nu w składnicach złomu łub na śmietnikach (mdy modę, found • i programowo zakładają krótki żywot swych dzieł, a nawet świad nieraz publicznie, ceremonialnie je ruszczą. Jest to postawa całko* nowa w historii sztuki. Z jednej strony narzuca się pytanie o ghr dzieła sztuki, a tym samym o zakres obowiązków konserwatora dzid sztuki i granice jego etyki zawodowej. Czy ma on akceptować znany pogląd Andy Warhola, że „wszystko jest sztuką”? Z drugiej strony nasuwa się stwierdzenie, że po raz pierwszy w historii artysta wkroczył I na drogę ikonoklazmu i zamiast być sprzymierzeńcem przyszłego konserwatora jego dzieł, stał się jego antagonistą. Zadaniem koroer-] watora jest bowiem przedłużanie istnienia dzieła sztuki, niezależnie od intencji artysty w tym względzie. Historyczne zjawiska ikonoklazmu były dziełem fundamenta lis tycznych ideologów. Dzieła niszczono publicznie wbrew artystom, nieraz nawet ich zniewolonymi rękoma. Tym razem sami artyści sięgają po broń przeciw sobie.
Niektóre dzieła współczesnej „antysztuki" tworzone są tylko na czas trwania jednej wystawy, lub nawet na krótszy jeszcze okres. Są to wszelkiego rodzaju „instalacje” — przestrzenne kompozycje składające się z różnych elementów lub przedmiotów, na kształt „martwej natury*» j W odróżnieniu jednak od kolaży, czy rzeźb posługujących się różnymi przedmiotami, elementy tych „martwych natur' nie są zazwyczaj scalone z sobą. Po zamknięciu wystawy kompozycja taka jest rozbieram i zwykle kończy swój żywot. Innymi ulotnymi formami współczesną „antysztuki” są „happening", „performans” — sam akt kreacji podniesiony do rangi dzieła sztuki, jakie istnieją możliwości „konserwacji tych dzieł? W konserwacji architektonicznej, tam gdzie nie można uratować zabytku, posługujemy się coraz częściej pojęciem „konserwacji przez dokumentację”. Techniczny zapis zabytku pozostaje w świadomośo naukowej i poprzez nią w pamięci społecznej. Podobnie w przypadka dzieła sztuki, które musi przestać istnieć, pozostaje jedynie droga konserwacji poprzez dokumentację (fotograficzną, filmową, fotograr tryczną, akustyczną, komputerową, wirtualną), która pozwoli na „rekonstrukcję” dzieła w przyszłości lub na jego percepcję w wirtui rzeczywistości. Mimo woli wracamy znów do Platona i do filozofii M lekiego Wschodu. Ocalamy ideę twórcy, tam gdzie nie możemy ocalić jej materialnego wcielenia. Pojęcie autentyzmu przesuwa się z substj na formę, a nawet na jej zapis.
Stoimy przed wielkim i nie rozpoznanym prawie zadaniem /acho-wania dla przyszłości niemałej części spuścizny artystycznej ub*eŁ stulecia. Jest to zadanie nowe dla współczesnych konserwatorów, niedawna odpowiedzialnych tylko za spuściznę minionych epok, rych artyści byli ich sprzymierzeńcami, a którzy teraz muszą wyi
18