tając znany wywód Marksa s Wprowad^U krytyki ekonomii polityczna;.* „Im głąbiej cof^ się w dzieje, tym bardziej występuje jedność a sitem jednostka produkująca, jako nlesamodzieK na, przynależna do większej całości; najprzód j* szcze w sposób zupełnie naturalny w rodzinie i w rodzinie rozszerzonej w ród; następnie w róż. nych formach wspólnoty powstającej se ścierania się i łączenia rodów. Dopiero w wieku XVIII, w „społeczeństwie burźuazyjnym”, rozmaite formy związku społecznego występują wobec jednostki po prostu jako środki do jej prywatnych celów, jako zewnętrzna konieczność. Ale epoka, która rodzi to stanowisko, stanowisko odosobnionej jednostki, jest właśnie epoką najbardziej dotąd rozwiniętych (z tego punktu widzenia ogólnych) stosunków społecznych. Człowiek jest w najbardziej dosłownym znaczeniu (zoon politikon), nie tylko zwierzęciem społecznym, lecz co więcej — zwierzęciem, które właśnie tylko w społeczeństwie może się odosobnić".1 [ Zbieżności Durkheiros z Marksem ujawniają sięTu zresztą szczególnie wyraźnie, jeżeli brać pod uwagę ich stosunek do liberalnej filozofii społecznej, w której, według ich wspólnej opinii, indywiduum było rozpatrywane „nie jako wytwór historii, lecz jako punkt wyjścia historii". Łączyło ich rozpatrywanie podziału pra-II ćy jato stosunku przede wszystkim społecznego, a także przekonanie, ii wytwarza się on w społeczeństwie, nie zaś społeczeństwo wytwarza go. Licznych analogii można byłoby się takie dopatrzyć, w sposobie ujęcia przez obu pisarzy zasadniczych przemiąn świadomości, dokonujących się w miarę podziału pracy. [Nie mamy tu jednak możliwości przeprowadzenia szczegółowego porównania, które musiałoby zająć wiele miejsca, toteż skierujemy uwagę na rozbieżności, ponieważ one właśnie
1K Marks: Przyczynek do krytyki ekonomii polityczne/, Warszawa 1953, i. 223—229.
_
■tkozują najlepiej to, co nu teru internuje, a mfa-mrowicie swoistość durkhdmowsklcj koncepcji soli-dążności społecznej,
Mieliśmy jut sposobno# wspomnieć, li tezy Dtirkheima na temat integracyjnej roli podziału pracy odnosiły się wyłącznie do sytuacji „normalnych", przy czym „normalno#" jakiegoś zjawiska nie polega bynajmniej na Jego pospolitość. Z punktu widzenia wyobraień Durkheim rzeczywistość ówczesnego kapitalizmu zasługiwała z pewnością na miano „anormalnej", gdyż obfitowała w zjawiska wskazujące na zakłócenia solidarności ipo* łecznej, tajcie na przykład, jak kryzysy ekonomia’ ne czy tei nasilająca się walki pracy z kapitałem, charakterystyczna zwłaszcza dla wielkiego przemysłu. Obserwując te fakty, Durkheim uważał za konieczne stwierdzić, ii „chociaż normalnie podział pracy wytwarza solidarność społeczną, to zdarza się wszelako, ii ma on skutki zgoła inne lub nawet przeciwne".1 Charakterystyczne jest wszakże to, że owo stwierdzenie nie skłania go w najmniejszym nawet stopniu do rewizji wyobraień o społecznych skutkach podziału pracy, lecz powoduje jedynie próbę okazania, ii wszystkie objawy dezintegracji są „odchyleniami”, nie zaś „logicznym wynikiem" systemu. Walkę klas będzie on więc tłumaczył /aktem, ie podział pracy nie jest jeszcze „samorzutny”, tzn. społeczne sytuacje jednostek nie są zgodne z ich naturalnymi zdolnościami. Za wyjaśnienie anomii posłuży kon- - / statacja, ii dawne systemy moralności uległy rozkładowi, a na ich miejscu nie zdołało się pojawić nic takiego, co mogłoby posłużyć za regulator ludzkiej działalności Innymi słowy, wszystkie niepokojące objawy zostaną po saint-simonistowsku ! przypisane nie nowym stosunkom społecznym, lecz tylko przejściowej niedoskonałości tych stosun- i ków.
1E, Durkheim; De la iltision du trawił soefat, cyt wyd, s. W.
51
i*