■
80 Rozdział II. Archeologia duszy Bohatera Polaków
przydatny i płakał, jeśli go ominęło to szczęście. Tylko ten przeklęty Upiór odrzucił to święte przykazanie i zamknął się w grobie własnego nieszczęścia, rozpamiętując nagromadzone w sobie urazy. Jego myśli były zgniłe. Mając taką duszę, można było tylko wiecznie konać.
Bohater Polaków, który tym razem pojawił się jako żywy trup, jest więc przykładem psychozy depresyjnej. Augusto Vitale opisuje ją w sposób następujący: taki „podmiot nie ginie, lecz z całą jasnością obserwuje swe nieustanne ginięcie. Pewien skrajny rodzaj melancholii, którą zajmują się psychiatrzy, przejawia te cechy w stanie czystym. Jest to syndrom Cotarda, dość często spotykany w inwolutywnych formach melancholii. Zaczyna się od zmiany wyobrażeń; dotknięty nim czuje, że jego ciało znajduje się w stanie rozkładu, petryfikacji swych organów. Potem pojawia się idea negacji: pacjent daje wyraz monstrualnemu i przerażającemu doświadczeniu — ma poczucie, że już nie żyje, a jednak nie jest w stanie umrzeć, jego przeznaczeniem jest przez całą wieczność widzieć swe umieranie i rozkład".11Z tego punktu widzenia Upiór z IV części Dziadów jest wyalienowaną w ludowym fantazmacie chorą duszą młodzieńca imieniem Gustaw, którego jako osoby jak dotąd jeszcze nie poznaliśmy. Zgodnie z teorią Mickiewicza, jak w każdym upiorze, tkwi w niej „popęd niszczycielski”. Cała jest autodestrukcją.
Ojciec-nauczyciel-ksiądz i syn-uczeń-upiór zakończyli już swe porachunki, ale to wcale nie znaczy, że buntownik wyciągnął z tej rozmowy jakieś wnioski. Siedzi w swoim grobie i zalewa go kolejna fala wspomnień. Mają one tę zaletę, że rozjaśniają nam trochę przyczyny, które obiecującego młodzieńca przekształciły w upiora.
Pamiątki Bohater Polaków nosił nie tylko przy sobie. Nosił je również w sobie. Były to mentalne pejzaże: obrazy miejsc, w których dosięgnął go los, ruiny przeszłości, bacznie obserwowane przez nadwrażliwą świadomość. Wampira żywiła krew. Naszego upiora utrzymywały przy życiu „kraje pamiątek”. Poza tym krajobrazem czyha życie, społeczeństwo i historia. Woli więc wrócić do swego grobu, do swej trupiej świadomości, tam bowiem nic już się nie zmienia. Trupia świadomość to idealny spokój okraszony histerią histriona.
Skoro dziecko, podobnie zresztą jak poeta i kobieta, było dla romantyków najczulszym organem poznania, to nic dziwnego, że dzieciństwo urosło w ich oczach do tej epoki życia, którą cechuje prawdziwa wiedza, absolutna wolność i wewnętrzna jednolitość. „Zaiste — wykrzykiwał Hyperion w powieści Holderlina — Boską istotą jest dziecko, dopóki nie skąpało się w kameleonowych barwach człowieka. [...] Nie przygniata go przymus prawa ani losu.
dziecko to sama wolność. Jest w nim spokój, bo jeszcze nie jest ze sobą skłócone. I bogactwo, zna bowiem swe serce, a nie nędzę życia. Jest nieśmiertelne, gdyż nic nie wie o śmierci.”12 Romantycy kochali ponadto dzieciństwo, ponieważ była to ich jedyna przeszłość na ziemi. To zastrzeżenie jest istotne, żywot swój zaczynali przecież z reguły poza tym padołem płaczu, przed ziemskim odcinkiem gościńca życia. Nocny gość Księdza również zaczął swe życie w nieskończoności, w kosmicznym kole miłości stworzonym przez Platońskiego Boga.
I cóż znalazł w krainie dzieciństwa?
Kiedy Werter przybył do miejsca swego urodzenia, zrozumiał, że das Wandern, wędrowanie przez świat, pozbawia człowieka raz na zawsze szczęścia niedojrzałości. Dziecko było dla niego ideałem wewnętrznego spokoju, życia bez refleksji, życia „z dnia na dzień”.13 Kiedy sam Adam Mickiewicz odwiedził po latach dom rodzinny, dostrzegł przede wszystkim pustkę i ruinę. Po murszejących pokojach, otwartych na oścież dla wszystkich jak izba umarłego, snuła się stara służąca, zmieniona nie do poznania. Stąd ubiegło życie, które zostało już tylko we wspomnieniu. Odtąd zaczął go prześladować obraz pustego i głuchego dziedzińca. Dawne głosy znalazły schronienie w słuchu wewnętrznym (XIV, 155-157).
Ta sama pustka, tylko bardziej wymowna, wyszła naprzeciw Bohatera Polaków, kiedy odwiedził kiedyś „dom nieboszczki matki”. Wszyscy rozbiegli się po świecie, walący się dwór splądrowali złodzieje, stary pies zawył na jego widok z rozpaczy i skonał, służąca wyglądała na kobietę niespełna rozumu. Szczęście dzieciństwa skuliło się w nim, w jego pamięci, po to oczywiście, aby uwięzić świadomość w przeszłości. Z domu dzieciństwa, który jest ziemskim prapoczątkiem człowieka, centralnym punktem odniesienia egzystencji, romantyk czasami wyruszał na gościniec życia po to, aby, zatoczywszy koło egzystencji, wrócić tu i utknąć w grobie szczęśliwej przeszłości.
Sposób, w jaki tę trupią świadomość kształtują wspomnienia o miłości, jest jeszcze bardziej wymowny. Upiór zwlekał dość długo, ale stanął w końcu przed koniecznością wydania sądu o swojej lubej. Uczuł nagle, że musi wybrać między potępieniem a usprawiedliwieniem ukochanej, co oczywiście wymagało zimnej refleksji nad własnym uczuciem. Toteż, podobnie jak Adam Mickiewicz, „rozkopując przywalony w piersiach swoich Wezuwiusz”, zmuszony był teraz „zastanowić się i pomyśleć” (XIV, 201). Zanim jego myśli ponownie utoną w złorzeczeniach i chaosie, dowiemy się teraz, w jaki sposób świadomość romantyczna sama na siebie zastawiała pułapki.