90 Antropologia strukturalna
przez wielu socjologów, hipotezy o pozostałościach matry-linearnych w rodzinie starożytnej. Językoznawstwo dostarcza socjologii danych etymologicznych pozwalających ustanowić między pewnymi terminami pokrewieństwa związki, które nie były dostrzeżone bezpośrednio. Socjolog ze swej strony może umożliwić językoznawcy zapoznanie się z obyczajami, pozytywnymi regułami i zakazami, które pozwalają zrozumieć trwałość pewnych cech języka bądź niestabilność pewnych terminów czy grup terminów. Podczas odbytego niedawno posiedzenia nowojorskiego koła językoznawczego Julian Bonfante ilustrował ten pogląd przypominając etymologię nazwy wuja w niektórych językach romańskich; greckie ■fl-stoę daje we włoskim, hiszpańskim i portugalskim zio i tio, a w niektórych regionach Włoch wuja nazywa się „barba”. Wuj-nudziarz i „boski” wuj — ileż sugestii nazwy te dostarczają socjologowi. Przypominają się natychmiast badania niezapomnianego Hocarta o religijnym charakterze relacji awunkularnej i o skradzeniu ofiary przez krewnych ze strony matki.5 Niezależnie od tego, jak należałoby zinterpretować fakty zgromadzone przez Hocarta (jego interpretacja na pewno nie jest całkiem zadowalająca), nie ulega kwestii, że językoznawca współpracuje przy rozwiązywaniu problemu ujawniając we współczesnym słownictwie uporczywe utrzymywanie się stosunków, które zanikły. Równocześnie socjolog tłumaczy językoznawcy racje jego etymologii i potwierdza jej prawomocność. W nowszych czasach Paul K. Benedict, właśnie dlatego, że zbadał jako językoznawca systemy pokrewieństwa Azji Południowej, mógł wnieść poważny wkład do socjologii rodziny w tej części świata.®
Postępując w ten sposób językoznawcy i socjologowie poruszają się jednak niezależnie po wybranych przez siebie drogach. Zapewne, jedni i drudzy zatrzymują się niekiedy, by przekazać sobie pewne wyniki; wyniki te są wszakże osiągnięte dzięki różnym poczynaniom, a nie podejmuje się żadnego wysiłku, który pozwoliłby jednej grupie korzystać z technicznego i metodologicznego postępu osiągniętego przez drugą stronę. Postawa ta mogła być uzasadniona w okresie, w którym badania językoznawcze opierały się przede wszystkim na analizie historycznej. Językoznawstwo takie nie różniło się bowiem w sposób istotny od badań etnologicznych uprawianych w tym samym okresie. Jego metoda była bardziej ścisła, jego rezultaty — lepiej wyprowadzone. Socjologowie mogli wzorować się na jego przykładzie „rezygnując z widzenia podstawy swych klasyfikacji w przestrzennym rozmieszczeniu aktualnych gatunków” 7, ale, ostatecznie, socjologia i antropologia oczekiwały od językoznawstwa tylko lekcji; nic nie zapowiadało objawienia.8
Narodziny fonologii zburzyły tę sytuację. Odnowiła ona nie tylko perspektywy językoznawstwa; przeobrażenie tych rozmiarów nie pozostaje ograniczone do jednej poszczególnej dyscypliny. Fonologia musi odegrać względem nauk społecznych tę samą rolę odnowicielską, jaką fizyka atomowa odegrała wobec całokształtu nauk ścisłych. Na czym polega ta rewolucja, gdy usiłujemy rozpatrywać ją z punktu widzenia jej najogólniejszych konsekwencji? Odpowiedzi na to pytanie dostarczy nam znakomity mistrz fonologii, N. Trubieckoj. W programowym artykule0 sprowadza on metodę fonologiczną do czterech podstawowych kroków: po pierwsze, fonologia przechodzi od badania uświadamianych zjawisk językowych do badania ich n i e uświadamianej infrastruktury; po drugie, nie chce ona traktować członów jako bytów niezależnych, czyni natomiast podstawą swej analizy zachodzące między nimi r e-1 a c j e; po trzecie, wprowadza pojęcie systemu: „Współczesna fonologia nie ogranicza się do twierdzenia, że fonemy są zawsze członami pewnego systemu, lecz pokazuje konkretne systemy fonologiczne i unaooznia ich strukturę;” 10 wreszcie, po czwarte, fonologia zmierza do odkrywania ogólnych praw, bądź znajdywanych przez indukcję, bądź „wywodzonych logicznie, co nadaje im charakter absolutny” W
Tak oto, po raz pierwszy, jedna z nauk społecznych oka-