Paweł Dybel
Tocząca się według podobnych patriarchalnych reguł „gra miłosna" między mężczyzną i kobietą stanowi stale powracający motyw w literaturze europejskiej. Spośród całego bogactwa świadectw, jakie możemy tutaj znaleźć w tej materii pozwolę sobie przytoczyć jedno, szczególnie wymowne:
I byłaś mną, a ja tobą, mieliśmy dokonać święte misterium, by stworzyć nowy, szlachetniejszy, doskonalszy rodzaj ludzi, ale kiedy dusza ma zdusiła chuć we mnie, kiedy się tak rozwielmożnila, że popęd rozrodczy usechl i zwiądł jak łodyga kwiatu w wilgotnej cieni, mogłem Cię tylko pić oczyma, głaskać dźwięk Twego głosu, a wzdłuż nerwów moich czuć spływanie rozwicwnych linii twego ciała, ich nieskończoną miękkość i rozkosz. (...) Duch mój, z którego powstałaś, którego kształtem i ruchem żyjesz, wił się w bolesnej rozpaczy, by Cię od nowa wessać w siebie roztopić w swych żarach jak kawałek metalu - Ciebie zagubioną, oderwaną połowę. Obcą mi jesteś, bo tylko to mogłoby Cię rozpoznać, co we mnie jest martwe: a ja Cię tylko kochałem moją duszą - moją chorą sceptyczną duszą, co zapomniała samicę w Tobie, a widzi tylko poddaną służebnę i niewolnicę.7
Fragment pochodzi z filozoficznego eseju Stanisława Przybyszewskiego Keąiiim aetemam... Autor z jednej strony kreśli w nim obraz kobiety, którą - jako podległą swojej męskiej duchowości - stara się na powrót w sobie zawrzeć i „roztopić”, z drugiej - kiedy mija moment miłosnego upojenia, rozpoznaje w jej ciele osobę obcą sobie i wyładowuje na niej - w postaci agresji - głęboką frustrację. Ponieważ jako „samica” zniweczyła żywione przez jego duszę omnipotentne roszczenia stopienia się z nią na zawsze w „Jedno", za karę zaczyna ją traktować jak niewolnicę i poddaną. W ten sposób męski podmiot na poziomie swych potocznych, codziennych zachowań rekompensuje sobie to, czego nie mógł osiągnąć na płaszczyźnie duchowej.
Widzimy tu z całą wyrazistością, niejako w postaci klinicznej, podskórną fallicz-ną „logikę” funkcjonowania męskiego fantazmatu kobiety i jego załamanie w konfrontacji z Rzeczywistym. Widzimy również jak bezpośrednio po załamaniu podmiot męski nie akceptuje swego przekreślenia, trwając nadal przy swych omnipotentnych roszczeniach. Kreuje zastępczy obraz kobiety-niewolnicy zależnej od niego bez reszty na poziomie potocznych kontaktów.
Zjednoczenie w miłosnym upojeniu z kobietą jest tu w oczach męskiego podmiotu tożsame z jej „posiadaniem”, tzn. z zawładnięciem nie tylko jej duchowością, ale również cielesnością, płcią („samiczością”). O prawomocności tej władczej postawy podmiot ów jest głęboko przekonany z racji „ontologicznych” - zakreślony na pierwszych kartach eseju obraz genezy rodzaju ludzkiego przyznaje „duszy” (synonim męskości) z wyraźną przewagą nad „chucią” (synonim kobiecości). W istocie mamy do czynienia z wykreowaną przez ów podmiot - na swój własny użytek - przepojoną głębokim narcyzmem ideologią, która ma uzasadnić jego omnipotentne roszczenia. Kobieta jest traktowana jako obcy, inny element, z którym zjednoczenie ma doprowadzić do usunięcia męskiego podmiotu „braku”. Jest to równoznaczne nie tylko z usunięciem „różnicy seksualnej”, ale wszelkich „różnic” wpisanych w proces życia.
Należy podkreślić, że zjednoczenie z kobietą nie ma w oczach męskiego podmio-tu celu „syntezy”, zespolenia elementu męskiego i żeńskiego w jakiś inny — trzeci.
Zespolenie to ma dokonać się wyłącznie w oparciu o element męski - duszę, przez którą element żeński ma zostać całkowicie i bez reszty wchłonięty. W tak pojętej Jedni, która w oczach podmiotu ma być najwyższą kulminacją życia, bez trudu rozpoznajemy dokładne przeciwieństwo życia: stan absolutnej duchowej inercji, niezróżnicowa* nia, Nirwany, gdzie jedynym władcą jest Tanatos.
Dlatego stosunek podmiotu do podobnego, wykreowanego przez siebie ideału duchowej Jedni, jest głęboko ambiwalentny. Z jednej strony wyobraża sobie, że jego osiągnięcie pozwoli mu usunąć własny brak i osiągnąć stan absolutnej pełni. Z drugiej strony, ponieważ jest to równoznaczne z permanentnym trwaniem w śmierci, bezwiednie lęka się urzeczywistnienia tego ideału. Inna sprawa, że urzeczywistnienie to jest dla niego jako bytu skończonego tak czy inaczej niemożliwe. Jedyne, co mu pozostaje, to krótkie chwile miłosnego upojenia, w których zdaje się doświadczać mgnienia wieczności, po czym następuje okres głębokiej duchowej depresji, związany z niemożnością zachowania owych chwil „na zawsze”.
Lacan powiedziałby tutaj, że dramat stosunku męskiego podmiotu do kobiety rozgrywa się w eseju Przybyszewskiego wyłącznie na poziomie wyobrażeniowym, podczas gdy porządek Rzeczywistego i Sybmoliczny zostały zmarginalizować. Dlatego stosunek ten określa opozycja: przepojone głębokim narcyzmem obrazy ukochanej kobiety, pełne wyjątkowej tkliwości i pasji - gwałtowne wybuchy agresji, w których ta sama kobieta jest niszczona i poniżana. Podmiot męski nie wie po prostu (i nie chce wiedzieć), że jego obraz kobiety jest w istocie tylko iluzoryczną imaginacją, która z nią samą ma niewiele wspólnego.
Tymczasem, jeśli będziemy próbowali ująć analogiczny stosunek w perspektywie porządku Symbolicznego i Rzeczywistego, okaże się, że tego rodzaju stan narcystycznej pełni jest dla męskiego podmiotu niemożliwy do osiągnięcia. W diagramie ukazuje to druga strzałka, która prowadzi od przekreślonej kobiety ku „Innnemu” (jest to strzałka, która prowadzi ku symbolowi „znaczącego braku” w „Innym”). Sygnalizuje, że nawet jeśli - jak głosi trzecia formuła - każda kobieta jest odniesiona i włączona w obręb funkcji fallicznej, to przecież zarazem - jak głosi czwarte równanie - me „do końca". Pozycję kobiety określa bowiem równocześnie odniesienie do „Innego”, który -podobnie jak męski podmiot - jest „przekreślony”, określony przez brak. Nie jest co więc „Inny"-fantazmat, który przybiera postać ideału-”Ja" bez skazy - wodza, przywódcy religijnego, nauczyciela Mistrza, Boga itp. Ten ostatni jest bowiem zawsze kon-kretyzowalny, możliwy do wyobrażeniowego „zamknięcia" w formie takiej czy innej postaci. Natomiast „Inny” przekreślony to „Inny” niewyobrażalny w swej inności, zawsze już wykraczający poza swoje obiektywizacje. „Inny” ów zawsze jest już poza nimi stając się właśnie w ruchu ciągłego wykraczania poza siebie, co też stanowi o jego inności.
Słowa o „odniesieniu” kobiety do „Innego” są metaforą, której nie sposób odczytywać dosłownie. Sugerowałoby to wówczas, że kobieta posiada jakieś odrębne, przy-