działania”, a wraz z tym odwrócić się od takich opinii, które pod innym niebem wzrósłszy, „nie mogły dotąd aklimatować się niejako w ojczystym powietrzu, ani potrafią zrzec się nabytków w obcym tylko układzie przydatnych”42.
Myśl ta stała się dewizą postawy obronnej, wyrażającej się w przekonaniu, iż cechy rdzenne, stanowiące o historycznej indywidualności narodu, są wartością nadrzędną i samoistną, nie wymagającą uzasadnień racjonalnych. Postawa ta przez sto lub więcej lat przeświecać będzie w najróżniejszych nurtach politycznych, od prawicy do lewicy: przez cały czas niewoli idee polskie będą współzawodniczyły o to, która z nich bardziej jest rdzenna, która mocniej w tradycji narodowej zakorzeniona. Argument taki miał potężny walor perswazyjny, a pojemna tradycja pomieściła wszystkie przeciwieństwa.
Szaniawski, zauważmy, pisał o obcych „normach”, „wzorach”, „nabytkach”, a z drugiej strony o „cechach” albo ,,znamionach” narodowości, ale wcale niełatwo się dowiedzieć, jakie to konkretne wzory i znamiona miał na myśli. Trzeba sięgnąć do jego rękopisów, aby się upewnić, że temu ex-jakobinowi chodziło głównie, a z biegiem lat coraz bardziej, o „rozciągnięcie warownego kordonu’*, który by Polskę odgrodził od zachodniej filozofii sceptycznej, w tym zwłaszcza od „liberalnego rokoszu i burzących towarzyski porządek teorii”, które się wylęgały z rewolucyjnego chaosu4 . Wszelako modelowa abstrakcyjność większości ówczesnych wywodów na temat narodowości i cywilizacji pozostawiała możliwość nader różnych konkretyzacji owych „wzorów” i „znamion”. Sama idea obrony narodowej iścizny przed nalotem obcych wyobrażeń budziła silny odzew emocjonalny: dlatego ten język, raczej sygnałów niż pojęć, upowszechniał się skrywając rozbieżne nieraz zainteresowania i dążenia. Teza ogólna dawała się stosować równie dobrze do prawodawstwa, przemysłu, filozofii lub sztuki, ale na ich gruncie pozostawała nadal wieloznaczna.
Do prawodawstwa stosowano ją często. Aleksander Wielopolski w czasie powstania listopadowego domagał się, aby projektowana nowa konstytucja nie była „owocem oderwanej teoretycznej spekulacji”, lecz „żywym utworem całych dziejów naszych”: „W konstytucji 1 2
narodowej n^e absiractum tego, co każdemu konstytucyjnemu narodowi jest wspólne, mieszczonym być powinno, lecz zasadniczy wyraz żywiołów narodowych”2. Ale ten „wyraz” wykładać można było na wiele sposobów: toż Konstytucja 3 Maja dla jednych była narodowa, dla innych już stekiem obcych wyobrażeń, z duchem praw polskich żadnego nie mającym związku. Kodeks Cywilny był zrazu oczywistym przeszczepem, bez próby adaptacji do gmachu prawa polskiego: a przecież po latach dwudziestu mało kto go już za obny uważał.
Cóż zresztą w XIX-wiecznym prawie mogło być bezspornie narodo- 1 we, organicznie związane z utraconą przeszłością? Można sądzić, że ' w pojmowaniu prawa jako wyrazu narodowości szło nie tyle o artykuły konstytucji i kodeksów, co o stanowisko filozoficzne, o słowo J i o zaklęcie.
Zaklęcie potrzebne było przeciwko cywilizacji — „fałszywej”, lecz nieubłaganej. „Wszyscy teraz, jak widać, z jednego źródła czerpiemy; tak samo wszyscy czujemy, myślimy, piszemy. Czyż to nie jest widoczny skutek powszechnego mechanizmu pojęć, mechanizmu myślenia? W tej jednostajnej cywilizacji, zacierającej właściwość indywidualną i wszystkie pierwotne cechy, jakże trudno odkryć i wyłączyć istotę naszego narodu w rodzinnej jego osiadłości? Też same wszędy formy zewnętrzne i rzecz ta sama, te same widoki, wyobrażenia. [...] Przenoszą się mniemania z jednego kraju do drugiego, jednego trzymają się porządku, w jednych klubach zawarte. Mają tę samą moc i niemoc, tę samą prawdę i nieprawdę”45. Oto dramat epoki. Ten sam, który do naszych dni przeżywają wszystkie bez wyjątku kraje, narody, plemiona, wtedy gdy dociera do nich ekspansja zachodniego typu cywilizacyjnego, -jego wzorców ideowych i ustrojowych, nauki i technologii, kapitalistycznej produkcji i mie- ^ szczańskiego stylu życia. Ta ekspansja wszędzie dzieli inteligencję krajową na „słowianofilów” i „zapadników”, to jest na obrońców rodzimej tradycji i entuzjastów importowanej nowoczesności. Zadaniem tych dwu stronnictw jest wyostrzenie przeciwieństwa zasad aż do granicy, poza którą narodowość kultury i cywilizacja ponadnarodowa jawią się — w patetycznym świecie uczuć i idei — jako i nco mpatibilia.
^ A. M. Skalkowski, Altksandtr Wielopolski w śaiictU archiwów rodzinnych, 1.1, Poznań 1947,5- 166. 183-184;
(.11,5.24, 26.
^ M. Mochnacki, O literaturzepolskiej to toieku dcimifimanym, wyd. H. Źyczyński, Kraków 1923, s. 5. 45
]. K. Szaniawski, O naturze i przeznaczeniu urz'fdowov w spolrcenotci, Warszawa 1808. cyt. wg zbioru: Polska myli Jitoeo/iccna. Oświecenie— Romantyzm, wyd. H. Hinz i A. Sikora. Warszawa 1964, s. 258, 261.
Z rękopisu pl. „Uwagi względem wychowania i nauk” (1821?), w: Płockie rękopisy J. K. Szaniawskiego,
opr. T. Kozanedu, „Archiwum Historii Filozofii i Myśli Społecznej”, t. VII (1961), t. 287.