ten należy odpokutować, aby łśó dale* toki. Stąd konieczność ekspiacji | I
na wartość cierpienia. ^orąj, I
Obecność zla nie jest jednak przyn w życiu ludzkim. Każdy, rozpoczynają ^k0^® I indywidualną egzystencję, zaczyna już ohW°^ I wnego punktu. Jego dusza uczestniczy w pf'~ I swojej ubiegłej historii, we wszystkich dot^i? I czasowych wcieleniach. Partycypuje wiec^' I nosi odpowiedzialność za to, czego dokonała**0” ubiegłych żywotach. I tak „jak nie ma zbrod! I niarza, żeby na jego śladzie nie wyrósł kat*' I (Mickiewicz), tak też nie ma czynu, który nie I spotka się z należną oceną, a gdy przyjdzie — karą. Stąd w języku Towiańskiego ów zwrot I „iść na kręgi". Oznacza on błąkanie się po bez- I drożach, wśród bolesnych „docisków”. Błąkanie I takie może trwać wieki, a dusza ulec degrada- I cji i zostać wcielona w minerał czy zwierzę.
Te jednakże cierpienia mają moc oczyszczającą. Błąkanie może trwać wieki, nigdy — całą wieczność. Poprzez ową wędrówkę dusza dojdzie nieuchronnie do kresu swojej drogi, połączy się I z Bogiem i „zleje" z jego istotą. Tę perspektywę ostateczną otwierał Towiaóski w Biesiadzie. I gdy pisał: , jak wszystkie w czasie swoim gałęzie \boskiego drzewa — A. S.J zazielenieją, wtenczas obłok siedmiu duchów zleje się do łona Ojca Powszechnego i to drzewo szczególne Itj. świat ludzki — A. S.J przyłączy się do drzewa ogólnego Miłości*'. Mimo iż duszę oddziela od Boga przepaść ogromna, to przecież wspólna jest ich istota. Różnica pomiędzy człowiekiem a Bogiem w istocie nie jest jakościowa, lecz ilościowa. Różnica owa wynikła z oddalenia się od Boga; z oddalenia, w miarę którego boakość w człowieku uległa niejako zatarciu. Ale też oddalenie to jest tylko punktem, od którego zaczyna się teraz droga powrotna człowieka do Boga. Droga ta spełnia się przez szereg kolejnych wcieleni następstwo pokoleń
Wiara w oczyszczającą moc cierpienia wi — jak wiadomo — Istotny składnik tnyśll chrześcijańskiej. W Starym Testatnenriecier-pienie było z reguły pojihowane Jako nieodwra -całna kara, która budzić może tyłku w cierpiącym pytanie: za co mnie Panie karzesz? W Nowym Testamencie cierpienie bywa głównie u* działem wybranych, oznacza próbę, przygotowanie, inicjację, ofiarę; jego obecność powinna rodzić w cierpiącym pytanie: do czego mnie Boże pówołujeaz? Oczywiście, mówimy tu o cierpieniu na terenie życia doczesnego; w zakresie życia wiecznego cierpienie pozostało nadal nieodwracalną karą, karą na całą wieczność. To zaś wydawało się absolutnie niesprawicdli-we. „Zemsta — notował A. de Vlgny w swoim Dzienniku — nie jest celem prawa, które całą swoją siłę kieruje wyłącznie ku temu, aby zapobiec powrotowi zła — taki jest duch chrześcijański. Jeśli taki jest duch chrześcijański na ziemi, to czemuż inny duch panuje w niebie, czemuż ustala on wieczne kary, które niczym innym nie są jak zemstą wieczną”4. Bo jeśli tak jest, to Bóg nie jest ani sprawiedliwy, ani miłosierny, lecz tylko groźny i karzący. Stąd wielu myślicieli kwestionowało tę drugą perspektywą — wizję wiecznego potępienia. Protest taki wyrażały palingenetyczne idee BaUan-che’a, saintsimonistów i Piotra Leroux, który był przecież przekonany, iż nie jesteśmy tylko spadkobiercami dawnych generacji, lecz samymi tymi generacjami w ponownym wcieleniu. Protest taki wyraził A. Lamartine w swojej epopei na temat ludzkiego losu historii du-szy oczyszczającej się poprzez kolejne ncele-
4 A. de Vlgnr:
Journal d’un poite, Parła b.r, a. 107.
61