Scan0054 (10)

Scan0054 (10)



która kierowała się w naszą stronę. Czymkolwiek był ten stwór o twarzy jak u jastrzębia, skrzydłach i wielkich lwich łapach, byłam pewna, że nie należy stawać mu na drodze, tylko schować się za kimś, kto wiedział, czym on jest. Floss odwróciła się i uśmiechnęła szeroko po raz pierwszy od wielu dni.

-    Och - westchnęła, po czym pobiegła do stworzenia i rzuciła mu się w kudłate ramiona.

Poruszyłam się ostrożnie i podeszłam do Łucji.

-    Czy to jeden z tych stworów, które widzi się kątem oka? - zapytałam cicho. - Coś strasznego, co się do ciebie podkrada?

Łucja też się uśmiechała, zupełnie jak Floss. Nie kuliła się ani nie chowała. Nie zachowywała się tak, jakby to coś było straszne. Zdjęła kurczakowe stopy i zerwała kurczakowy kapelusz, po czym zawołała:

-    Persja! Jasne, że nie. To El Jeffery. - Jakby to wszystko wyjaśniało.

I choć później znalazła się w objęciach Floss i tego stworzenia, które najwyraźniej nie miało nic wspólnego z trollami, krwią i dziurami w mostach.

Już się czegoś dowiedziałam, a przynajmniej tak mi się zdawało. Wyglądało na to, że El Jeffery, jedna z osób, o których Łucja wspominała w naszym starym życiu, nie może być bratem Floss, no chyba że związki rodzinne w Krainie Magii są szalenie pokręcone.

Kręciłam się wokół, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Rzuciłam okiem na pozostałych Banitów. Nicholas rozglądał się wokół z takim uśmiechem, jakby właśnie się dowiedział, że przyszły Święta Bożego Narodzenia. Tonio był swobodniejszy, jak sprzed czasów Majora. A Max miał się na baczności.

Zdawało się, że uściski z Floss i Łucją nie będą miały końca. Ale kiedy wreszcie się odsunęły, Floss powiedziała:

-    To jest El Jeffery, a to moi przyjaciele. - W jej głosie dźwięczała duma, zarówno z nas, Banitów, jak i tej istoty.

Łucja stała z boku, obejmując jedną z przypominających lwie łap El Jeffery’ego.

-    El Jeffery i ja dorastaliśmy razem - tłumaczyła dalej Floss. - Byliśmy tak blisko od kiedy pamiętam. -Uniosła dwa splecione palce.

El Jeffery roześmiał się głęboko i ciepło. Jeżynowe wino albo sok borówkowy. Ten śmiech oblał mnie i westchnęłam ukontentowana. Czułam się tak jak Tonio, jakbym wyszła na prostą drogę po tym, jak kilometrami szłam przez pola minowe. A potem to stworzenie ruszyło w naszą stronę. Nie mogłam się powstrzymać. Zaczęłam się cofać. Taki duży i taki...

-    Nie ma się czego bać. Nigdy bym nie skrzywdził przyjaciół Floss.

Wciąż uśmiechnięta Floss dała El Jeffery’owi kuksańca.

-    Nikogo byś nie skrzywdził. Nie udawaj twardziela dla efektu.

-    Nazwa kapeli - odpowiedział natychmiast El Jeffery, i jeśli ta pierzasta twarz mogła się uśmiechać, tak właśnie się stało.

-    Twardziel dla efektu. - Łucja zmrużyła oczy, jakby przyglądała się nazwie na neonie, i skinęła głową. -Niezłe.

Floss uniosła brwi.

-    Młócące paznokcie były lepsze.

109


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Scan0052 (10) -    Floss - odezwałam się - sama powiedziałaś to wcześniej i miał
Scan0085 (10) studentów, jak również dla kadry kierowniczej i administracyjno-ekonomicznej szkoły wy
40091 Scan0085 (10) studentów, jak również dla kadry kierowniczej i administracyjno-ekonomicznej szk
scan0004 (10) Zestaw nr 4 1.    Towarzyszący kandydatom na kierowców stres należy lik

więcej podobnych podstron