biegał przede wszystkim w sferze „wyższej” arystokracji rodowej — warstwy górującej społecznie i majątkowo. Taka mieszana zawartość grobu, tzn. składająca się z przedmiotów proweniencji miejscowej i obcej (celtyckiej), świadczy o bliskich kontaktach miejscowej ludności z przybyszami. Mogli oni zacieśniać te kontakty przez akty przyjaźni i po-bratymstwa, czyli zawierania sztucznego pokrewieństwa. Polegało to na wzajemnym wypijaniu utoczonej krwi lub matczynego mleka. Nie jest wykluczone, że naczynia typu celtyckiego, względnie jedno typowe dla kultury przeworskiej wśród toczonych celtyckich, mogą być śladem takiego właśnie aktu, zaznaczonego w zawartości grobowej. Znaczenie jego sięgało wedle wierzeń celtyckich za grób, w zaświaty. Nasz wybitny etnolog polski S. Ciszewski pisał o tego rodzaju obrzędach w świecie słowiańskim na szerokim de ogólnym^ Zwyczaj pobratymstwa był bardzo pospolity u Celtów.)W średniowieczu zwał się „altramem” albo „fostera-gem'\ w Irlandii był jeszcze żywy w XVIII w. Takim aktom przymierza towarzyszyła zwyczajowa wymiana darów, ceremonialnych czy obrzędowych. Najczęściej była to broń, a więc miecz, tarcza, ale także pas z okrągłą klamrą, płaszcz celtycki z dwiema zapinkami. W czasie składania przysięgi pas zdejmowano, ale na ogół noszony był stale nie tylko jako ochrona jamy brzusznej, ale także jako zabezpieczenie przed urokami. I właśnie takie przedmioty są najczęściej znajdowane w grobach ludności kultury przeworskiej.
Akt przyjaźni czy sztucznego pokrewieństwa, wprowadzający obcego (gościa) do dawnej grupy rodowej, obowiązywał nie tylko jego uczestników, ale i pokolenie następne. Działał w całej grupie społecznej ludzi żywych, ale także i w święcie pozagrobowym. Była to forma znakomicie ułatwiająca proces przenikania wzorów kultury celtyckiej. Obok grobów heterogenicznych, czyli zawierających elementy mieszane, znajduje się na cmentarzyskach lateńskorzymskich także groby szkieletowe bądź ciałopalne należące najprawdopodobniej także do Celtów, ale z zawartością bardzo skromną, często nietypową. Była to być może druga, trzecia, czwarta i dalsza generacja Celtów, którzy nie utracili jeszcze całkiem związków z macierzystą kulturą swoich przodków.
^Podlegali nieuchronnie naciskowi obyczajów ludności miejscowe) Bywają także groby z bardzo ubogą zawartością, zaliczane zazwyczaj do fazy wczesnorzymskiej, a ich przynależność etniczną bardzo rozmaicie określano. Jest to problem wymagający nowego spojrzenia, zwłasz-16 cza w świetle nowych znalezisk. To wzajemne przenikanie się odrębnych kultur wyraziściej występuje właśnie w obrzędowości pogrzebowej niż w materiale archeologicznym pochodzącym z osad, toteż częstokroć archeologowie bardziej interesują się źródłami uzyskanymi z cmentarzysk.
Pisarze starożytni wyliczając Celto-lbcrów, Celto-Ligurów i Cel-to-Scytów nic wspominali o grupie celtosłowiańskiej. Może starożytni nie umieli jej wyodrębnić wśród barbarzyńskich sąsiadów, ale wydaje się, że mamy tu bardzo podobne zjawisko historyczne — koegzystencji, współżycia i współpracy autochtonów z celtyckimi przybyszami, którzy też bynajmniej f nie stanowili jednorodnego elementu, ale raczej mozaikę etniczną i kulturową/ Błędem byłoby również przypuszczać, że kolonizacja celtycka ogarnęła równomiernie cały obszar przyszłej Polski. Im bardziej na północ, tym mniej mamy śladów, które moglibyśmy wiązać z Celtami. Dorzecze górnej Odry, górnej Wisły i jej lewych dopływów było terenem najbardziej intensywnej penetracji obcego elementu. Tu też bardziej wyraźnie wykrystalizowały się formy celtyckiej kolonizacji. W niektórych wypadkach jest ona słabiej uchwytna w źródłach archeologicznych, natomiast uwidacznia się w przeżytkach kulturowych, w legendach, w materiale toponomastycznym bądź etnograficznym. Zjawiska te tkwią bardzo głęboko, ogarniając niemal całokształt kultury, gospodarki i form społecznych. Zrozumienie tego fenomenu może dać odpowiedź na pytania, czy można się obecnie pokusić o pełniejszą rekonstrukcję osadnictwa celtyckiego oraz jak silne odcisnęło ono piętno na kulturze miejscowej. Był to bowiem okres zapewne dość długiego, pokojowego współistnienia dwóch etnosów.
(Zagadnieniem niemal nie rozpoznanym przez archeologów jest kwestia, w jakich układach wzajemnych pozostawała ludność miejscowa wobec przybyszów.1 Czy posiadali równe prawa, czy pozostawali w służebnej zależności? Niewolnictwo bowiem było raczej wykluczone, gdyż społeczeństwa ówczesnej Europy, żyjące poza granicami imperium rzymskiego, nie osiągnęły fazy rozwoju społeczno-gospodarczego, w której ono występowało. Jeńcy wojenni w tym czasie z biegiem lat wchodzili w społeczeństwo miejscowe na równych prawach.
Już przy powierzchownej analizie materiału narzuca się myśl.
na swoją rękę wszelako gdzieś zarówno w swojej genezie, jak i w swo- 17
mamy tu do czynienia z akcją częściowo przynajmniej planową i k|n.# rowaną przez kilka ośrodków dyspozycyjnych. Choć każdy działał*/^
2 — J. Rouen-Przeworska, Spadek...