywności psychicznej, która jest produktywnością wyobraźni” 28. Fenomenologia wyobrażenia to u Bachelarda „szkoła naiwności”, pozwalająca, ponad wszelkimi przeszkodami biograficznego zaangażowania poety czy czytelnika, uchwycić symbol osobiście, bowiem „nie czyta się poezji myśląc o czymś innym” 29. Odtąd naiwny czytelnik, ten bezwiedny fenomenolog, jest już tylko miejscem poetyckiego „rozbrzmiewania”, miejscem będącym żyznym rozlewiskiem, ponieważ obraz jest nasieniem i „sprawia, że stwarzamy to, co widzimy” 30.
Oto jesteśmy więc u sedna mechanizmu symbolu, którego zasadnicze funkcjonowanie — w przeciwieństwie do alegorii — jest ustanawiającym odsyłaniem ku bytowi, który objawia się tylko i przez taki niepowtarzalny obraz. Dynamiczna i „rozwijająca”31 fenomenologia Bachelarda różni się we wszystkim, ale to we wszystkim, od statycznej i ni hi li stycznej fenomenologii takiego na przykład Sartre’a32. Ten ostatni — wierny Husserlowi — bierze „w nawias” wyobrażeniową treść, sądząc, iż w tej próżni udaje mu się uwidocznić sens tego, co wyobrażeniowe. Natomiast Bachelard, bliższy Heglowi, który określił fenomenologię jako „naukę o doświadczeniach świadomości”, przeciwnie, przepełnia
85