116 Cifić 2, rozdział f'
śmiałym krokiem, bo zawsze wiemy, gdzie jesteśmy i ^ dzimy, dokąd idziemy. Oprócz tego, rozbiór wspiera ||| tym wszystkim, co nam jakąkolwiek pomoc przyni^. może. Umysł nasz, tak przez się słaby, znajduje w ni^. dźwignie wszelkiego rodzaju; i fenomena natury z tąj samą łatwością postrzegać zdaje się, jak gdyby sam nimi rządził.
Lecz żeby dobrze sądzić o tym
tU za rozbiorem, me xof za ima- , , • i i • •
ginach brze poznać; inaczej skutki jego
za skutki imaginacji mylnie po-czytamy. Wtedy z powodu, że wyobrażenia, które oderwanymi nazywamy, pod zmysły nie podpadają, rozumieć będziemy, że one też od zmysłów nie pochodzą; a że tego, co one z czuciem spólnego mają, widzieć wtedy nie będziemy, uroimy sobie, że są czym inszym od czucia. Uprzedzeni tym błędem zaślepimy się względem ich początku i rodzenia się; niepodobna nam będzie postrzec, czym są, a jednak będziemy mniemali, że to postrzegamy; same przywidzenia zostaną udziałem naszym. Raz wyobrażenia będą u nas jestestwami, same przez się bytność w duszy mającymi, jestestwami wrodzonymi albo jestestwami przydanymi następnie do jestestwa duszy; drugi raz będą jestestwami, które nie mają bytności tylko w Bogu i które w nim tylko widzieć będziemy11. Podobne marzenia muszą
■
I
o
Stłuką rozumowania jest dobru trobionym {(tykiem 117
koniecznie oddalić nas od drogi odkryciów* i wtedy nie inaczej jak tylko2 3 z błędu do błędu postępować będziemy. Otóż są układy, które rodzi imaginacja: skorośmy raz je przyjęli, niepodobna jest, żebyśmy mieli język dobrze utworzony, i prawie zawsze źle rozumować musimy, bo źle rozumujemy o władzach naszego umysłu.
Nie tak, jakośmy już widzieli, postępowali ludzie najbliżsi rąk sprawcy natury. Chociaż wtedy szukali oni nie wiedząc, czego szukają4, dobrze jednak szukali; i często znajd^vali nie postrzegając tego, że szukali. Bo potrzeby, które im Twórca nadał, i okoliczności, w których ich postawił, przymuszały ich do postrzegania i często ostrzegały, aby nic przez imaginacją nie roili. Rozbiór tworząc ich język tworzył go dobrze, bo zawsze nadawał pewne znaczenie wyrazom5 6 7; a język jeszcze nieobszerny, ale dobrze zrobiony, do najpotrzebniejszych prowadził odkryciów*. Nieszczęściem nie umieli ludzie postrzegać, jakim sposobem wiadomości nabywali. Rzecby można5, że nie zdolni są dobrze czynić, jak tylko to8, co czynią mimo swej wiedzy ; a filozofowie, którzy by z większym rozsądkiem szukać powinni byli4, zdawali się częstokroć szukać tak, żeby nic nie znaleźli albo żeby się obłąkali. (Cours (Tźtudes, Art de penser, cz. 2, rozdz. 5).
Wytyka tu Autor mniemania Kartezjusza i Mallebran-che’a1, które w osobnym swym dziele pod tytułem TraiU des syslimes obszernie rozstrząsa i gruntownymi dowodami zbija (Nota tłumacza).
1 Sens właściwy: które mają bytność tylko w Bogu i które w nim tylko widzimy (n'existent qu'en Dieu, et que nduś ne voyons qu’en lui).
* Na tym kończy się przypis w II i III wyd. -
Tak w II i III wyd. W wyd. I: „inaczej tylko".
8 Tak w II i III wyd. W wyd. I: „czego szukali".
Tak w II i III wyd. W wyd. I: „którzy... powinni by byli"
* Sens istotny: zawsze wyznaczał znaczenie wyrazów (dźUmautU
toujours le sens des mots).
W II i III wyd.: „postrzeżeń'9.
• Tak w II i III wyd. W wyd. I: „Możnaby mówić".
Tak w II i III wyd. W wyd. I: „czynić tylko to“.
W II i III wyd.: „drogi prawdziwych postrzeżeń".