264 Symboliści
tastycznych opowieści z ust osoby godnej zaufania i szacunku. Ich uwaga jest tak napięta, skupienie tak nabożne, że wydaje się, że są w kościele. Wydaje, się, że są w kościele, że lekki zapach ka-dzidła i modlitwy unosi się pośród białych skrzydeł ich czepców* a budzący szacunek głos starego kapłana rozlega się nad ich głowa* mi... Tak, na pewno są w kościele, w jakimś ubogim kościółku małego* biednego bretońskiego miasteczka... Gdzie więc się podziały pokryto zieloną pleśnią filary? gdzie mlecznobiałe mury z kolorowymi litografiami wyobrażającymi stacje Męki Pańskiej? gdzie drewniana ambona? gdzie wygłaszający kazanie stary proboszcz, którego monotonny głos słychać przecież naprawdę? Gdzie to wszystko? I dlaczego tam daleko, bardzo daleko, wyłania się bajeczne wzgórze* którego ziemia błyszczy cynobrem ?
Ach! Bo oczy i dusze poczciwych chłopek bretońskich nie -widzą już pokrytych zieloną pleśnią filarów i mlecznobiałych murów i kolorowych litografii ze stacjami Męki Pańskiej i drewnianej ambony i starego proboszcza wygłaszającego kazanie!... Jaki cudownie wzruszający ton, jaką świetną barwę słów, przedziwnie przystosowanych do prostych uszu swego tępego audytorium, znalazł ten jąkający się wiejski Bossuet? Wszystkie otaczające przedmioty rozpłynęły się w powietrzu, znikły; on sam, wywoływacz duchów* zniknął także i oto widzialny stał się jego Głos, jego biedny, stary, żałosny, bełkoczący Głos stał się nieodparcie widzialny, i to temu głosowi przyglądają się z naiwną, religijną uwagą chłopki w białych czepcach; to jego Głos — ta po wiejsku fantastyczna wizja, która wyłoniła się tam daleko, bardzo daleko; to jego Głos — ten bajeczny pagórek z cynobrową ziemią, ten kraj dziecinnych marzeń, gdzie dwaj biblijni olbrzymi, których oddalenie zmieniło w Pigmejów, toczą twardą i straszliwą walkę!...
*
To cudowne płótno Paul Gauguina rozświetla naprawdę zagadkę Poematu, stworzonego w rajskich czasach pierwotnej ludzkości) odkrywa niewymowny czar Marzenia i Tajemnicy i uchyla symbolicznej zasłony, którą ręce prostaczków mogą unieść .zaledwie do iMilms y; umiejącemu dobrze czytać rozwiązuje odwieczny psycholo-fllimny problem możliwości istnienia religii, polityki i socjologii; || wrcH/.cie ukazuje pierwotną bestię poskromioną zaczarowanym iiiipojom Chimery. Przed tym fenomenalnym obrazem nie tylko llimiy, sfilistrzały bankier pyszniący się posiadaniem galerii pełnej ..Ihuków Detaille’a (pewna wartość) i; Loustauneau66 (nabierze W dii ości), ale nawet miłośnik sztuki uchodzący za inteligentnego I luk dalece zaprzyjaźniony z młodymi zuchwalcami, że godzi się nu Iduzcńską koncepcję pointylistów, zawoła:
„(), nie!... Tego za wiele!... Czepce i chustki z Ploermcl, Bretonki | tlo togo współczesne, na obrazie nazwanym: Walka Jakuba z Anio-h>ni! Oczywiście nie jestem reakcjonistą, uznaję impresjonizm, llHJiuję nawet wyłącznie impresjonizm, ale...“
A któż panu powiedział, drogi panie, że tu chodziło o impre-■| ciii izm?
*
Myślę, że istotnie byłby już czas, aby rozproszyć to denerwujące nli'|»orozumienie wywołane słowem impresjonizm, którego po-' wużnio nadużyto.
Dla publiczności —rozumiem pod tym słowem tę maleńką gil rutkę mniej więcej inteligentnej publiczności, która się jeszcze Interesuje ową anachroniczną błahostką, Sztuką — istnieją, jak wiadomo, tylko dwie grupy malarzy rjmalar ze akademiccy, to znaczy ul, którzy przyzwoicie wykształceni, dyplomowani i opatentowani jtiKez Wydział Sztuk Pięknych z ulicy Bonapartego, handlują po lichwiarskich cenach oficjalnym pięknem — i, z drugiej strony, 111 ul urze^impresjoniści, to znaczy ci wszyscy, którzy zbuntowani przeciw bezmyślnym gustom bulwarowych krytyków i przeciw niedouczonym odklepywaczom szkolnych formuł, pozwalają sobie nu zarozumiałą swobodę oryginalności.
Wszystko byłoby w porządku i ta nazwa mogłaby być równie dobra jak każda inna. Niestety, nawet najszerzej rozumiana, nazwa
Edouard Dćtaille (1848-1912) — modny batalista francuski. Loustauneau — trzeciorzędny malarz tidn XIX w.