08 Jerzy Jedlicki
ne ograniczenia konkurencji i warunków pracy, budżetową redystrybucję dochodu narodowego i wydatki publiczne na tworzenie cywilizacyjnej infrastruktury. Władcom despotycznym udawało się niekiedy zainicjować przewrót cywilizacyjny metodami Piotra Pierwszego lub Kemala Atatilrka, ale nie zapewnić jego dalszy samoczynny rozwój. Hamulcem prac cywilizacyjnych u nas było więc nie tyle nawet to, że Polska znalazła się pod rządami obcymi, co fakt, że była przeważnie pod rządami nie tolerującymi ani podstawowych swobód jednostkowych, ani samorządności zbiorowej, a zarazem niewiele skłonnymi inwestować w gospodarkę, oświatę czy ochronę zdrowia. Na Zachodzie motorem przemian była zarówno energia indywidualistycznego aktywizmu, jak odpowiedzialność organów publicznych. W Polsce pod zaborami nie mógł się wykształcić żaden z tych czynników.
Z hamulców wewnętrznych na pierwszym miejscu należałoby wymienić inercyjną siłę polskiego konserwatyzmu, który — o czym się nieraz zapomina — przez cały prawie XIX wiek pozostawał najpotężniejszym i najbardziej zasobnym w środki oddziaływania nurtem opinii publicznej. Odpowiedzialność jego nie na tym polega, że był czym był, to jest konserwatyzmem właśnie, lecz na tym, że był to, z rzadkimi wyjątkami, konserwatyzm wyjątkowo ograniczony, sklerotyczny, agresywnie nie-tolerancyjny. Opoką tego konserwatyzmu był ówczesny kościół, który ofiarnie pełnił służbę duszpasterską i zachowawczo-narodową, ale tępił intelektualne nowatorstwo, nauki przyrodnicze, myśl liberalną, nie mówiąc już o radykalizmie społecznym. Konserwatyzm polski z marnym wynikiepa zdał swój galicyjski egzamin, nie chcąc lub nie potrafiąc pchnąć na tory cywilizacyjnego rozwoju tej jedynej dzielnicy, w której narodowość polska uzyskała znaczne prawa samorządowe i obywatelskie.
Uboczny zapewne, niemniej szkodliwy, wpływ hamujący procesy cywilizacyjne wywarł romantyzm wszczepiając w świadomość polskich warstw oświeconych mitologię narodowej wyjątkowości oraz moralną i estetyczną pogardę dla przyziemnych wartości zmaterializowanej mieszczańskiej kultury. Bezideowych dorobkiewiczów tym nie odstręczył, za to w miarę skutecznie zmącił i odrealnił polską myśl polityczną i społeczną.
Podstawowy rytm polskiego życia narodowego w XIX wieku to długie okresy ideowego zastoju, apatii i konserwatywnej inercji, od czasu do czasu przerywane nagłymi i krótkimi wybuchami rewolucyjnego samo-palenia. I zawsze za wątły okazywał się wpływ tych wciąż o „kosmopolityzm” oskarżanych liberałów-ewolucjonistów, którzy właśnie w okre-j śaćh bezwładu upierali się przy tym, że nawet w najcięższych warun-• kach coś jeszcze przecież jest wspólnymi siłami do zrobienia. Którzy I walczyli z narodowym zasklepieniem i samodurstwem, i na przekór wszelkim okolicznościom chcieli utrzymać polski kraj w orbicie europejskiej myśli i cywilizacji, a zbiorowe prawo narodu do niepodległego istnienia uważali za nieodłączne od prawa każdego człowieka do godniejszego żyda.
Paradoksalny bilans polskiego wieku XIX polega na dysharmonii -między stanem świadomości a stanem kraju. Bo w końcu nasz oświecony ogół, konserwatystów i romantyków nie wyłączając, uważał Polskę za wysuniętą placówkę europejskiej cywilizacji, za kraj związany z Zachodem przez łacińskie chrześcijaństwo, przez całą swoją tradycję kulturalną, przez ideę wolności i konstytucyjnych swobód. Przekonania te-