to potępiam, ale tak czasami... to trzeba tego ten... No... jak to powiedzieć...
REKTOR
Ze tam od czasu do czasu trzymał kobietę krótko, to mów... ja przepraszam obecną tu przedstawicielkę płci pięknej, ja także to ganię, ale...
ADMIRAŁ
No, w każdym razie marynarz... żołnierz... my, stare wilki morskie, musimy te sprawy nieraz... że tak powiem mocniej...
PRZEWODNICZĄCY
My jeszcze raz powtarzamy, że tego pochwalić się nie godzi, i my, jak tu we trzech stoimy, również mamy żony i nigdy ich... raczej może one nas... mówiąc szczerze... siedzimy nawet pod... No, co tu gadać... pod pantoflem...
Admirał i Rektor cichutko westchnęli.
Ale ja twierdzę, że mężczyzna powinien kobietę tego... coś... bo w przeciwnym razie... ona nas... tego ten...
ADMIRAŁ
Właśnie.
JAN
To są już inne sprawy. Chodzi mi o to, że nie można nadal przedstawiać kapitana jako tkliwego trubadura, skoro miłość pojmował po prostu i mocno. Zbliżam się teraz do rzeczy najważniejszej: do śmierci kapitana.
Zmów wyraźne żywsze zainteresowanie. Zainteresowanie pod-kreślą jeszcze Rzeźbiarz, który siedzi wciąż na uboczu, pali fajkę i zachowuje prawdziwą, a może nawet i demonstracyjną obojętność — teraz nadstawił ucha.