Przyjdź, suszo przedjesienna, wypal snopy mego szczęścia. Spadnijcie deszcze, niechaj porosną. Zbierać nie będę kłosów pordzewiałych, wspominać nie chcę swoich dni szczęśliwych — twój jęk! twój jęk!
CZUWANIE
Czuwam w ciemnościach jak sowa w drzewie, w ciemnościach drzewa zielonego majem.
Nie wyjdzie w złoto dnia więzień pamięci, aż się dokona przemiana i chrzest.
Leży w suchych liściach wąż chory, czeka na łuskę nową, by wyjść na słońce.
Na barłogu wspomnień leży duch zbłąkany, tarza się omdlały w starej skorupie życia.
O, jakiż chory duch mój wspomnieniami! O jak mu ciężko pod brzemieniem lat!
Kamienne brzemię tego, co minęło, nieznośne brzemię szczęść i klęsk, których już nie ma.
A ciężar zmarłego szczęścia większy od brzemienia klęsk — albowiem jego miano: młodość.
O, jakaś ty ciężka pamięci lat młodych, minionych — o jak ciężko i duszno reszcie młodości pod tobą!
Przepadnij we mnie, wspomnienie minionego szczęścia, patrz, oto uginam się pod tobą i tchnienie grobu mnie owiewa.
Przyjdź, deszczu wiosenny, rzęsisty, ty, co z prze-szłorocznych kurzów i źdźbeł zmywasz ziemię. Zmyj ze mnie pamięć szczęścia, które było — ochrzcij mnie na szczęście, które jest.
205