Bo ziemia to jest odskocznia do Nieba, Gdzie duch Ojczyznę swoją wieczną ma. Wszak ziemię tylko stopy dotykają,
A myśli w górę ulatywać chcą...
Więc po co pętać ją w grzechu kajdany. Rozkosze złudne bez pamięci pić?
Skoro tam w Górze los dla nas wybrany. Tu więc umierać - aby potem żyć!
Ciche doliny, szumiące ruczaje.
Cieniste lasy. łąk kwiecistych toń.
Wśród nich zielone zadumane gaje To ma kraina, przejścia mego błoń.
Przebiegam przez nie a tylko przystaję. Gdy ptaszków w gaju zakwili mi głos.
On to otuchy serdecznej dodaje.
Darzy przeczuciem - jak szczęsny mój los.
Kiedy na góry spojrzę ulubione.
Które tajemnic odtwarzają mit.
Realne stają się szlaki wyśnione. Które prowadzą na najwyższy szczyt!
Nad nim to błękit wabi moje oko,
A nad błękitem jest tajemnic mur,
Nad murem w głębi wzniesienia wysoko.
Wiem że jest wolność, bez gwiazd i bez chmur.
Stamtąd to płyną ukojenia dźwięki.
Nie znane dotąd co zdają się snem.
Nie czuję wtedy życia mego męki.
Błogość nieznana jest udziałem mym.
Więc tam wzlatywać pragnę w każdej życia chwili. Porywem serca - w którym słyszę głos.
Że Prawda wieczna nigdy się nie myli.
Bo tam dopiero szczęsny życia los.