76 Pedofilia i kazirodztwo
monolitu i zastosowanie nazw tych zaburzeń do określenia jedynie ekstremalnych postaw wobec ofiary jest typowym błędem redukcjonizmu. Ze szczególną ostrością błąd widać w przypadku „pedofila nerwicowego”. W kontekście, w jakim termin ten bywa używany, chodzi o nerwicę lękową, bo ta stanowi najostrzejszy kontrast z „bezlękowym psychopatą”, podczas gdy nerwica lękowa powoduje zahamowania seksualne, a nie perwersyjną aktywność w tej dziedzinie ludzkich zachowań.
Wychodząc z powyższych przesłanek, angielski psychoanalityk Wiliam Glasser (1998) zaproponował bardziej, jego zdaniem, adekwatne, pozbawione niejasności nazwy dwóch przeciwstawnych typów pedofilów wyróżnionych ze względu na stosunek emocjonalny do stanowiącego ofiarę dziecka. Określając najbardziej według niego istotne cechy krańcowych typów, pedofilów nieempatycznych proponuje on nazwać „nieskomplikowanymi” (invariant), a przedstawicieli przeciwstawnego typu „pedofilami pseudoneurotycznymi”. Autor ten uważa, że pedofil pierwszego typu, czyli nieskomplikowany, zdecydowanie częściej wybiera na ofiary chłopców niż dziewczęta, częściej także jego zainteresowanie kierowane bywa na dzieci przed okresem pokwitania (kiedy narządy płciowe dziecka nie są jeszcze pokryte włosami łonowymi, przez co mają wyglądać bardziej „niewinnie”). Ofiarami zaś typu pseu-doneurotycznego częściej bywają dziewczynki. Największe upodobanie przejawia on do dzieci z wyraźnymi znamionami wstępnej fazy dojrzewania. Jednak przedstawicieli obu typów odstręczają w pełni wykształcone cechy płciowe, co zresztą wynika z definicji tego rodzaju dewiacji popędu seksualnego.
Glasser uważa, że istota pedofilii, bez względu na to, czy jest ona „pseudoneurotyczna”, „nieskomplikowana”, czy też określona w każdy inny sposób, opiera się na dwóch podstawowych procesach psychicznych. Po pierwsze pedofil uważa siebie za dziecko, a w każdym razie nie widzi, czy nie chce widzieć różnicy między sobą a dzieckiem! Nie przyjmuje do wiadomości faktu, że jego struktura psychofizyczna wyznacza inne potrzeby i standardy zachowań. Stąd jest on przekonany, że taki sam sposób przeżywania zbliżeń seksualnych, jaki satysfakcjonuje jego, jest w pełni zgodny z oczekiwaniami dziecka.
Po drugie rozróżnienie na pedofilów łagodnych, uwodzicielskich wobec dzieci i na brutalnych, aczkolwiek bardzo istotne dla opisu szeregu zachowań i dla wyróżnienia odmiennych skutków popełnianych przestępstw, nie ma dostatecznego uzasadnienia w „podstawowych przeżyciach” pedofila, sięgających „najgłębszych pokładów jego jaźni”, ponieważ, jak utrzymuje Glasser, „na samym dnie wszelkich skłonności do seksualnego wykorzystywania dzieci tkwi agresja!” Jest to agresja przeniesiona na obiekt pożądania, w tym przypadku na dziecko, powstała z głębokiego niezadowolenia z własnego ja, które zostało w wyniku przeróżnych negatywnych doświadczeń, głównie z okresu dzieciństwa, mocno uszkodzone i poranione.
I w tym momencie widać różnicę - osoby lubiące przebywać z dziećmi, choć podobnie jak pedofile są zafascynowane dziecięcością, a jednak nie wyobrażają sobie, nawet „w najintymniejszej głębi”, kontaktu seksualnego z dzieckiem. Pragnienie takiego kontaktu wypływa bowiem nie tyle z miłości do dziecka, ile z utajonej (albo nawet jawnej) niechęci do tego dziecka, z potrzeby jego instrumentalnego traktowania, podczas gdy zdecydowana większość osób lubiących kontakty z dziećmi przejawia autentyczną troskę o podopiecznych i odczuwa radość z obserwaqi ich rozwoju i dojrzewania.
Pedofilia jako zjawisko sięgające najdawniejszych czasów podlega określonym prawom dotyczącym różnych aspektów rozwoju i życia społecznego. Seksualne wykorzystywanie dzieci może nasilać się lub maleć, może być bardziej widoczne lub słabo zauważalne w danej kulturze, surowo karane lub tolerowane (szczególnie jego „łagodniejsze formy”). Na temat prawidłowości, jakie rządzą nasilaniem się pedofilii i o jej społecznej percepcji napisano wiele prac ujmujących dynamikę tego zjawiska z różnych punktów widzenia. Wydaje się, że najtrafniejszym wyjaśnieniem wzrostu omawianego patologicznego zjawiska jest łączenie go ze wzrostem liberalizmu w życiu społecznym!
Liberalizm jest oczywiście czymś bardzo potrzebnym, jest głównym wskaźnikiem wysokiej kultury, jako że wyzwalając człowieka z różnych ograniczeń, stwarza mu niespotykane w innym klimacie duchowym możliwości rozwoju. Niemniej jednak obok wielu niekwestionowanych korzyści niesie on także szereg zagrożeń, mówiąc najogólniej, a zarazem obrazowo - na żyznej ziemi także chwasty wyrastają bujniejsze. Obok wszechstronnego wzbogacania się struktury duchowej człowieka, wystę-