możesz sobie spokojnie posiedzieć w bibliotece. Czytanie książek nie należy do mocnych stron dagestańskich mężczyzn, choć w pierwszej kwestii z profesorem zgodziłoby się dziewięćdziesiąt procent Dagestańczyków.
Marzeniem wielu dagestańskich facetów jest mieć żonę w domu i dziewczynę (albo dwie) w Moskwie lub w innym rosyjskim mieście. Żona (najlepiej tej samej narodowości) bawi gromadkę dzieci, pierze, gotuje i „zapewnia” status społeczny (facet bez żony i dzieci nie cieszy się w Dagestanie zbytnim szacunkiem), zaś z kochanką można się wyszałeć. No i pochwalić przed kolegami. Dagestańskie lubownice też się oczywiście zdarzają, ale... nie ma jak Rosjanki. Przyzna to każdy Kaukazczyk, nawet najbardziej zatwardziały gruziński nacjonalista.
Jeden z najbardziej utalentowanych współczesnych pisarzy czeczeńskich - żyjący w Petersburgu German Sadułajew - napisał w swojej książce pod tytułem Ja, Czeczeniec, że najgroźniejszą bronią Rosji w wojnie z Czeczenami nie są wcale czołgi, samoloty i transportery opancerzone, tylko rosyjskie kobiety, którym nie jest w stanie oprzeć się żaden Kaukazczyk. Co ma w sobie ta tajna broń Kremla?
O to trzeba by zapytać samych Kaukazczyków, faktem jest jednak, że blond włosy na ulicy któregokolwiek kaukaskiego miasta, czy będzie to będzie Machaczkała, Groźny, Tbilisi, czy Erywań, natychmiast przyciągają uwagę i wywołują niemałe zamieszanie.
Kaukaskie kobiety - wychowywane na wierne i pokorne żony, zdają sobie sprawę, że ich mężczyźni nie mogą oprzeć się Nataszom i Tatianom. Dlaczego tak jest? Problem nie tkwi raczej w urodzie. Dagestanki i Czeczenki są na przykład naprawdę ładne. Ale może za bardzo skromne, także jeśli chodzi o tuda-siuda. Jedna Czeczen -ka, zapytana o to, dlaczego ich mężczyźni wolą Rosjanki, stwierdziła, że to dlatego, iż tamte są znacznie odważniejsze w łóżku. Kto wie, może i tak. Chyba jednak chodzi też o co innego. Jeśli kogoś zmusza się do małżeństwa, wybiera żonę lub męża, którego często nawet nie zna się przed ślubem, to... To człowiek szuka przygód. I przed małżeństwem, żeby się wyszałeć na zapas, i później, bo z „przymusową” żoną to różnie bywa.
Podobnie chyba myślą Dagestanki, które decydują się na związki bez ślubu. Tym bardziej one, facet ma bowiem najczęściej prawo odmówić ożenku z kandydatką wybraną mu przez rodziców. No i sam ma większy wybór (kobiet, tak jak w całej Rosji, jest więcej niż mężczyzn). Kobieta ma zawsze większy problem. Ewentualna ciąża to jej problem, facet może w najlepszym razie sfinansować zabieg.
0 antykoncepcję też powinna martwić się żenszczyna. Facet nie będzie przecież zniżał się do takiego poziomu! Nie powstrzyma go nawet strach przed AIDS i chorobami wenerycznymi, które szerzą się w Dagestanie w zastraszającym tempie.
Facetom jest znacznie łatwiej, także jeśli chodzi o społeczny odbiór nieformalnych związków. On jest w takim wypadku jurnym dżygitem, zaś jej reputacja ma się nie najlepiej. To dlatego młode Dagestanki, które wiążą się z facetami bez perspektywy ożenku, starają się za wszelką cenę zachować dziewictwo. Nie to żeby bez tuda-siuda. Mają po prostu swoje sposoby. A już ostatnią deską ratunku jest jedna mała operacja. Tuż przed ślubem. Tak, żeby mąż myślał, że ona nigdy wcześniej. Problem jednak w tym, że trzyma tylko parę dni. Perfidny i podejrzliwy mąż odczeka więc trochę.
1 jeśli okaże się, że lipa - wygna z domu. A wtedy perspektywy ponownego ożenku będą bardzo marne.
Nieco łatwiej nieformalne związki „uchodzą” kobietom rozwiedzionym, za które brane są wszystkie powyżej trzydziestego roku życia, które nie mają męża. Wokół młodszych rozwiedzionek (bo tak określa się je w żargonie młodzieżowym), których na Kaukazie nie brakuje, krążą gromadki młodych adoratorów, którym ani w głowie zakładanie rodziny. U cełek (czyli dziewic) mają małe szanse na przelotny romans. Rozwiedzionki są więc ostatnią deską ratunku, aby wyjść z grona malczików i zyskać szacunek wśród rówieśników. A i nauczyć można się nieraz niemało. Rozwiedzionki, wolne od opresji utrzymania dziewictwa, śmielej decydują o sobie, również w sprawach tuda-siuda, nieraz przebierając wśród młodych chętnych. Zdarza się, że bardziej wymagającym (lub zdesperowanym) za „wizytę w hotelu” młodzi dżygici muszą zaproponować coś w zamian - drogi ciuch, perfumy, wystawną kolację lub załatwienie pracy.
*
85