*
u
Judith Arlt
■
i
Kobietom fest - jak wiadomo - ciężko. Także w twórczości literackiej Thdeusza Konwickiego. Spełniają taro one najczęściej funkcje zastępcze, a nawet jeśli nie, to tez nie są właściwie faktycznymi bohaterkami. Ot, na przykład Helena Kon wieka, niby tłównt bohaterka powieści Batót, babka narratora i jednocześnie, jak łatwo można się przekonać, autora. Helena Konwicka musi w swojej fikcyjnej egzystencji, wymyślonej zresztą przez narratora lub samego autora1, zajść po prostu w dążę i nic więcej2.0 resztę troszczą się: ojciec bohaterki, Michał Konwicki, oraz hrabia Aleksander Plater. Ojciec zabija strzałem kochanka swojej córki, eliminując z fabuły ojca poczętego w powieści dziecka, którego urodzenie nie jest jednak w utworze zapisane. Można zatem sądzić, że i ono także nie jest istotne dla samej powieści. Sam fakt poczęcia jako początek istnienia wystarczy narratorowi zupełnie. Hrabia Plater zachowuje się iście po hrabiowsku: zwnea słowo i zrywa zaręczyny. W wyniku tych męskich zachowań dziecko Heleny przychodzi na świat jako bękart.
Takim oto sposobem świat przedstawiony zostaje dopasowany do autobiograficznego świata autora: ojciec Tadeusza Konwickiego był nieślubnym dzieckiem, a tajemnica jego poczęcia nie daje autorowi spokoju:
Mój ojciec był nieślubnym synem jakiejś szlachcianki z wileńskiej prowincji, co nazywała się
Konwicka. I ja noszę nazwisko mojej babki i nigdy nie będę wiedział, kto był moim dziadkiem.
(Kik, ł 12)
Uprościwszy mocno skomplikowany i nasycony emocjami przebieg fabularny, można powiedzieć, że napisanie powieści Btbii stanowi coś w rodzaju samozaspokoje-ma autora. Ważne tu jest po pierwsze - kreowanie dziadka, po drugie - to, czego w niej nie ma: dziecko, które stanie się ojcem.
Kieco inaczej rzecz ma się z córkami Karnowskiego, bohaterkami post-socjaii-styanej - postmodernistycznej powieści Czytadło. Myślę, (żaden recenzent na to nie
k NtiWieAi Weta i Luba lUtnoiAii *ą ntom córkami ulotnej poataei • Ktrnotnkicgo - boharera innych powieki, i« fakt tan może się oktaal walny dla tmaumienii tekstu O ojcu tych bohaterek w Ctyfadfc prawic nk mc mowy Ałc pozornie jak to u Konwickiego. Wczytany W jego twórtitić odbiorca wyczuwa bes wąt-pieni** it piCTWsioowbttwy narrator i ternem główny bohater t dziwnie skrywanym* ile natręctwem interwale stę owym ojcem, i te ciekawość jego w zdumiewajmy sposób nie zostaje zaspokojona. Narrator boharer zapewnia, ze laba nazywa się Karnowska, by uzyskać pewnoK,żeluba jest siostrą Wery:
- Ciy pir.i itę wyw Kanwwka?
- Tak. To flMje nazwisko. Panieńskie, wróciłam do niego po iwwwłrią.
-h minkk! - Mpfulua sam sMW. - Ja skąd mm ro nomrito Ale nic nie rozumiem.
O nazwisku nieżyjącej Wery poinformowali go policjanci, którzy ustalili personalia denatki znalezionej w mieszkaniu boharert-ntrratora
- M.\mv jej personalia. Nalywa się Wera Karnowska.
(Cx,i26)
Luba* żyjąca sioscra-blizniaaka, udziela narratorowi dobrowolnie jednej tylko informacji o ojcu:
- Ojciec wyemigrował po łyśmy z marka.
1968 roku. może zresztą później, marka nie chciała, my zośfa-
(Cj.s. i 10)
Na jedyne bezpośrednie pytanie o ojca - A co robił twój ojciec? - Luba odpowiada rozdrażniona:
- Och, brł prawnikiem. Czy musisz mnie męczy# Jesteś strasznie podejrzliwy.
<a i.ii2)
Zęby zrozumieć, czym żywi się podejrzliwość narrarora-bohacera, trzeba się udać na poszukiwanie postaci Karnowskiego w innych dziełach literackich autora. Najwięcej miejsca poświęcono Karnowskiemu w opowiadaniu KiUu dni wojny, $ której ntt wiadomo, czy była. Opowiadanie ro ukazywało się w lipcu 1990 r. w odcinkach w różnych gazetach krajowych pod hasłem .najlepsza lektura na lato", rok później wydane zostało w książce Zeru wieczorne. Autor uczynił tutaj po raz pierwszy Karnowskiego głównym bohaterem obszerniejszego fragmentu swojej twórczości Sceneria jest nam dobrze znana: okupacja niemiecka aa Wileńszczyźnie. Żyd Karnowski uciekł z niemieckiego obozu pracy i ukrywa się na .opuszczonej działce z porzuconym fundamentem”. (Zow, s. 99), w ciągu dnia spaceruje spokojnie po okolicach, żywi się w bliskim kiosku kwasem chlebowym i tonem kartoflanym, i oczywiście zakochuje się w sprzedawczyni -mimo jej ostrzeżeń, że .to nie jest czas aa spacery. To nie jest czas na flirty* (Zow, s. 107).