Łzy nieruchome... ach, któż na świecie je zetrze? Biegnie tak szybko — świstem gra za nią powietrze —
Leci wskroś świata coraz niepewniej i prędzej... Od widm ucieka półsennych — od własnej nędzy.
Czasem ją w biegu szalonym i pełnym dum Twardo uderzy szarawych olbrzymów tłum,
Przez opar senny nie dojrzy prawdziwych ludzi. Każdy urasta w jej oczach i trwogę budzi,
Każdy przechodzień ją trąca — idzie pośpiesznie — / Dziewczyno, senna dziewczyno — ocknij się! we śnie I j 'Zginiesz na świecie żelaza, krwi — i pieniędzy,
\ ! Na świecie trzeźwych rozkoszy — i trzeźwej nędzy.
Ona nie słucha. Mknie dalej błędna — i żyje. Gdzie stąpnie — kwiat się rozchyla — i rodzą żmije.
Czasem w ucieczce tej czy pogoni — kto to wie? — Blask jej słoneczny zastąpi drogę w dąbrowie — Rozkołysany w gałęziach chmiel ją oplące I stroi nagą w liść jasny i grona drżące,
Leśnym zapachem ją poi — i do jej łona Gamie się mocnym, namiętnym skrętem — a ona Zamyka oczy, słania się cicha, z uśmiechem,
I cała jest widmem nieba — i cała grzechem!
Czasem do tawern zaleci, zwabiona dziką Skrzypiec i fletni łkającą, słodką muzyką, 228
I światłem w oknach, i wirem miłosnym tańca. Tęsknota szału zrywa się w duszy wygnańca — Gmach Aladyna dostrzega w tanecznej budzie I wschodnie orgie w kurzawie, dymie i brudzie.
Wzrok jej wybucha łuną radosnych promieni, Twarz w słońcu szczęścia jak tęcza pali się, mieni, Wieńcami kwiatów okręca ciało i skronie — Rozpuszcza włosy — porywa tamburyn w dłonie — Staje się tańcem — a ludzie patrzą zdumieni Na ten szał kwiatów i śpiewających płomieni.
Czasem ją dzieci otoczą gwarnym pierścieniem. Pytają: „kto ty?” — ona uśmiecha się: „Nie wiem. Podobno z gwiazdą spadłam na łąkę za borem,
I z puchem kwiatów — lipcowym późnym
wieczorem
Gdy się zbudziłam, woniały w księżycu kwiaty i wiatr zawodził... dawno to było! przed laty,
Gdy słońce ziemię pieściło, młodą, przecudną, Gdy tu nie było tak tęskno — straszno i nudno”.
Dziewczyna gada — rój dzieci skupiony słucha. Drżą ciche, jakby muśnięte skrzydłami ducha.
Czasem mędrcowie wśród wielkiej cichej narady Zastąpią drogę lecącej dziewczynie bladej.
„Czy jest Bóg? powiedz”. Ona w nich topi swe
oczy —
229