.-r—~
I
- Być aktorką! - Ja wiem, to nie tylko moje pragnienie. Tysiące przede mną, tysiące razem ze mną - marzyło, marzy i będzie o tym marzyć. Ja jestem już studentką Warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły. Aktorskiej. Są tacy, którzy mi zazdroszczą. Nie wiedzą, jak długa i trudna była moja droga do szkoły.
Powiedziałam sobie jeszcze w szkole: „moje miejsce jest w teatrze". Kiedy robiłam przedstawienia, akademie, kabarety, •wieczorki poezji - nigdy nie traktowałam tego jak zabawy. Sprawdzałam siebie, swoje aktorskie możliwości. Kiedy uczyłam się gry na pianinie, też myślałam: - to przyda mi się w teatrze.
Zbliżała się matura i trzeba było powiedzieć, że chcę zdawać do szkoły aktorskiej. Sprzeciw rodziców nie zdziwił mnie wcale. Pomyślałam sobie, że Ćwiklińskiej też nie chcieli pozwolić na to, aby była aktorką. Poszłam na egzamin dobrze przygotowana: kawałek prozy, wiersz, piosenka. Odpadłam... W pierwszej eliminacji; po pierwszych słowach tekstu komisja orzekła: wada dykcji. Jak to się stało, że nikt tego nie zauważył przedtem?... Dlaczego nie poszłam do poradni? Przecież przy Szkole działa stale i można tam sprawdzić, czy warunki zewnętrzne, głosowe, sprawność ruchowa - predestynują do zawodu aktora, czy też nie.
Mało kto jednak chodzi do poradni - bo po co ma się dowiadywać, że się nie nadaje?... Ale jeśli pomimo wszystko chce być aktorem?
Postanowiłam mimo porażki nie załamywać się, tylko ostro wziąć się do roboty. Cały rok brałam lekcje: tańca, rytmiki, muzyki, no i oczywiście lekcje dykcji. Ćwiczyłam jak Demoste-
nes, tyle że zam iast kamyczków, wkładałam do ust koreczki. Po roku pojechałam na egzamin do Krakowa. Wszystko wskazywało na to, że egzamin wypadnie dobrze. Odpadłam... Oceniono bardzo nisko to, co przygotowałam. Podobno „za lirycznie" mówiłam swój tekst, byłam według egzaminatorów „za grzeczna". ^
Co robić? Rodzice uważali, że należy szybko zdawać na inrW wydział. Byłam kiedyś dobrą uczennicą, uchodzę za inteligentną. Ale ja chcę być w teatrze, tylko w teatrze!
Uparłam się. Postanowiłam, że zacznę pracować jako adeptka. Dowiedziałam się, że w niektórych teatrach na prowincji przyjmują trochę młodzieży bez szkoły. Młodzi są potrzebni do małych ról, na nagłe zastępstwa. Ruszyłam „w Polskę". W piątym, z kolejno przeze mnie odwiedzanych teatrów, zostałam zaangażowana.
We wrześniu stawiłam się zgodnie z umową. Wynajęłam ■ zimną komórkę-pokój i zaczęłam uczęszczać na próby. Jako widz. Do końca roku-nie postawiłam nawet nogi nascenie-za to przechodziłam kilka angin. Na święta pojechałam do domu. Matka ręce załamała. Zaczęło się intensywne odżywianie, wizyty u lekarza, stwierdzono początki anemii i nie wyleczone zapalenie oskrzeli. Dostałam wymówienie z teatru. Nic nie zostało mi oszczędzone. Ale ja i tak będę zdawać do szkoły jeszcze raz - postanowiłam.
Zabrałam się znów energicznie do pracy; nad fragmentem „Antygony”, nad piosenką Polly z „Opery za trzy grosze". Ćwiczyłam dykcję, chodziłam na angielski.
Za trzecim razem - zaliczyłam. Myślałam, że oszaleję ze szczęścia!
12