doświadczalnie, że (w zależności od warunków zewnętrznych) optymalny zakres temperatur spalin leży w granicach od 180 do 300°C, podczas gdy temperatura spalin podczas regulacji spalania w odniesieniu do temperatury wody (czyli wszystkie tradycyjne regulatory) przekracza bardzo często 500*0. Zdaję sobie sprawę, że w ten sposób mam zbyt niski „współczynnik nadmiaru powietrza”, ale ostatnio znalazłem pewne rozwiązanie. Po prostu utrzymuję lepszy przelot powietrza przez ruszt - co kilka godzin lekko obsypując zgromadzony na rusztach popiół.
Z moich doświadczeń (ostatnie dwie zimy) wynika, ze spalam około 25% mniej węgla. Przy niewielkich mrozach wystarczy zasypanie pieca do pełna dwa razy na dobę. Mam trochę mały pice, ale przy poprzednim sposobie palenia zasypany piec „na noc” - nic wytrzymywał do rana - po prostu węgiel się wypalał. Aktualnie raz rozpalony piec mogę podtrzymywać nawet ponad dwa czy trzy tygodnie bez rozpalania i do tego kilkakrotnie zmniejszyła się ilość popiołu. Pewnym plusem tego palenia jest też bardziej równomierne utrzymywanie temperatury pomieszczeń. Przy normalnym paleniu, krótko po zasypaniu pieca węglem, następuje dość silny wzrost temperatury, a potem jej opadanie.
Ważną sprawą jest odpowiednie „rusztowanie”: trzeba robić to nie za mocno - bo w przeciwnym wypadku razem z popiołem wpadają do popielnika spore kawałki żaru, czyli węgla, który jeszcze się nic dopalił. Nic można także za mało „rusztować”, ponieważ nadmiar popiołu staje się izolatorem ciepła i woda słabiej odbiera ciepło z palącego się na rusztach węgla. Popiół wstrzymuje wtedy
przepływ powietrza przez rozpalony węgiel, co z kolei pogarsza warunki spalania. Przy pewnej wprawie można uzyskać efekt, kiedy wyraźnie słychać „ciąg w kominie” po otwarciu przez regulator dopływu powietrza. Zamknięty dopływ powietrza jest jednocześnie ograniczeniem wylotu spalin do komina zgodnie z zasadą, żc skoro nic nic wleci, to i nic wyleci, tak więc spaliny muszą „poczekać”, aż oddadzą część ciepła wodzie w piecu, która przeniesie to ciepło do kaloryferów. Dopiero po ostudzeniu spalin regulator ponownie wpuści następną porcję powietrza itd.. itd
Dziś w wielu rozwiązaniach są stosowane wentylatory nawiewające powietrze do komory, ale przecież w pewnym stopniu powodują one przyśpieszony przepływ spalin i to gorących, wentylator wyłączy się dopiero, kiedy woda osiągnie zadaną temperaturę - przez ten czas wsad węgla osiąga niesamowite temperatury.
Planuję w przyszłości dorobić mieszany sposób regulacji, tzn. dwa (przynajmniej) punkty pomiaru temperatury, wentylator nawiew u, ale sterowany temperaturą spalin i pompkę sterowaną temperaturą wody w piecu. Całością musi kierować oczywiście jakiś mikrokontroler.
A wracając jeszcze do pompki wodnej w układzie c.o., to owszem, przyśpiesza ona obieg wody, ale przecież i woda musi mieć czas na pobranie ciepła z pieca, a także czas na oddanie go w grzejnikach. Patrząc na wykres przcnikalności ciepła przez ścianki, aby utrzymać duży odbiór ciepła z paleniska przez szybko płynącą wodę, musimy utrzymywać wysoką temperaturę paleniska. Podobnie jak nastała „moda” na instalacje z małą ilością
wody. Mówi się, że dzięki temu bardzo szybko nagrzewają się grzejniki - bo to prawda, ale chyba jeszcze szybciej stygną, kiedy w piecu zgaśnie. Ma to znaczenie tylko wtedy, kiedy dom jest dobrze ocieplony, a piec nastawiony na cykle pracy w zależności od godzin nieobecności domowników. Ale jeżeli przez cały czas w domu przebywa choćby jedna osoba, to i grzejniki powinny grzać przez cały czas. tak więc prędkość oddawania ciepła przez grzejniki nie gra wielkiej roli w temacie oszczędności. Podobnie niewielki wpływ ma „ilość wody w obiegu”. Przecież to piec - a dokładnie paliwo -jest źródłem ciepła, a nic woda czy kaloryfer. A ilość ciepła, którą piec ma „włożyć” w utrzymanie temperatury w domu, zależy przede wszystkim od ilości traconego przez budynek ciepła, a nic ilości krążącej wody.
Gdybyśmy mieli superizolowany dom (teoretycznie - termos), być może rozgrzewalibyśmy w piecu tylko dwa razy przez całą zimę. Przecież woda i grzejniki stanowią jakby tylko „pas transmisyjny”, którego zadaniem jest przenosić tyle ciepła do pomieszczeń, ile go w pomieszczeniach ubywa. Musimy jeszcze pamiętać, żc „przcnikalność ciepła” przez ścianki określonych materiałów zawsze jest silnie powiązana z różnicą temperatur, im większa różnica, tym szybciej ciepło przenika. Ta zasada nie odróżnia, czy to są straty (np. przez ściany budynku), czy odbiór ciepła (np. przez ścianki w kotie c.o.).
Mam nadzieję, że przedstawione przeze mnie infonnacje i wyniki własnych doświadczeń zostaną skutecznie wykorzystane przez Czytelników EdW.
Wiesław Krzemiński
W swoim domu mam piec c.o. (tzw. wielopali-wowy), w którym pali się dosłownie wszystko. obecnie palę miałem węglowym i trocinami z pobliskiego tartaku. Pice jest wyprodukowany przez jedną z firm. a wyposażony w nadmuch innej firmy. Jedno z drugim znakomicie współpracuje. Problem polega jednak na tym, żc wszystko jest dobrze dopóty, dopóki temperatura na dworze wynosi np. -20°C - w piecu pali się bez przerwy i woda w bojlerze jest ciepła. Gdy w domu jest cieplej, w piecu pali się tylko kilka godzin i w' momencie. gdy piec stygnie, również stygnie woda w bojlerze. Powodem jest to, żc mam pionowy bojler (200 litrów), w którym znajduje się wężownica w kształcie spirali o ok. 12m długości. Jest to bardzo dobre rozwiązanie, woda szybko się nagrzewa i nic miesza się ciepła z zimną, tak jak w poziomym bojlerze. Ale w sytuacji gdy kocioł stygnie, to również stygnie woda w bojlerze, ponieważ wężownica
znakomicie oddaje nagromadzone ciepło i w efekcie woda rano jest prawic zimna (pompa cyrkulacyjna. którą steruje sterownik nadmuchu, wyłącza się przy 20°C), a jeżeli zakręcę wężownicę wieczorem, to mam następnego dnia ciepłą wodę. Chciałbym, żeby ktoś zaprojektował sterownik wężowni-cy (czy też nagrzewnicy c.w.u), który odcinałby ją w chwili, gdy zaczyna ona wychładzać wodę. W jaki jednak sposób wykryć - kiedy to się dzieje? Może zastosować dwa czujniki na wejściu i wyjściu nagrzewnicy oraz układ, który porównywałby obie temperatury lub odcinał ją poniżej nastawionej temperatury? Może ktoś z Czytelników' zna lepsze rozwiązanie.
Warto byłoby także zaprojektować układ naprowadzający baterię słoneczną na słońce. Konstrukcja samej baterii może być różna -zwierciadło lub panel. Nic chodzi o jakieś cudowne osiągi ogrzewania domu, ale o to,
zęby w upalne dni lata mieć ciepłą wodę. Oczywiście koszt baterii powinien być nie za duży. Trzeba byłoby również przemyśleć - jak zamocować baterie i na czym, oraz jak sterować dwoma silnikami: pion i poziom. Gdyby takie urządzenie powstało, można byłoby zaoszczędzić prądu lub opalu, a tym samym pieniędzy i czasu.
Jeszcze inną propozycją jest elektrownia wiatrowa niewielkiej mocy służąca do oświetlenia domu. Myślę, że w obecnych czasach powinno się szukać taniej (darmowej) energii i nic zanieczyszczać środowiska. Uwagę trzeba zwrócić na koszty wykonania i eksploatacji, tak żeby w niedługim czasie się zwróciły.
Mam nadzieję, żc ktoś z Czytelników EdW podejmie się wykonania którejś z moich propozycji, oczywiście z korzyścią także dla innych.
Andrzej Fryźlewicz
62 Listopad 2005 Elektronika dla Wszystkich