światem, ale obraz diabła zaciera się coraz bardziej. W rezultacie wciąż można kochać Boga, ale coraz trudniej czuć przed nim obawę. Bóg wciąż istnieje, ale czy ma to jeszcze jakieś znaczenie? Czy zbawienie jest jeszcze istotne? A może stanie się ono prywatną sprawą mniejszości, absorbującą nie bardziej od innych dobrowolnych przedsięwzięć? Na poziomie globalnym trzeba zatem na nowo postawić kwestię zdefiniowania transcendencji i nadania centralnej religijnej opozycji istotnego znaczenia i zastosowania.
Nie twierdzę, że zło znikło z powierzchni ziemi. Nic podobnego. Po prostu zmiany strukturalne i globalizacja nowoczesnych społeczeństw utrudniają dzisiaj personifikację zła i utożsamianie go z oczywistym odpowiednikiem społecznym. Człowieka o odmiennych poglądach moralnych trudniej dziś uznać za outsidera czy intruza. Dawne sposoby definiowania transcendencji straciły rację bytu, choć tylko, co podkreślam, na poziomie społeczeństwa jako całości. Zmieniły się warunki i konsekwencje zastosowania dawnych rozwiązań. Religia, a ściślej specjaliści religijni stanęli przed fundamentalnym wyborem, czy wręcz dylematem: czy zabiegać dzisiaj o wpływ religii na życie publiczne, trwając przy dawnych rozwiązaniach, czy też odstępując od nich?
Obie opcje niosą z sobą odmienne problemy. W dalszej części książki określać je będę mianem opcji konserwatywnej i liberalnej. Pierwsza oz-j nacza próbę przywrócenia realności diabłu, druga - przyzwolenie na jego | zniknięcie. Wychodząc od tego rozróżnienia, chcę zbadać, w jaki sposób dzisiejsze zmiany w religii globalnej odzwierciedlają zarysowane wyżej tendencje strukturalne. Przy okazji podejmuję ponownie rozmaite wątki poruszane wcześniej. Szczególnie stanowczo bronię przy tym twierdzenia, j że niezależnie od przyjętej opcji religijnej publiczny wpływ religii będzie 1 się wiązał z działaniem religijnym, podczas gdy funkcja religijna będzie nadal, z pewnymi wyjątkami, domeną sprywatyzowanej, wysoce pluralistycznej religijności.
Opcja liberalna podchodzi do kwestii zdefiniowania transcendencji w sposób wysoce abstrakcyjny: zło w świecie istnieje, lecz nie da się go
konsekwentnie i jasno zlokalizować ani spersonalizować. Jest to coś, co ogranicza nas wszystkich i wszystkie nasze struktury społeczne. Zła nie należy zwłaszcza doszukiwać się w pluralizmie, w tym także pluralizmie religijnym. Jeśli już, to głównym źródłem zła jest nietolerancja i partykula-rystyczne przyporządkowania78. Religijni przywódcy i wyznawcy prezentujący taką postawę są tolerancyjni i ekumeniczni. Widzą możliwość osiągnięcia oświecenia i zbawienia zarówno w ramach własnej tradycji religijnej, jak i z pomocą innych religii. Są także uprzejmi. Główny teologiczny problem tej opcji, jak zauważają jej krytycy (np. Berger, 1979; Kelley, 1972), polega na tym, że stawia ona w istocie niewiele prawdziwie religijnych wymagań. Przekazuje niewiele czysto religijnych informacji, które mogłyby wpływać na ludzkie wybory lub których ludzie nie mogliby zaczerpnąć z innych, pozareligijnych źródeł.
Stosunek przedstawicieli opcji liberalnej do tego problemu odzwierciedla zarysowaną powyżej różnicę między funkcją a działaniem. Jeśli chodzi o funkcję religijną, to organizacja religijna ma przede wszystkim świadczyć usługi religijne, uświetniając ważne momenty ludzkiego życia i oczywiście zapewniając „opiekę duszpasterską” tym, którzy jej potrzebują (por. Bibby, 1987, który przedstawia obszerne wyniki badań w odniesieniu do Kanady). Postawa taka jest odpowiedzią na oczywiste potrzeby indywidualnych wyznawców. Funkcja skupia się na prywatnych wyborach. Bóg, do którego modlą się ludzie, jest łaskawy i nieskory do gniewu, od ludzi wymaga zaś tylko tego, aby w kontaktach z innym szli za jego przykładem. Zło istnieje, ale tylko negatywnie jako brak domagający się wypełnienia dobrem, a niejako pozytywna obecność, którą trzeba zniszczyć. Przywódcy religijni reprezentujący tę ekumeniczną postawę podjęli także uniwersa-listyczne idee elitarnych nurtów największych religii światowych, głoszące
78 Dramatyczną i drastyczną ilustracją tej opcji i jej przeciwieństwa jest zrealizowany w 1986 roku film dokumentalny zatytułowany Miecz islamu. Film rozpoczyna się od wypowiedzi Terry’ego Waite’a, który stwierdza, że „prawdziwy islam” jest tolerancyjny i respektuje prawa człowieka. Przedstawiony przez niego obraz tej religii przypomina bardziej liberalny protestantyzm niż wojujący islam organizacji arabskich będących głównym tematem filmu, Dżihadu w Egipcie i Hezbollahu w Libanie, którego bojownicy porwali i więzili Waite’a.
153