udział w prowadzeniu bieżącej polityki państwa. Warunki takie mogłyby zaistnieć w razie powstania rządu sprzyjającego politycznie Prezydentowi i łatwo ' ulegającego jego wpływom. Odpowiednio długie utrzymywanie się podobnej sytuacji może stopniowo ukonstytuować trwały zwyczaj, jak to niegdyś miało miejsce we Francji.
Należy więc stwierdzić, iż ust. 2 art. 10 Konstytucji nie zawiera prawie żadnych treści przekładających się w sposób trafny na kształt ustroju Polski. Wydaje się, że ujęty w nim trójpodział władz został przyjęty bez należycie głębokiej refleksji, jedynie na podstawie tradycyjnej koncepcji Monteskiusza, odnoszącej się wszakże (co umknęło uwadze twórców Konstytucji) do zupełnie innego typu ustroju. Trójpodział ten nie odpowiada rzeczywistym stosunkom panującym obecnie między ośrodkami władzy, choć oczywiście może się to kiedyś zmienić. Sytuacja taka powstała zarówno w efekcie wspomnianych już nieporozumień co do znaczenia podziału władzy, jak też zapewne zbyt daleko posuniętego u członków Zgromadzenia Narodowego dążenia do kompromisu za wszelką cenę. Wobec istnienia sporu między zwolennikami ustroją parlamentarno-gabinetowego i parlamentamo-prezydenckiego (czy może nawet prezydenckiego), wybrano rozwiązanie nie przesądzające o niczym, ze szkodą dla spójności i logiki systemu. Nie sądzę, żeby z przepisów art. 10 ust. 2 w obecnym brzmieniu wypłynął jakiś większy pożytek. Całkiem jednak możliwe, że staną się one w przyszłości źródłem pewnych interpretacyjnych nadużyć.
6. Zwróćmy teraz uwagę na kilka kwestii szczegółowych, odróżniających starą regulację od nowej, a zarazem charakteryzujących wzajemne stosunki między parlamentem, Prezydentem i rządem. Rozpatrzmy te kwestie pod kątem ich wpływu na ogólny kształt ustroju, przyjmując jako punkt odniesienia najczęściej wymieniane w nauce cechy ustroju parlamentarnego.
Tryb powoływania rządu (art. 154-155) skrócono względem wcześniejszych uregulowań o dwa etapy - obecnie istnieją tylko trzy etapy, co znacznie usprawnia całą procedurę i likwiduje jej techniczne niedociągnięcia. Nie zmiana to oczywiście istoty całej instytucji - rząd jest więc formalnie powoływany przez Prezydenta, choć inicjatywa należy tu na przemian do niego lub parlamentu, wyrażającego akceptację dla składu rządu przez wotum zaufania (cecha typowa dla systemu parlamentarno-gabinetowego). Nie poprawiono natomiast sygnalizowanej już dawno przez niektórych konstytucjonalistów13 usterki językowej, wynikającej z niekonsekwencji w użyciu słowa "powoływanie". Za kadencji L. Wałęsy powstały obawy, iż może on chcieć rozwiązań parlament, opierając się na własnej odmowie powołania rządu wybranego przez Sejm. Rozstrzygnięcie ewentualnego sporu także w nowej Konstytucji pozostawiono jedynie regułom wykładni celowościowej, co niestety nie chroni przed próbami wyraźnie tenden-cyjnych interpretacji.
Art. 158 wprowadza wymóg konstruktywnego wotum nieufności wobec rządu, co wzmacnia jego (a zwłaszcza premiera) pozycję względem parlamentu.
13 Zob. S. Krukowski: Prawo, a zmiana rządu, "Rzeczpospolita" z 20 II 1995; A. Kulig: Zagadnienia podstawowe formowania rządu RP, PiP nr 1/1994, s. 59.