natomiast w maszynopisie. Zapisany w wersetach, szeroką frazą, opowiadał o paradoksie doświadczenia historycznego:
Siedemdziesięcioletni Cezary Baryka, siedząc za prezydialnym stołem, kierował akcją. Jego łysiejące skronie i tłusty brzuch uniemożliwiły studentowi wezwanemu na przesłuchanie rozpoznanie go z obowiązujących lektur szkolnych.
Dezorientacja sięgała, rzecz jasna, głębiej. Była efektem naiwnej wiary w ideały, które ustępowały wobec realiów politycznych, jak w dedykowanym Adamowi Michnikowi wierszu Ryszarda Krynickiego 1 naprawdę nie wiedzieliśmy. Utwór ten również nie został opublikowany i krążył w maszynopisowych odpisach:
Może byliśmy dziećmi, nie mieliśmy doświadczenia, wiedzieliśmy tylko, że zmusza się nas do wiary w kłamstwo i naprawdę nie wiedzieliśmy, czego więcej chcemy, oprócz poszanowania ludzkich praw i prawd, kiedy zebrani na niewielkim placu przed pomnikiem wielkiego poety, który młodość przeżył w zniewolonym kraju, a resztę życia na wygnaniu,
paliliśmy papierosy i kłamliwe gazety, paliliśmy papierosy, choć zatruwały nasze ciała, paliliśmy gazety, bo zatruwały nasze umysły, czytaliśmy konstytucję i deklarację praw, i naprawdę nie wiedzieliśmy, że prawa człowieka mogą okazać się sprzeczne z prawami obywatela.
Ten obraz poetycki, opisujący demonstrację z marca 1968 roku w Poznaniu, stał się niebawem jednym z najbardziej nośnych manifestów tej formacji pokoleniowej, którą reprezentowali Krynicki i Barańczak, wówczas studenci Uniwersytetu Adama Mickiewicza.
Ten drugi miał za chwilę debiutować tomem Korekta twarzy i napisanym później zbiorem szkiców Nieufni i zadufani, który stał się żywo dyskutowanym manifestem nowego ruchu poetyckiego czy, szerzej rzecz ujmując, artystycznego. Obaj tworzyli poezję krytyki języka - nie tylko zresztą, jak się po latach okazało, języka opresyj-nej propagandy, ale także języka jako pułapki swobodnej myśli. Póki co jednak ich poezja demaskowała rzeczywistość życia zniewolonego, jak choćby w wierszu Stanisława Barańczaka Nie, powszechnie uznanym za przeczucie wydarzeń na Wybrzeżu w roku 1970 (tom Jednym tchem ukazał się nieco wcześniej):
To tylko słowo „nie”, słowo, któremu nadać bagaż strzaskanych kości i wylanej krwi, potrafi nawet ciemność z twojej krwi i kości, to nieświadome dzieło bólu (wszelkie prawa zastrzelone), którego zakrwawione kopie, czcionkami chłosty odbite od kości, arkusze przeszyte nicią strzałów,
możesz co dzień podnosić z chodników zmęczonym wzrokiem, wczytywać się w nie bezradnością rąk;
Przeczucie, wcielone w żywe doświadczenie, skomentowane zostało w kolejnym wierszu Krynickiego - Faszyści znowu zmieniają koszule:
Faszyści znowu zmieniają koszule.
Czarne koszule zmieniają na białe godziny, na białe plamy w pośmiertnych gazetach opustoszałego miasta, z którego stronic wywabiono ostatnie ślady krwi nie przemienionej w sztandar.
Nic więc dziwnego, że wkrótce pojawia się nowa książka manifest Juliana Kornhausera i Adama Zagajewskiego domagająca się od literatury mówienia prawdy o świecie, w jakim żyją jego mieszkańcy. Jej tezę podstawową wskazuje tytuł: Świat nie przedstawiony.
2. Analizując sytuację literatury tego okresu i wskazując na rolę cenzury w kształtowaniu języka tego pisarstwa, Joanna Hobot wskazuje: „Należałoby więc przyjąć paradoksalną tezę, iż ingerencje cenzury miewały niekiedy pozytywny wpływ' na wartość artystyczną utwmrów, które - dzięki zastosowanym poetyckim unikom - nie stały się „nazbyt toporne”, za bardzo „ukierunkowane” na konkret teraźniejszości, a tym samym niezdolne do wywołania zaangażowania u odbiorców „późniejszych generacji”. Cóż z tego, że autorzy Świata nie przedstawionego domagali się sztuki mimetycznej, nieodwołującej się do kostiumu, alegorii czy symbolu, skoro chęć zaistnienia na arenie literackiej zmuszała poetów do podjęcia gry, której reguły skodyfikowano w Książkach zapisów cenzorskich. Pomiędzy teorią
11