Wolter (Francois Marie Arrouet, Voltaire) (1694 - 1778). Był jedny z najbardziej charakterystycznych reprezentantów epoki oświecenia europejski go. Jego działalność twórcza rozwijała się w dziedzinie filozofii, nauki, poez i publicystyki. Reprezentował bardziej literacko-publicystyczną niż profesjonalni formę filozofowania. Jego wyczucie potrzeb i problemów społecznych znajdować ło odbicie w koncepcjach filozoficznych. Zgodnie z naczelnym hasłem swej epoki główną instancją poznawczą prowadzącą niezawodnie do prawdy był dla niego rozum. Był zwolennikiem deizmu, poglądu, który zakładał Istnienie Boga jako istoty Najwyższej i stwórcy świata, który porównywał do zegara (nie mogę pojąć, by ten zegar mógł istnieć, a nie było zegarmistrza), jednocześnie głosił tezę o Jego nieingerencji w przebieg procesów przyrodniczych i społecznych. Odrzucał kar-, tezjański dualizm i podważał tezę o nieśmiertelności duszy. Krytycznie odnosił się do Biblii jako źródła historycznego. Zaproponował nowe rozumienie historii.^
W miejsce idiografizmu, opisywania dziejów dynastii i wojen, historia ma objąć;; uwagą poznawczą dzieje cywilizacji, kultury nauki, sztuki oraz działalność materialną społeczeństw. Jego filozofia historii miała wydźwięk pesymistyczny. Zło > moralne jest zawinione przez człowieka. Występował przeciw wszelkim formom nietolerancji i fanatyzmu. Głosił pochwałę życia prywatnego wśród przyjemności i§| i udogodnień, jakie daje cywilizacja i spokój społeczny.
Prawem naturalnym jest to, co natura przykazuje wszystkim ludziom. Wychowałeś dziecko, ; H winno ci ono szacunek, jako swemu ojcu, wdzięczność, jako swemu dobroczyńcy. Masz "fi prawo do płodów ziemi, którą uprawiałeś własnymi rękami. Dałeś i otrzymałeś słowo, winno j| być ono dotrzymane.
W żadnym razie prawo ludzkie nie może się opierać na czymś innym niż na prawie natury. Zasa-jiM dą wielką, zasadą powszechną obu praw jest na całej ziemi: «Nie czyń drugiemu, co tobie nie 5f§ milo.* Otóż nie widać sposobu, aby w zgodzie z tym prawem jeden człowiek mógł powiedzieć |J|| do drugiego: «Wierz w to, w co ja wierzę, a w co ty wierzyć nie możesz; inaczej zginiesz.* Tak s się mówi w Portugalii, w Hiszpanii, w Goa. Obecnie w niektórych krajach poprzestaje się na tym, Ja| że się mówi: «Wierz albo cię znienawidzę. Wierz albo wyrządzę ci wszelkie zło, na jakie się będę | mógł zdobyć. Potworze, nie wyznajesz mojej religii, nie masz przeto żadnej religii. Niechże cię mają w ohydzie twoi sąsiedzi, twoje miasto, twoja prowincja."
Jeżeliby takie postępowanie wynikało z prawa ludzkiego, Japończyk nienawidziłby Chińczy- j ka, Chińczyk zaś miałby odrazę do Syjamczyka. Ów prześladowałby Gangarydów, a ci rzuciliby się na mieszkańców Hindostanu. Mongoł wydarłby serce pierwszemu z brzegu Malabar-czykowi, którego by napotkał, Malabarczyk mógłby udusić Persa, Pers mógłby zarżnąć Turka, a wszyscy razem rzuciliby się na chrześcijan, którzy tak długo pożerali się wzajemnie.
A więc prawo nietolerancji jest niedorzeczne i barbarzyńskie. To prawo tygrysie. Ale jest ono tym straszniejsze, że tygrysy rozszarpują po to, aby jeść, my zaś wyniszczyliśmy się dla paragrafów.
Nie trzeba zbyt wielkiej sztuki ani wyszukanej elokwencji, aby dowieść, że chrześcijanie winni tolerować się wzajemnie. Posunę się dalej: mówię wam, że powinniśmy wszystkich ludzi uważać za swych braci. Co? Turek jest moim bratem? Chińczyk jest moim bratem? Żyd? Syjamczyk? Tak, z całą pewnością. Czyż nie jesteśmy wszyscy dziećmi tego samego ojca, stworzeniami tego samego Boga?
Ależ te ludy nami pogardzają! Ależ one biorą nas za bałwochwalców! No, dobrze, to im powiem, że najzupełniej nie mają racji. Zdaje mi się, że mógłbym przynajmniej zachwiać nadętym uporem imana lub talapona, gdybym odezwał się do nich mniej więcej tak:
«Ten mały glob, który jest tylko punktem, toczy się w przestrzeni jak tyle innych globów. Jesteśmy zagubieni w tym bezmiarze. Człowiek, mający około pięciu stóp wysokości, jest na pewno drobiną pośród stworzenia. Jedna z tych istot niedostrzegalnych, gdzieś w Arabii lub w kraju Kafrów, rzecze do kilku swych sąsiadów: 'Słuchajcie mnie, albowiem oświecił mnie Bóg tych wszystkich światów. Jest na ziemi dziewięćset milionów takich maleńkich mrówek jak my, ale tylko moje mrowisko jest miłe Bogu. Wszystkie inne ma w obrzydzeniu od wieka do wieka. Tylko ono będzie szczęśliwe, a wszystkie inne będą wiecznie w nieszczęściu.'”
Wtedy mi przerwali pytając, kim jest obłąkaniec, który powiedział tę brednię. Byłbym zmuszony im odrzec: «To wy sami.” Próbowałbym ich następnie ułagodzić, ale to byłoby bardzo trudne.
Przemówiłbym teraz do chrześcijan. Odważyłbym się, na przykład, rzec do dominikanina, inkwizytora dla spraw wiary:
«Mój bracie, wiesz, że każda prowincja włoska ma swoje narzecze i w Wenecji mówi się inaczej niż w Bergamo czy Florencji. Akademia Crusca ustaliła język, jej słownik jest regułą, od której nie należy odstępować, a gramatyka Buonmatteiego jest nieomylnym przewodnikiem, za którym trzeba iść. Ale czy sądzisz, że konsul Akademii, a w jego nieobecności Buonmattei, mógłby z czystym sumieniem nakazać, aby poucinano języki wszystkim mieszkańcom Wenecji i Bergamo, którzy by się upierali przy swej gwarze?”
Odpowiada mi inkwizytor:
«To wielka różnica tutaj chodzi o zbawienie twojej duszy. To dla twojego dobra dyrektorium inkwizycji nakazuje, aby cię pojmano na podstawie zeznania jednej, jedynej osoby, chociażby to był niegodziwiec i kryminalista, abyś nie miał adwokata dla swej obrony, abyś nie znał nawet imienia swego oskarżyciela, aby inkwizytor obiecywał ci łaskę, a następnie cię skazywał, aby cię poddawał pięciu różnym torturom, aby cię potem wychłostano, zesłano na galery lub uroczyście spalono. Ojciec lvonet, doktorowie Cuchalon, Zanchinus, Campegius, Roias,