Głośny łomot do drzwi wyrwał mnie ze snu. Była dopiero j dziewiąta rano. Nikt nie przychodził do mnie tak wcześ-jl nie; wszyscy wiedzieli, jak długo śpię. Nawet Noah, z którym umawiałam się już od miesiąca, nauczył się, że nie powinien dzwonić ani zjawiać się u mnie o tak nieludzkiej porze.
Z przyzwyczajenia schowałam srebrny nóż do kieszeni szlafroka, zeszłam na dół i spojrzałam przez wizjer.
Po drugiej stronie stał Tatę, który wyglądał, jakby sam dopiero wstał.
— Co się stało? — zapytałam.
- Musimy jechać do ośrodka. Don na nas czeka. We-1 zwał już Juana i Dave a.
Zostawiłam drzwi otwarte i poszłam na górę, żeby coś na siebie wrzucić. Nie było mowy, żebym pokazała się w piżamie z Tweetym; z pewnością nie zyskałabym w ten sposób szacunku u moich ludzi.
Umyłam zęby i szybko się ubrałam. Mrużąc oczy w ostrym blasku słońca, wskoczyłam do samochodu Tatę’a.
- Wiesz, dlaczego nas wzywają? 1 dlaczego Don najpierw do mnie nie zadzwonił?
Tatę odchrząknął.
- Chciał poznać moją opinię, zanim z tobą porozmawia. Wczorajszej nocy w Ohio popełniono kilka morderstw. Bardzo widowiskowych, bez ukrywania ciał. Właściwie /,włoki zostały specjalnie wystawione na widok publiczny.
- A co w tym takiego dziwnego? Owszem, straszne, ale »liyba nie bardziej niż zwykle. — Byłam zdezorientowana. Nie pędziliśmy od razu na każde miejsce zbrodni, bo i tak nie bylibyśmy w stanie wszystkimi się zająć. Tatę czegoś mi nie mówił.
- jesteśmy prawie na miejscu. Don zaraz wprowadzi cię w szczegóły, ja miałem tylko cię przywieźć.
Zanim Tatę dołączył do Dona, był żołnierzem w jednostce specjalnej. Lata spędzone w wojsku właśnie dały
0 sobie znać. Wykonuj rozkazy, nie podawaj w wątpliwość
• lecyzji dowództwa. Właśnie to Don lubił w nim najbardziej... natomiast ja przyprawiałam go o niestrawność, bo moje motto było całkowitym przeciwieństwem tych zasad.
Po dwudziestu minutach dotarliśmy do ośrodka.
1 Jzbrojeni strażnicy jak zwykle machnięciem ręki przepuścili nas przez bramę. Tatę i ja przyjeżdżaliśmy tutaj tak
* zęsto, że już nawet nie pokazywaliśmy identyfikatorów. Znaliśmy ich wszystkich po imieniu, pamiętaliśmy również ich stopnie i numery służbowe.
Don czekał na nas w swoim biurze. Chodził po pokoju z kąta w kąt. Zdziwiona uniosłam brwi; mój szef był zazwyczaj spokojny i opanowany. W takim stanie widziałam go dopiero po razu drugi od chwili, kiedy mnie
41