rana jest głównie jako zbędny ciężar, to odległe Strasburg i Bruksela jawią się w aureoli nadziei, jako gwarancja humanistycznych wartości,-bezpieczeństwa i, a może przede wszystkim, dotacji. Narody-państwa, dla których naczelną wartością jest zasada nieograniczonej suwerenności zewnętrznej i wewnętrznej, znajdują się w stanic permanentnej konfrontacji między sobą. Takich dysfunkcji ma nie tworzyć „świat współpracujących ze sobą regionów”. Konflikt, widziany przez pryzmat ideologii regionalnych, nie należy do natury rzeczy, nie wynika zc sprzeczności interesów, obiektywnej różnicy potencjałów, konkurencji itd., lecz stanowi emanację „narodowych egoizmów”. Zatem, przez reorganizację politycznej struktury świata, może być zniesiony.
Regionalizm jako polityka to m.in.: 1) sposób na minimalizowanie konfliktów wewnętrznych, 2) zasada budowy „pośredniej” struktury państwa, 3) socjolcchnika „wykorzystywania drzemiącego w terenie potencjału innowacyjności i inicjatywy”, mobilizacji przedsiębiorczości lokalnej, a także „sztuka integrowania spontanicznych działań i mechanizmów zmiany sterowanej”1 oraz 4) technika transformacji ustrojowych w Europie Centralnej; droga do gospodarki rynkowej, sposób na demonopolizację produkcji i usług, pobudzenie konkurencji oraz stopniową wymianę elit.
Wielu obserwatorów współczesnej sceny politycznej twierdzi, że zauważany dziś renesans dawnych regionów oraz proces powstawania nowych Iransgranicznych całości terytorialnych (euroregionów) to nie epifenomen, lecz tendencja stała.
Codzienny napór informacji budzi niepokój nawet wśród tych, którzy, zc wzglądów zawodowych, wyposażeni są w metodę wydobywania regularności z szumów informacyjnych i zdarzeń bez dalszych konsekwencji. Oto w ciągu kilkunastu miesięcy zapada się w sobie i przestaje istnieć z własnej woli największe ideologiczno-militame imperium. Z tygodnia na tydzień trzy państwa bałtyckie odzyskują niepodległość, a pięćdziesięciomilionowa Ukraina, naród o tysiącletniej historii, staje się po raz pierwszy suwerenna. Duńczycy i w znacznym stopniu Brytyjczycy nic godzą się na „trzeci filar” układu z Maastricht. Szkoci są „trzy ćwierci do niepodległości”. Czecho-Słowa-cja od 1 stycznia 1993 roku jest już po „aksamitnym rozwodzie”. 6 lutego 1993 roku parlament Belgii, przewagą dwu głosów, decyduje się na zmiany konstytucyjne zwiększające autonomie Walonii i Flandrii. Ale czy federalizacja powstrzyma tendencje separatystyczne bogatej Flandrii, która nie chce łożyć na podtrzymanie walońskiego przemysłu? Czy Kanada „będzie coraz bardziej przypominać zbiorowisko prowincjonalnych księstw udzielnych i feudalnych baronii”? Czy wc wschodniej części kanadyjskich Tciytoriów Północno-Zachodnich powstanie niezależny Nunavut - ojczyzna 17,5 tysiąca Eskimosów Inuitów?
O autonomię dopominają się Baskowie i Korsykańczycy. O niezależności mówi się w Tyrolu. W Lombardii zwiększa wpływy partia dążąca do oddzielenia Północy od reszty Włoch. Ulster nadal rządzi się „symetrią zabijania”. Trzy narody byłej Jugosławii w dalszym ciągu uwikłane są w krwawej wojnie, od której, wg dawnej prognozy generała Johna Hackctla i innych emerytowanych generałów i doradców NATO, miała zacząć się III wojna światowa2. Inne bałkańskie narody znajdują się na krawędzi pokoju i wojny. Oto Macedonia. „Do roku 1945 Serbia uznawała Macedończyków za Serbów. Do dziś Bułgaria uważa ich za Bułgarów. Jedną trzecią Macedonii chce oderwać Albania. Grecja, na razie, nic nie chce odrywać, żąda tylko zmiany nazwy”3. To tylko kilkanaście spraw z długiego indeksu zdarzeń z ostatnich dwóch lat (1995—1997). Czy to wszystko można zrozu-
111
A. Kukliński, Korporacje rozwoju regionalnego. Idea dla Europy Środko-wu-Wschodniej, „Studia Regionalne i Lokalne” 1991, t. 1 (34), s. 16.
Wybuch przewidywano na rok 1985, zakładając, żc do konfliktu etnicznego na Bałkanach dojdzie w warunkach skrajnej konfrontacji blokowej (Układ Warszawski kontra NATO) i zaangażowania się obu bloków po przeciwstawnych stronach. Zob. J. Hackctt and olher, The Third World War, Berkeley Books, New York 1980, s. 105-112.
S. Tekieli, Macedonia nasza, nie wasza, „Gazeta Wyborcza” 1992, nr 291,
s. 9.