Reagował na „Hej!” i każdy krzyk po kolei,
Od „Psia krew!” aż po „Tłuszcz ci w perukę!”
I na „Panie... ten... tego!” i na „Uch, ty lebiego!”
A już zwłaszcza na „Bo go zatłukę!”
Ale kto, bez obrazy, lubił mocne wyrazy,
Zwykł mu dawać inne imiona.
Ci zbratani z nim całkiem zwab go „Niedopałkiem”, A wrogowie „Ty, kurka pieczona!”
„Choć z wyglądu pokraka, choć z umysłu nie tytan, (Brząkacz nieraz, bywało, zaznacza)
Człek to szczerze odważny! A co trzeba mieć, pytam, Prócz odwagi, by tropić żmirłacza?”
Fakt, że z hien się natrząsał, głową trzęsąc junacko W odpowiedzi na wzrok trupojada,
Łapa w łapę z niedźwiedziem się bawił przechadzką: „Bo go chciałem rozerwać”, powiada.
Za Bułkarza się najął, po czym wyznał ten głupiec,
I szlag mało nie trafił Brząkacza,
Że chociażby miał z czego, nic nie umiałby upiec, Może prócz weselnego kołacza.
Wreszcie wspomnieć wypada ostatniego z kompanii: Był to (kretyn, idiota widoma,
Bzik na punkcie żmirłaczy: Brząkacz, rad takiej manii. Przyjął go z otwartymi rękoma.
Miał być ich Bydłobójcą. Po czym raczył wy bąkać, Kiedy statek tydzień był w drodze,
Źe zabija wyłącznie Bobry. Stracił głos Brząkacz, Zadrżał, długo stał we łzach i trwodze.
Aż na koniec objaśnił, przy czym jąkał się nieco,
Że Bóbr jest tylko jeden na statku,
Jego własny, tak swojski, że wprost szukać ze świecą, Rżnąć nie wolno go w żadnym wypadku.
13