w prowincji Jiangsu. Po czterech miesiącach każda uczennica otrzymała łącznie zaledwie około 2 tys. juanów. Nazywano to wtedy praktyką zawodową, tyle że uczennice kształcone w zawodzie hotelarstwo i turystyka wysłano do fabryki elektronicznej, gdzie pracowały jako zwykłe pracownice, wykonując mechaniczne czynności, takie jak dokręcanie śrub. Trudno to nazwać praktyczną nauką zawodu hotelarza.
Hui była zadowolona, że pozwolono jej w pierwszej połowie roku wrócić do szkoły i chodzić na lekcje, nie przewidziała jednak, że niedługo ponownie zostanie wysłana do pracy. Dowiedziała się, że musi odbyć półroczną praktykę w Foxconnie, a potem po zakończeniu praktyk będzie mogła od razu przystąpić do egzaminu końcowego w szkole. W podróży do Chongąing towarzyszyli jej nauczyciele z Kuejczou. Zapewniali, że kierownictwo szkoły zawodowej Huiling również przebywa w Chongąing i obejmie tam pieczę nad uczniami. Otrzymali oni 200 juanów na pokrycie kosztów podróży i pojechali do Chongąing. Po przybyciu na miejsce towarzyszący im nauczyciele z Kuejczou od razu ruszyli w drogę powrotną, nie poczekawszy nawet na przydział miejsc w internatach. Także kierownictwo szkoły, które miało tam rzekomo przebywać, nie pojawiło się ani razu. Podobna sytuacja zdarzyła się niemal wszystkim praktykantom.
Określenie „praktyka” jest zupełnie nieprawdziwe, ponieważ praktykanci wykonują dokładnie te same czynności co pracownicy produkcyjni. Kiedy przekroczą próg fabryki, to obowiązujące ich warunki pracy, jej czas i rodzaj oraz wykonywane zadania są takie same jak w przypadku pracowników produkcyjnych zwerbowanych poprzez publiczne ogłoszenia o pracę. Lei będąca 17-latką opisała nam jeden dzień swojej „praktyki”, czyli pracy w południowej bazie w Chengdu. Codziennie wstawała krótko po godz. 6:00 i szykowała się do wyjścia. Po opuszczeniu internatu Qingjiang jechała przepełnionym firmowym autobusem. Musiała się spieszyć, żeby zdążyć na halę produkcyjną około godz. 8:00.0 godz. 8:30 rozpoczynała pracę. O godz. 11:30 była przerwa obiadowa. O godz. 12:30 znów zaczynała pracę, tym razem bez przerwy do godz. 17:30. Potem była jedna godzina przerwy na kolację, a o godz. 18:30 zaczynały się nadgodziny, które trwały do godz. 20:30. Dopiero wtedy dzień roboczy był skończony. Licząc czas od porannej pobudki, każdego dnia spędzała w pracy ponad 14 godzin. „To naprawdę wykańcza” - mówiła Lei. „A w autobusie firmowym panuje taki tłok, że aż mdli. Jak ci ucieknie autobus, musisz brać drogą taksówkę. Kosztuje ponad 30 juanów”.
Lei opisywała również warunki, w jakich pracują ludzie. W hali produkcyjnej unosi się pył. „Włosy trzeba myć codziennie. Jak się nie umyje, to zbijają się w kłęby”. Na co dzień miała do czynienia z lakierami, klejami i innymi substancjami żrącymi. U trzech koleżanek Lei pojawiły się kolejno objawy alergii skórnej.
Również w Chengdu i Chongąing na tak zwanych „praktykach” przebywali uczniowie, którzy nie mieli jeszcze świadectwa ukończenia szkoły, i których Foxconn wykorzystywał do pracy niemającej żadnego związku z ich nauką w szkole. Wymieniona wyżej Lei uczęszczała do szkoły handlu produktami elektronicznymi, Hui uczyła się hotelarstwa, potem obie stanęły przy jednej linii produkcyjnej. Takie przypadki nie były rzadkością. Jakby na to nie patrzeć, „praktyki” organizowane przez Foxconna we współpracy ze szkołami służyły wyłącznie za przykrywkę do ukrycia innej kwestii. Chodziło o zabezpieczenie rzeszy młodej i taniej siły roboczej dla jego imperium.
W Chongąing i Chongdu postanowiliśmy się dowiedzieć, czy i w jaki sposób życie i warunki pracy zatrudnionych uległy zmianie po przeniesieniu produkcji z prowincji na wybrzeżu do regionów w głębi kraju.
Zdjęcie 9 - Otoczenie w pracy.