I
wywołały nigdy takiego krytycznego gniewu, jaki mógłby zostać skierowany przeciwko komuś, kto naprawdę stworzył definicje lub wypowiedział uogólnienia powszechnie uważane za niedorzeczne albo niewczesne.
Następnym moim krokiem będzie teraz zastanowienie się, jakie cechy charakterystyczne były przez piszących na ten temat, przez krytyków, nazywane romantycznymi. Rezultat tego zabiegu jest naprawdę szczególny, albowiem wśród zgromadzonych przeze mnie przykładów panuje taka różnorodność, że trudności związane z tematem, który sobie tak nierozsądnie wybrałem, wydają się jeszcze większe.
Romantyzm to to, co pierwotne, to to, co niewykształcone, to młodość, to żywiołowe odczuwanie życia charakterystyczne dla człowieka egzystującego w zgodzie z naturą, ale także bladość, gorączka, choroba, dekadencja, to maladie du siecle, to La Belle Damę Sans Merci, to Taniec Śmierci, to sama śmierć wreszcie. To Shelleyowska kopuła z wielobarwnego szkła, a także jego biały blask wieczności. To bezładna, nieprzebrana pełnia życia, Fiille des Lebens, to niewyczerpana mnogość, wzburzenie, gwałtowność, konflikt, chaos, ale także pokój, jedność z wielkim „Jam jest”, harmonia z naturalnym porządkiem, muzyka sfer, roztopienie się w wiecznym wszechogarniającym duchu. To to, co dziwne, egzotyczne, groteskowe, tajemnicze, nadprzyrodzone, to ruiny, światło księżyca, zaczarowane zamki, rogi myśliwskie, elfy, olbrzymy, gryfy, spadająca woda, stary młyn nad Flossą, ciemność i siły ciemności, zjawy, wampiry, bezimienne przerażenie, to to, co nieracjonalne, to, co niewyrażalne. Ale także to, co znajome, to poczucie własnej niepowtarzalnej tradycji, to radość z uśmiechu bliskiej człowiekowi przyrody i zwykłe widoki, i dźwięki związane z życiem zadowolonych, prostych wiejskich ludzi — to trzeźwa i przepojona szczęściem mądrość rumianych synów ziemi. To to, co pradawne, historyczne, to gotyckie katedry, to mgły starożytności, to prastare korzenie i dawny porządek wraz ze swymi niemożliwymi do zanalizowania cechami, ze swą głęboką lecz niewyrażalną wiernością, to to, co nieuchwytne, to, co niewiadome. A także pogoń za nowością, rewolucyjna zmiana, zajmowanie się przemijającą chwilą obecną, pragnienie życia chwilą, odrzucenie wiedzy, przeszłości i przyszłości, sielska idylla szczęśliwej niewinności, radość przemijającej chwili, poczucie po-nadczasowości. To nostalgia, to zaduma, to upajające sny, to słodka melancholia i gorzka melancholia, to samotność, to cierpienia związane z wygnaniem, to poczucie wyobcowania, to błądzenie po odległych krainach, zwłaszcza na Wschodzie i w odległym czasie, zwłaszcza w średniowieczu. Ale także dająca poczucie szczęścia współpraca we wspólnym twórczym wysiłku, ale także świadomość, że stanowi się cząstkę Kościoła, cząstkę jakiejś klasy, partii, tradycji, wielkiej i wszechogarniającej symetrycznej hierarchii, to rycerze i czeladź, to wierni Kościoła, to organiczne więzi społeczne, to mistyczna jedność, jedna wiara, jeden kraj, jedna krew, „la terre et les morts”, jak mówił Barres, to wielka społeczność zmarłych, żywych i jeszcze nienarodzonych. To torysowskość Scotta, Southeya i Wordswortha i radykalizm Shelleya, Buchnera i Stendhala. To estetyczny mediewalizm Chateaubrianda i Micheletowski wstręt do średniowiecza. To cześć, jaką Carlyle obdarzał władzę i nienawiść, jaką Hugo żywił do władzy. To krańcowo mistyczne podejście do przyrody i krańcowy antynaturalistyczny estetyzm. To energia, siła, wola, życie, etalage du moi, a także samoudręka, samounicestwienie, samobójstwo. To to, co pierwotne, niewyszukane, to łono natury, zielone pola, krowie dzwonki, szemrzące potoki, nieskończone błękitne niebo. A także, w nie mniejszym stopniu, dandyzm, pragnienie strojenia się, czerwone kamizelki, zielone peruki, niebieskie włosy, które w Paryżu w pewnym okresie nosili zwolennicy ludzi takich jak Gerard de Nerval. To homar, którego Nerval oprowadzał po ulicach Paryża na sznurku. To rozhukany kabotynizm, ekscentrycz-ność, to batalia stoczona o Hemaniego, to ennui, to taedium vitae, to śmierć Sardanapala, czy to namalowana przez Dela-croix, czy to opiewana przez Berlioza lub Byrona. To kon-
43