Zaczęłam przyglądać się zaistniałym szkodom i przyjęłam, że - po pierwsze, ewidentnie dzięki prawu średniej arytmetycznej lub po drugie, dzięki prawu podaży i popytu - nie zdołam zrobić wystarczającej liczby programów i w czasie najbliższych występów i tak przynajmniej jednego zabraknie.
Wychodząc do Knobbego po niezbędne materiały, w salonie natknęłam się na Floss. Miała na sobie masę plastyczną i przebierała pióra i stare gazety, mrucząc pod nosem.
- Kurczaki po prostu nie wytrzymują tak długo, jak powinny.
Byłam bardzo szczęśliwa.
- Cześć ci, Knobbe Trzeci - wyśpiewałam, wchodząc do sklepu.
Na twarzy, która zwróciła się do mnie, widoczne było zafrasowanie.
- Persja. Jak tam przedstawienie? Widziałem je wcześniej - powiedział z troską w głosie.
- Nie powiedziałeś mi, że się wybierasz! Narobiłabym szumu i dostałbyś specjalny program na własność.
- No właśnie dlatego nic nie powiedziałem.
Westchnęłam, a Knobbe Trzeci się uśmiechnął.
- Podobało mi się. Uszczypliwe, niegłupie i nieprze-gadane. Świetna krytyka społeczna. Świetne lalki. Pozytywna energia. Magia.
Promieniałam.
- Knobbe Trzeci, dziękuję.
Przechylił głowę i kiwnął lekko, po czym znowu się zatroskał.
- Słyszałaś, co ludzie gadają, prawda? - rzucił jak gdyby od niechcenia. Pytanie wymknęło się jak niewielkie zawirowanie wydychanego powietrza. Wachlowałam się kilkoma kartami sztywnego ozdobnego kartonu.
- Nie bardzo, szczerze mówiąc. Byłam dość zajęta.
- Może powinnaś posłuchać.
Moja dłoń przestała się poruszać. Moje oczy przerwały skanowanie dekoracyjnych papierów, które chciałam przeznaczyć na okładki.
- Dobra, no to mów. Czemu uważasz, że powinnam zacząć słuchać tego, co ludzie gadają?
- Krążą złe plotki.
- Zawsze krążą jakieś złe plotki.
- O sztuce - dodał.
- Nie rozumiem. O czym ty mówisz? Sprzedajemy całą salę. Mamy listę oczekujących na wolne miejsca. Musieliśmy kupić nowy komputer, na miłość Mab! -Przejęłam powiedzonko Floss, gdy zauważyłam jego wzrastającą użyteczność.
- To oczywiście może być dobre - odparł Knobbe Trzeci. - Ale słyszałem niepokojące rzeczy. Chochlikowy pył gdziekolwiek spojrzeć. Specjalne gościnne poczęstunki z pozdrowieniami od Banitów. Mnóstwo kolorowych drinków, w większości różowych, ale nawet czerwonych. Oba rodzaje gwarantujące pobudkę w innym miejscu, bez świadomości jak i kiedy się tam znalazłaś. Efekty specjalne na kilometr cuchnące magicznymi sztuczkami.
Obserwował mnie, starając się zajrzeć w głąb mojej duszy, po czym dodał:
- Bardzo magicznymi. Zupełnie nielegalnymi. Koszmarnie przerażającymi.
Uczepiłam się środkowego komentarza.
- Jest coś takiego jak stopniowanie legalności? Myślałam, że coś jest albo nie jest legalne. - Tak naprawdę
67