że w czwartki ojciec prowadzi spotkania bractwa sufickiego. Potem mają zikr. Nie będzie go więc cały wieczór. Ojciec nie pozwala jej samej wychodzić i spotykać się z chłopakami, martwi się o jej reputację. Matka jest bardziej wyrozumiała.
Dżabraił przyjechał samochodem z przyjacielem. Nieśmiało pod szedł do Chedy, przywitał się. Szli w pewnej odległości od siebie, rozmawiając po czeczeńsku. Cheda z rozentuzjazmowanej nastolatki zamieniła się w nieśmiałą, skromną i nieokazującą emocji kobietę - tak, jak tego wymaga czeczeńska etykieta. Skręciłyśmy w boczną uliczkę, aby nie zwracać na siebie uwagi. Stanęli z boku, z dala od siebie. Cze czeński flirt wymaga dystansu, zwykle około dwóch metrów. Tak, żeby nie było wątpliwości. Broń Boże jakieś trzymanie się za rękę czy pocałunki. Chodzenie do kina, kawiarni czy restauracji również nie wchodzi w grę - dziewczyna mogłaby zostać posądzona o „złe prowadzenie się”. Czując się nieco niezręcznie w roli wścibskich koleżanek, oddaliłyśmy się, co jakiś czas sprawdzając, czy randka nie dobiegła końca. Spotkanie trwało około czterdziestu minut.
- Co tak łaziłyście tam i z powrotem? Trzeba było cały czas stać i patrzeć na nas! - strofuje nas Cheda. Według czeczeńskich zwyczajów, koleżanki powinny spokojnie przyglądać się parze z pewnej odległości, tak, aby nie przeszkadzać i nie podsłuchiwać, ale w razie czego móc świadczyć o niewinności dziewczyny.
- I jak, Cheda, spodobał ci się? - pytam.
- Tak! Fajny, miły... I chce się żenić! Ale ja na razie odmawiam. Mówię mu, że muszę się zastanowić, że dam mu odpowiedź za pół roku, może rok.
- Czemu tak długo? Słyszałam, że u was szybciej wychodzi się za mąż?
- Tak, to prawda. Ale tak na początku trzeba. Nie można się od razu zgodzić. Muszę trzy razy odmówić. Potem się zgodzę. On się domyśla, ale nie wie na pewno.
- A nie będzie mu przeszkadzać, że byłaś już zamężna?
- A, to? No wiecie, u nas mają na to swoje sposoby - trochę zawstydziła się Cheda, wtajemniczając nas w sposoby przywracania dziewictwa, bardzo popularne na całym Kaukazie.
- A poza tym z poprzednimi mężami nie chodziłam do Urzędu Stanu Cywilnego. Byliśmy małżeństwem tylko według islamu.
Wygląda na to, że coraz bardziej popularne wśród kaukaskiej młodzieży (niekoniecznie religijnej) małżeństwa zawierane tylko w obecności mułły są swego rodzaju małżeństwami „na próbę”. Kompromisem między kulturowym zakazem dłuższego chodzenia ze sobą, a obawą przed „niewypałem”. Kaukaską wersją życia na kocią łapę.
- No, a jeśli się dowie? - pytam.
- E, nie dowie się. Mieszka w Petersburgu.
Różnie z tym bywa. Choć wiele, a może nawet większość znajomości zawierana jest dziś przez komórkę lub internet, nadal popularne są „przeszpiegi”, inicjowane zarówno przez samego kawalera, jak i jego rodzinę. Przyjaciele chłopaka przyjeżdżają do wsi lub dzielnicy, z której pochodzi dziewczyna, i wypytują o nią znajomych, sąsiadów i nauczycieli - jak uczyła się w szkole, czy była grzeczna, i przede wszystkim jak się prowadziła. Często przychodzą do domu panny, nie tylko po to, aby przyjrzeć się rodzicom i ich statusowi majątkowemu. Patrzą, jak obsługuje gości, czy jest miła i skromna. Nieraz specjalnie ją o coś w kółko proszą, każą nalewać herbatę, sprawdzając, czy jest uczynna i cierpliwa. I dziewczyna ma w tej grze swoje pięć minut. Jeśli chłopak jej się nie podoba, a rodzice bardzo chętnie widzieliby go jako męża, może źle obsłużyć jego kumów i tym samym delikatnie dać im do zrozumienia, że nie jest zainteresowana kandydatem. Pewna znajoma poproszona o nalanie herbaty trzy razy ją rozlewała, potykając się jednocześnie o wszelkie stojące na ziemi przedmioty. Skutecznie. Ku rozpaczy matki, kawaler więcej się nie pojawił.
Wydawałoby się, że internetowe znajomości to okno na świat, narzędzie emancypacji „uciśnionych” kaukaskich kobiet, które w końcu będą mogły decydować o własnym losie, szansa na prawdziwą miłość w związkach. Tymczasem to po prostu zmiana medium. Niegdyś były nim ustne przekazy o pięknych niewiastach z sąsiedniej wsi, później telefon i poczta, którą przesyłało się zdjęcia, jeśli przyszli małżonkowie pochodzili z różnych miast. Dzisiejsze medium to internet przez komórkę. Pozostałe elementy swatow-skiego obrzędu uległy tylko niewielkim modyfikacjom. „Czatowe” panny i kawalerowie stosują te same tradycyjne formy weryfikacji kandydatów, niektórzy jedynie zamiast wysyłania do wsi kolegów
211