Sponsorzy6 djvu

Sponsorzy6 djvu



MAZOWSZE %

\jp


PRUSKIE.

Napisał MAZUR.

Z fotograficzną podobizną tytułu „ Gazety Ludowej**.

o- o -o

KRAKÓW 18‘tS.

w a i >a\vni< t\\ o roin r,.utNi;

plac Murjiukl 8.

4Łi M

y'

b .

/

Odbitka z „Nowej Reformy".

CZCIONKAMI DULKARN'1 ZWIĄZKOWEJ ltnd zarządem A. Szyjowaklego.

Straż na kresach.

(Kilka stótr od wydamy).

W okresie stuletniej przeszło niewoli narodu polskiego dziwne a pocieszające zauważyć się daje zjawisko. Ucisk i prześladowanie ogniem, mieczem i bezprawiem nie wyparło nas z tery-toryów w roku 1773 podzielonych; zaledwie tu i owdzie na pograniczu nawała germańska zrobiła wyłomy, a natomiast my, bezbronni i stanowisko tylko odporne zajmujący, pozyskaliśmy ziemie nowe, które ongi wprawdzie w skład Rzeczypospolitej wchodziły, od wieków jednakże oddzielone, podczas rozbiorów całości integralnej z macierzystym krajem nie tworzyły. Mamy na myśli kresy polskie, gdzie duch polski rwie się i budzi do życia narodowego. Z kresów tych od czasu do czasu, obecnie coraz częściej, dochodzi nas to jakaś wieść radosna, to znów boleści uciskanych braci. Obowiązkiem naszym poznać kresy, zbadać ich potrzeby i wedle możności im zaradzić.

Dziś pomówić chcemy oMazurach wschodnio pruskich. Ze wstydem przyznać trzeba, że my w Galicyi mało, prawie nic nie wiemy o tern, że tam gdzieś, niedaleko Bałtyku,

\

w ziemi ongi przez zakon krzyżacki zagarniętej, żyje pół miliona Polaków-ewangielików, tak zwanych Mazurów; że oni w piśmie i druku używają alfabetu gotyckiego, i że istnieją książki i pisma polskie czcionkami nie-mieckiemi drukowane.

Poznajomić ogół polski z tą garścią zapomnianych braci, z jej przeszłością, położeniem te-rażniejszem i jej potrzebami jest celem niniejszej broszury, która wyszła z pod pióra autora znającego dobrze i z osobistego zetknięcia tamtejsze stosunki.

Jak wiadomo założona przed trzema laty przez p. Karola B a h r k e go Gazda Luiloira w Kiku występowała śmiało w obronie Mazurów a nawet podczas ostatnich wyborów doprowadziła do tego, że Mazurzy po raz pierwszy głosowali na własnych kandydatów i niewiele brakowało, a Niemiec byłby uległ był w walce, ł na innych polach Gazeta Lwłomi nie zasypiała sprawy. Redaktor osobiście zbliżył się do ludu, pilnował praw języka polskiego, nawoływał do pielęgnowania go w domu i w kościele, zakładał Towarzystwa, rozszerzał książki i wogóle gromadził Mazurów pod wspólną chorągiew. — Rzecz naturalna, że rządowi i junkrom pruskim w smak to nie poszło. Rzucono się zażarcie na pismo i redaktora, prześladowano, nękano procesami, założono Gazetę Mazurską, mającą wpływ polski paraliżować i rozdawano ją za darmo. P. Bahrke raz już odsiedział kilkotygodnio-wą karę więzienną, płacił mnóstwo kar pieniężnych, świeżo skazano go na cztery miesiące więzienia, a nadto cztery procesy są w toku. To wystarczyło, aby znękanego redaktora, nie posiadającego funduszów na opłacanie kar, utrzymywanie zastępców i t. d., zmusić do ustąpienia. — P. Babrke z bólem serca w numerze Gazdy Lutloirej z dnia 27 li-pca b. r. pożegnał się z czytelnikami i opuścił Prusy, udając się zagranicę, aby uniknąć więzienia.

Usunięto tedy redaktora, jedynego dziś obrońcę ludu, lecz pozostało pismo, drukarnia. Pracę Babrkego kontynuować będzie inny Mazur, Polak. Pracę, w tak ciężkich warunkach prowadzoną, a mającą dla nas znaczenie niemałe, społeczeństwo polskie winno wesprzeć. — My wprawdzie ponosimy wielkie ciężary, opłacamy podatki państwowe, a instytucye humanitarne i kulturne dźwigać mus'my własnym groszem, lecz mimo to nie możemy i nie powinniśmy kresów opuścić. Jak dla Śląska austryackiego biedny kraj nasz uczynił ostatniemi czasy bardzo wiele, tak i dla Mazurów o pomocy pomyśleć musimy. Byt drukarni, pisma, wydawnictwa, trzeba zapewnić i ustalić, bo to jedyne na dziś czynniki, które nie pozwolą na wynarodowienie pół miliona naszych braci.

Ratujmy kresy! — Nietylko zresztą Mazu r z y w Prusach wschodnich wyglądają naszej pomocy. I ewangelicy polscy na Dolnym Śląsku, i Warmia i Pomorze, owe starodawne dziedzictwo Mestwinów i Świa-topełków, które w ostatniej prawie chwili do życia narodowego się zerwały, wołają do nas

o ratunek ! Nie powinniśmy zapomnieć także o garstce Polaków na Spiżu, o kresach bukowińskich i innych, większych lub mniejszych garściach ludu polskiego, na pograniczach naszej ziemi.

Rzucamy tutaj myśl tę w ogólnym zarysie — w nadziei, że znajdą się ludzie czynu i dobrej woli, którzy zastanowią się poważnie nad tern co i jak uczynić należy.

St. Ii.

MAZOWSZE PRUSKIE

napisał MA. Z (Ii.

I.

Sprawa mazurska, coraz bardziej zajmująca opinię polską, godną jest, aby ją dokładniej nieco przedstawić szerszemu ogółowi naszego społeczeństwa.

Mazowsze pruskie leży w Prusach Wschodnich, na pograniczu gubernii suwalskiej, łomżyńskiej i płockiej. Długość Mazowsza pruskiego, od wschodu na zachód, wynosi około 30-tu mil; szerokość, od północy na południe, 7 do 8 miu mil. — Na wschodzie dotyka Mazowsze pruskie gubernii suwalskiej, na zachodzie zaś dawnej ziemi Chełmińskiej, czyli dzisiejszych Prus Zachodnich. Na północy graniczy Mazowsze pruskie z ziemią Warmijską, dalej z powiatem rastemborskim i wystruckiro, a na północnym wschodzie dotyka ziemi litewsko-pru-skiej, miasteczka Żytkiemy. Na południu, jak już powiedzieliśmy, graniczy Mazowsze pruskie z Kongresówką. Mazowsze pruskie dzieli się na następujące powiaty: gołdapski, margrabowski, łecki, węgoborski, piski (jansborski), ządzborski, ryński, szczycieński, nidborski i ostródzki. — Czysto polskiemi powiatami są: margrabowski, łecki, piski, ządzborski, szczycieński, nidborski i ostródzki.

Powiaty gołdapski, węgoborski i ryński są prawie już zniemczone i dla nas stracone. Ludność w powiatach polskich wynosi przeszło 450.000 dusz, składających się przeważnie z gospodarzy („gburów0), chałupników i robotników. „Gburzy“ na Mazowszu pruskiem posiadają zwykle 100 do G00 mórg magdeburskich, chałupnicy od 10 do 40 mórg. Ziemia jest przeważnie żytnia, pszenną spotykamy tylko w małej ilości. Za to lasy napotykamy na każdym kroku. Prawie każdy gbur posiada kilkadziesiąt mórg lasu. Z większych lasów wypada wymienić: puszczę jansborską, liczącą około sześć'u mil kwadratowych. W lasach mazurskich znajdują się sosny i jodły, a w puszczach jansborskiej i po-łomnieckiej kilkow ekowe dęby.

Mazowsze pruskie możnaby nazwać „krainą tysiąca jezior0. — Jeziora mazurskie są dosyć wielkie, głębokie i nadzwyczaj uroczo położone. Z większych jezior wymieniam: Smiardwe (jedna mila kwadratowa), Węgohorskie, Lewęeiń-skie, Laśmiady i Selment. Głębokość dochodzi czasami do stu metrów. Z ryb napotykamy w jeziorach mazurskich: suma, szczupaka, jezga-rza, płocicę, lina, leszcza, okunia, węgorza i nadzwyczaj smaczną sielawę A że jeziora mazurskie są ogromnie rybne, więc nie dziw, gdy cena ryb w lecie obniża się do sześciu fenigów za funt. — Rybołostwo w jeziorach mazurskich znajduje się przeważnie w rękach żydów z Kongresówki. Za dawnych czasów, podczas rządów krzyżackich, właścicielami jezior byli gburzy, ale chciwy zysków rząd pruski, widząc w jeziorach skarby nieprzebrane, zaczął wykupywać jeziora za marne pieniądze tak, że dzisiaj tylko tu i tam posiadają gbury „prawo“ łowienia ryb dla swego użytku.

Cale Mazowsze usiane jest pagórkami, które niekiedy dochodzą wysokości 340 metrów nad poziomem morza. W dolinach, gdzie płyną rzeczki, napotykamy nadzwyczaj urodzajne łąki i nieprzebrane torfowiska. W powiecie jansbor-skim znajduje się wapno, a w szczycieńskim przed niedawnym czasem odkryto znaezne pokłady węgla brunatnego. W torfowiskach i jeziorach znajduje się dosyć często piękne kawały bursztynu.

Ludność Mazowsza pruskiego, jak wyżej zaznaczyłem. jest przeważnie rolniczą. Większej posiadłośći, która się znajduje w ręku Niemców i zniemczonej szlachty mazurskiej, napotykamy stosunkowo mało. Chociaż więc Mazowsze pruskie położone jest na samym wschodnim krańcu państwa niemieckiego, i skutkiem tego nie posiada dogodnej komunikacyi, dobrobyt przedstawia się bardzo korzystnie.

Gburska zagroda przypomina dworek średniej zamożności szlachcica. Dom mieszkalny murowany, pokryty czerwoną dachówką, mieści w sobie kuchnię, izbę sypialną, izbę lepszą z kanapami, fotelikami i krzesełkami, izbę gościnną i komorę. Stodoła, stajnie i chlewy po części murowane, a zawsze prawie pokryte dachówką. Na oborze (tak nazywają tutaj podwórze) widać żelazne pługi i brony, maszynę do młócenia* sieczkarnię, a nawet siewnik. Na oborze czystość i porządek nadzwyczajny. W oborach często nawet rasowa „żywina“ (bydło), trzoda, drób liczny i dobrany; w stajniach znajdują się piękne konie i źrebce, znane na całe Prusy Wschodnie. Cbociaż Mazur sam nie przedstawia się pokaźnie, bo nosi prawie że zimą i latem ze swojskiego sukna utkaną szarą kapotę, to kolasę musi mieć na resorach i siedzenia pluszem wyścielane.

Krosna na Mazowszu pruskiem znźjdują się w wielkiem poważaniu. Zimą „białkiu (kobiety) bezustannie tkają sukna i part (płótno), a nieraz tak delikatny i o tak pięknych deseniach, że podziwiać trzeba pracę i wytrwałość.

Przedstawiłem tu położenie ekonomiczne „gbura“, zaś o chałupniku i „robociążym“ (robotnik) tego samego powiedzieć nie mogę. Chałupnik w stosunku do gospodarza obarczony bywa większemi podatkami. Wina złego leży w niesprawiedliwym rozdziale ciężarów gminnych. A dziwna jednak rzecz, że chociaż chałupnik na Mazurach w stosunku do gospodarza materyalnie gorzej stoi, zauważyłem, że i gbur i chałupnik i robotnik umysłowo i ekonomicznie znacznie wyżej stoi, aniżeli w Księstwie Poznah-skiem.

Dola robotnika na Mazowszu pruskiem do roku 1875 pod każdym względem była smutną. Zarobki nędzne, liche odżywianie się i nawet brutalne traktowanie. To też rozpoczęła się emi-gracya do Ameryki, a szczególniej do Westfalii. Emigracya do Westfalii przybrała tak ogromne rozmiary, że dzisiaj liczą przebywających w Westfalii Mazurów do 60.000. Wyludnianie się Mazowsza, a szczególniej ubytek sił roboczych, wywołało w kołach obywatelskich wielką wrzawę, a odczuwał brak sił roboczych nietylko przemysłowiec, ale i gospodarz, posiadający większy obszar ziemi. Brakowi robotnika dotychczas nie zaradzono, ale robotnik przez to dolę swoją znacznie poprawił, gdyż wszędzie za dobrą zapłatą bywa poszukiwanym. Robotnik mazurski jest pilny, wytrwały i zdolny, chociaż nie zawsze uczciwy.

Mazurzy pruscy są ewangelikami, z wyjątkiem dwóch wiosek na pograniczu gubernii suwalskiej, której ludność jest katolicką Ludność w miasteczkach Mazowsza pruskiego jest przeważnie niemiecka, chociaż szyldy nad sklepami przypominają nazwy polskie. Służba, robotnicy i drobni przemysłowcy „gwarzą" zwykle po polsku. W dnie targowe miasta przybierają charakter polski, gdyż zjeżdżają się wtedy okoliczni gospodarze i wszędzie słychać tylko język polski. Przepisy policyjne, drogowskazy są prawie wszędzie po polsku i niemiecku zamieszczane. Ale jakaż to polszczyzna! Na dowód przytoczę napis, znajdujący się na więzieniu w powiatowem mieście w Jansborku:

„Przestroga!

Kto z więźniami się znajdującemi w węźeniu sądowem przez pożwoleństwa prżystającego u rzędu w obychód stąpi osobliwie się z więźniami prżcz słowa, ZDaki albo innym sposobem rozmawia, albo im potrawy, trunki i inne rzeczi poda, będzie podług ustawy królewskiej regen-cyi w Gombinie z dnia 81 Styćznia 1854 r. karo pieniędzno az do 80 marków albo wiezie niem az do jednego miesiąca karany.

Jansbork w Lutem 1888 r.

Dożorstwo Więzienia".

Napis ten prawdopodobnie zredagował sądowy praski tłómacz języka polskiego na Mazowszu pruskiem, tłómacz, który przed sądem pod przysięgą tłómaczy zeznanie polskiego chłopa. Wobec tego nie dziw, jeżeli w przeciąga roku z pięciu powiatów mazurskich, sądy przysięgłych skazują 30 do 40 ludzi za krzywoprzysięstwo! Byłem sam świadkiem, jak tłómacz sądowy słowo „wydawca", tłómaczył przez Ver-rdther (zdrajca). Egzaminatorem tłómaczów sądowych jest zwykle starszy tłómacz sądowy, z pochodzenia Mazur. Przed dwoma laty jeden z takich tłómaczów sądowych, egzaminował dyetaryusza sądowego, Polaka z Prus Zacho dnicb, którego językiem ojczystym był język polski. Gdy dyetaryusz zrobił wypracowanie piśmienne, pan egzaminator powiedział: „Ależ Waść, Panie G., licho umnieją po polsku. Kto chce być tłómacem sądowym, ten musi fajn po polsku umniec". Komentarze zapewnie zbyteczne!

Ludność po wioskach jest czysto-polska z wy jątkiem księdza, żandarma i nauczyciela.

W szkołach mają dziatwę polskich rodziców uczyć po polsku czytać i nauki religii. Taki jest przepis ministeryalny, ale niestety tylko na papierze! Przeważna część nauczycieli nie rozumie nawet po polsku, więc jakże ma nauczać w tym języku? Sześcioletnie dziecko przychodzi do szkoły, nie rozumiejąc ani słówka po niemiecku, a nauczyciel nie rozumiejący po polsku, ma je nauczać! Czyż to nie szaleństwo? Przez 8 lat morduje się dziecko w szkole i dochodzi zaledwie do tego rezultatu, że się nie nauczy po niemiecku, a po polsku zapomni to, co umiało. Wiejskie dziecko po ukończeniu szkoły powraca zuowu do macierzystego języka, a w kilka lat zapomina kompletnie z trudem i mozołem nauczonego języka niemieckiego. Tuż pod miastem, w wioskach, napotykałem ludzi 30 letnich, służących nawet 3 lata w wojsku pruskiem, z którymi niemożebnem było rozmówić się po niemiecku. W sądach ludzie ci potrzebowali tłómacza. Takie rezultaty osiąga nastawiona" szkoła pruska!

Lecz to nie byłoby największem „złem" szkoły pruskiej na Mazurach. Denwalizacya, jaką szkoła pruska sieje na Mazurach, jest straszną. Pomiędzy dzieci a rodziców rzuca ona kość niezgody, przynależny szacunek wobec rodziców stara się osłabiać, rozdwaja dziatwę i rodziców, czyni przepaść ogromną pomiędzy rodzicami a ich dziećmi. Szkoła pruska na Mazurach sięga szczytu podłości i nikczemności. System szkolny na Mazurach dąży £o tego, aby dzieci szkolne uczęszczały na nabożeństwa niemieckie, które odbywają się zawsze przed południem od 10 do 12 godziny. Nabożeństwo polskie odbywa się od 1 do 3 godziny po południu. Dzieci więc chodzą na nabożeństwa niemieckie, a rodzice na

lt

polskie. Do stołu Pańskiego przystępuje dziecko w niemieckim języku, a rodzice w polskim. Wytwarzają się więc w główkach dzieci myśli, które w najwyższy sposób obrażają uczucia rodzicielskie. Słyszałem, jak młodzież mówiła: „A co tam ojciec i matka; toż to głupcy, toć nie umieją po niemiecku, nie mogą chodzić z nami razem na nabożeństwo. Takich głupich i nieo-świeconych rodziców Die potrzeba przecie siu chaću. Gdzież tu więc szukać najdroższych skarbów: szacunku, poważania i miłości dla rodziców ? Otóż wydziera je z serca maluczkich jedynie tylko szkoła pruska.

A jakież są stosunki kościelue na Mazurach— zapytacie szanowni Czytelnicy ? O, te są pod wielu względami dla ludności mazurskiej dale ko gorsze, dla sprawy narodowej lepsze o tyle, że pastorzy (lud nazywa ich księżmi) nie mają najmniejszego wpływu na lud. Pomimo, że po wioskach mieszka tylko ludność polska, nabożeństwa polskie odbywają się po południu i traktowane są po macoszemu.

Ale i na tych nabożeństwach kościoły świecą pustkami. Przeważna część księży słabo włada językiem polskim Kandydaci do stanu duchownego, przeważnie Niemcy, dopiero na wszechnicy uczą się języka, w którym później mają głosić słowo Boże. Nauka ta nie jest dla nich nauką, ale wyszydzaniem języka. — Po trzyletniej nauce kandydat dostaje parafię i zaczyna odczytywać kazania z książki. — Gdyby nawet umiał dobrze czytać, to jeszcze lud gromadziłby się, ale gdy nie umie dobrze wymawiać słów, wygłaszać zdań, ksiądz mazurski wywołuje na ustach swoich „zborowników“ uśmiech pogardy i politowania. Skutkiem braku dobrych kaznodziei kościoły poczęły się opróżniać i dzisiaj do tego doszło, że w zburzę, mającym 5 do 6 tysięcy dusz polskich, w niedzielę spotkasz zaledwie kilkudziesięciu ludzi. Tylko jeden dzień w roku jest wyjątkiem, gdy nietylko kościoły ewangielickie, ale i katolickie przepełnione są pobożnymi. — Jest to dzień Zwiastowania N. Maryi Panny.

Tak, w ów dzień gromadzą się Mazurzy pruscy po kościołach nietylko Mazowsza pruskiego, ale i pobliskiej Polski, składając ofiary w postaci lnu i jaj. Pastorzy zgrzytają zębami, że ewangieliccy Mazurzy składają cześć Opiekunce i Królowej korony polskiej, ale im to nic nie pomaga; muszą ulegać woli ludu, otwierając podwoje do przybytku Pańskiego. Zaiste, dziwna to rzecz, ale prawdziwa. — I nietylko ta cześć dla Najświętszej Maryi Panny przypomina nam, że Mazurzy pruscy byli katolikami, ale także obrazy różnych świętych, porozwieszane po ścianach, i modlitwy do świętych w kazaniach ks. Dambrowskiego dobitnie wykazują, jakiej wiary byli Mazurzy pruscy. Przejście Mazurów na wiarę ewangielicką nastąpiło w roku 1625.

Po opróżnieniu kościołów na Mazurach, poczęli Mazurzy szukać sposobów, aby zaspokoić swoje duchowe potrzeby. Działo się to po wojnie francuskiej. Niezadowolenie w Niemczech uwydatniło się na polu spolecznem i religijnem.

W zachodnich Niemczech wzrastała silnie socjalna demokracya, a na Mazurach chociaż znalazła ta i tam u obywateli grant podatny, u ludu poczęły się pojawiać sekty. Najpoważniejszą z nich sektą jest baptyzm, który chrzest dzieci uważa za nieważoy, a tańce, palenie tytoniu i picie spirytualiów za rzecz niemoralną. Babtyści chrzczą dopiero młodzież po szesnastu latach, ubierając ją w białe koszule i w dzień Wniebowstąpienia Pańskiego wprowadziwszy dzieci do jezior lub stawu, zanurzają pod wo dę. Spokrewnioną z baptyzmem jest tak zwana „gmina apostolska", która oprócz innych punktów, przyjęła do swego wyznania jeszcze wiarę w bliskie przyjście Pana Jezusa. „Gmina apostolska" zaszczepiła się głównie po miasteczkach u ludu roboczego na wsiach, mało jest zwolenników tej sekty. Trzecią z rzędu i bardzo poważną sektą po wioskach jest tak zwana „gromadka". Gromadk-uze znajdują się przeważnie w powiecie jansborskim, szczy-cieńskim i po części w ządzborskim. Katechizm ich opiera się na starym testamencie. Biblia służy im za podstawę wykładów. Księża ich rekrutują się tylko z światlejszych ludzi, których Bóg natchnął, że bez fałszu i obłudy są wstanie wykładać naukę biblijną. Tak samo, jak baptyści, nie piją wódek, nie palą tytoniu i nie tańczą.

Czwarta i najniezaacznięjszą sektą, która się zawiązała tuż pod Ełkiem (stolicą Mazurów) przed kilku laty, jest tak zwane ^praw dziwę chrześcijaństwo". Sekta ta podobną

17

\


jest do gromadkarstwa, tylko, że do „prawdziwych chrześcijan" wtedy tylko można przystąpić, gdy Pan Bóg przez gorące modły i moralne życie natchnie człowieka i objawi mu zrozumienie Pisma świętego. Baptyzm i apostolstwo o tyle są szkodliwe dla ludu mazurskiego pod względem narodowym, że po części germa-nizują; natomiast gromadkarstwo i „prawdziwe chrześcijaństwo" nakazują się modlić i odprawiać nabożeństwo w języku ojczystym. Wogóle więc wszystkie sekty są o tyle dobre, że umo-ralniają i rozsiewają oświatę, bo zalecają pilne czytanie książek, naturalnie tylko treści reli-

g'jue)

Wszelkie prace podjęte ze strony kleru ewangelickiego w celu zniesienia sekt, okazały się daremnemi; księża uznali swoją bezsilność i dzisiaj już nie czynią prawie żadnych starań, aby wykorzeniać sekciarstwo. Tak więc bapty ści, jak i gromadkarze zbudowali sobie domy modlitwy, w których wedle czasu i potrzeby odprawiają swoje modlitwy. *


¥

V

\


Mazowsze pruskie nie jest dzielnicą odwiecznie polską. Ziemię tę do XII wieku zamieszkiwali Staro Prusacy, pochodzenia litewskiego. Szczep ten utraci! swoję niezależność na rzecz najeźdźców niemieckich wskutek szalonego oporu, jaki stawiał hufcom pancernym. Odnosi się to szczególniej do Gołędzian, którzy mieszkali w okolicy Ostródy, Olsztyna, Nidborka i Szczytna. Książęta mazowieccy zmuszeni byli urządzać wyprawy na owych pogan, celem obrony swego państwa przed ciągłemi napadami; Suda-wianie, mieszkańcy ziemi łeckiej i sąsiednich powiatów, zostali po większej części wytraceni przez Krzyżaków, a co pozostało z nich przy życiu, to przeniosło się do sąsiedniej Jadźwieży, pozostającej pod panowaniem kiążąt litewskich. Gała ziemia gołedzko - sudawska zamieniła się w bezludną pustynię, na której tylko tu i owdzie, nad jeziorami znajdowali się rybacy, żyjący z połowu ryb. Na obszernych łąkach w okolicy Szczytna pasły się ogromne stada dzikich koni, a w nieprzebranych lasach ukrywał się żubr, łoś, jeleń i ryś. Mazurom w pań-

stwie potomków Konrada poczynało być ciasno. Mając pod bokiem bezludne obszary ziemi, która dawała możność posiadania własnej gleby, skorzystali z tak rzadkiej sposobności i wszyscy, tak szlachta, jak i kmiecie proces kolonizacyjny powtarzać poczęli od czasu do czasu.

W ten sposób można sobie przedstawić ko-lonizacyę Mazowsza pruskiego przez Mazurów z pod ziemi potomków Konrada. Rozpoczęło się to w wieku XIV. i trwało do roku 1724. Dnia 24 marca 1724 rozporządził Fryderyk Wilhelm, że zabrania osiedlać się nadal Mazurom i Zmu-dzinom.

Osiedlanie się Mazurów wyszło daleko poza dzisiejsze granice Mazowsza. W powiatach wy-struckim i gąbińskim napotykamy sporo wiosek z polskiemi nazwami. Dr. Wojciech Kętrzyński, najlepszy znawca stosunków Mazowsza pruskiego, twierdzi, że osady polskie dochodziły aż do Bałtyku. Osady te utrzymałyby się, gdyby nie cbytrość krzyżacka, która obawiając się, aby kraje przez nią zajęte nie stały się zupełnie polskiemi, sprowadziła sobie Solno-grodzian (Salcburczycy). Przez ich osiedlenie się w okolicach Wystruci, powstało nowe ognisko niemczyzny w środku Prus Wschodnich, które zataczając coraz szersze koło, wyparło Mazurów i Litwinów ze wszystkich okolic górnego Pre-glo, Angerapy, i Gołdapi. Prawda, że przed icb osiedleniem zaraza morowa zrządziła w owych stronach straszne spustoszenia, ale gdyby nie oni, to byłby Bię kraj znowu zaludnił Litwinami i Mazurami; tylko im zawdzięczają Prusacy zupełną germanizacyę środkowych powiatów regencji gąbińskiej i rozłączenie Mazurów od Litwinów wschodnio pruskich. Granica języka polskiego w ostatnich dwu stuleciach cofnęła się znacznie ku północy. Przyczyny tego szukać należy z jednej strony w ożywieniu się ekspanzywności niemieckiej po przybyciu Solno-grodzian, a z drugiej strony w upadku życia publicznego i literackiego w okresie makaronizmu.

Oświata na Mazurach, naturalnie nie w duchu narodowym, poczęłała sobie torować drogę dosyć wcześnie, jak świadczy o tern pierwsza drukarnia polska, założona pod Ełkiem w roku 1546 przez księdza Małeckiego, który wówczas „drukował kancyonały i księgi do nabożeństw". 0 dalszym żywocie drukarni tej milczą kroniki. W roku 1710 poczęto wydawać w Królewcu pierwszą gazetę polską pod tytułem: „Poczta Królewiecka". Pismo to przeznaczone było wówczas dla szlachty polskiej, licznie osiadłej na Mazowszu pruskiem. Po tym czasie nastę puje okres zupełnego letargu. Wyższe warstwy, szlachta, poczynała się niemczyć, za nią poszedł język polski piśmicDnj w zapomnienie, a nawet po zniesieniu pańszczyzny nie było nikogo, ktoby się racyonalnie zajął oświatą. Po zniemczeniu inteligencyi, zniemczono naturalnym bie giem okoliczności róa nież szkoły i kościół i doszło do tego, że syn gospodarski przyswoiwszy sobie pewien stopień wykształcenia, zakładał już rodzinę niemiecką, bo polszczyzna zeszła ca poziom mowy samego tylko gminu.

Nowy okres oświaty Indowej rozpoczyna się w bieżącem stuleciu. W roku 1824 zaczyna wydawać w Jansborku drukarz Jan Gąsiorowski pisemko ludowe pod tytułem: „Kurek Mazurski". Pisemko to miało o tyle tylko wartość literacką, że drukowało opowiadania i „poematn" układane i spisywane przez gospodarzy. Drukował takie Gąsiorowski elementarz polski, który, jak świadczą roczniki, rozszedł się w kilkuset egzemplarzach.

Po kilku latach żywota przestaje Kurek Magurski z śmiercią wydawcy wychodzić, a na miejsce jego dopiero w roku 1841 zjawia się łecki 1’myjaciel Ludu w Eiku, redagowany przez księdza Gizewiusza z Ostródy i księdza Mrongowiusza z Gdańska, zasłużonego literata i publicysty na niwie literatury ewangelicko-polskiej. Ks. Gizewiusz urodził się w Królewcu; język ojców przyswoił sobie doskonale, władał nim słowem i piórem poprawnie. Julian Bartoszewicz opowiada w swojej „Historyi literatury polskiej" o jakiejś mazurskiej dziewicy, która uczyniła ślub, że wyjdzie tylko za ziomka, poczuwającego się do swego pochodzenia. Dziewica ta poznała Gizewiusza i pozyskać go miała - dla swoich ideałów. Opowiadanie to nie jest zgodnem z prawdą, gdyż w notatkach samego księdza Gizewiusza napotykamy, że zakochał się w żydówce, bankiera królewieckiego córce, która przed wstąpieniem w związki małżeńskie przeszła na wiarę ewangelicką.

Łecki Przyjaciel Ludu stanął odrazu na stanowisku narodowem. Pierwsze to pismo na

as*

Mazowsza pruskiem, które otwarcie występuje w obronie języka polskiego i praw biednego ludu. Gizewiusz w niemiłosierny sposób ohło-szcze germanizatorów, potępia ustawę szkolną i dopomina się u rządu praw dla języka polskiego. W pisemku tem od czasu do czasu pojawiają się listy ludu polskiego, który użala się w słowach pełnych prostoty nad prześladowaniem języba polskiego i na brak księży, władających dostatecznie językiem tubylczym.

W roku 1848 Gizewiusz wybrany został posłem na sejm frankfurcki z powiatów mazurskich Ostróda-Nidbork. Kie pojechał ten zacny mąż bronić spraw ludu mazurskiego, bo w dwa miesiące po wyborach zaziębił się niebezpiecznie i przechorowawszy kilka miesięcy,- zmarł, opłakiwany i żałowany od ludu, którego był prawdziwym opiekunem, wodzem i duszpasterzem. Z śmiercią Gizewiusza przestaje także wychodzić Łęcki Przyjaciel Ludu.

Podczas wojny francusko-niemieckiej, w roku 1871 zaczyna wydawać, prawdopodobnie z funduszów gadzinowych. w Byczynie na Śląsku pruskim, gdzie się takie znajduje około 60.000 ewangielików Polaków, pastor Koeling pisemko pod tytułem Hasło. W piśmie tem wzywa „czcigodny" pasterz Polaków ewangielików i Mazurów, aby się dzielnie bili za „ojczyznę" niemiecką. Gadzinowe pismo to posyłano bezpłatnie wojakom mazurskim na pole bitwy, zachęcając do walecznej obrony przed „najezdnikami". Gdy potrzeba mężów do obrony kraju, gdy potrzeba ludzi, aby zgnieść przeciwnika, wtedy nasi „najserdeczniejsi" potrafią nawet wydawać pisma polskie i polską mową zachęcać do „o-światy" i — boju. Hasło zajmie w kronikach kultury i cywilizacyi narodu niemieckiego wybitne stanowisko! Hakatyzm znajdzie w Haśle odzwierciadlenie systemu swego! Takiemi to środkami i półśrodkami łowiono lud polski na rzeź!

W ósmym dziesiątku bieżącego wieku wychodziły we Wrocławiu Nowiny Śląskie. Pismo to dosyć zręcznie redagowane, znalazło nietylko czytelników na Śląsku i w Pozuaóskicm pomiędzy ewangielikami, ale także kilkaset egzemplarzy rozchodziło się po Mazurach.

Szlachetni inicyatorowie Nowin Śląskich zabrali się do pracy dosyć nieumiejętnie, bo zamiast stworzyć pisemko na Mazowszu, operowali zdała, nie znając stosunków i sytuacyi. Siedm lat istniało to pismo, w końcu jednak musiało upaść; praca i pieniądz nie poszły na marne, gdyż dzisiaj jeszcze Mazurzy wspominają o Nowinach nadzwyczaj sympatycznie.

W tymże samym czasie wychodziła w Lecu na Mazurach Gazeta Lecka, redagowana przez emerytowanego nauczyciela Gersza. Pismo to narobiło wiele złego, a i kalendarz mazurski, wydawnictwa tegoż nauczyciela, przyczynił się wielee do wszczepiania fałszywych pojęć w u-mysły ludu mazurskiego. Żeby nie Gersz i jego kalendarz, umysły ludu mazurskiego nie byłyby tak spaczone pojęciami o Prusach i „Frycu" (Fryderyku). Na każdej stronie kalendarza i prawie w każdym numerze pisma, znajdowało eię coś o „heroicznych" Prusakach i o „wielkim" Frycu. Tak ciągłe fałszowanie prawdy przez Gersza, musiało z czasem pozostawić ślady w umysłach oszukiwanego ludu. To ttż nie dziw, że większa część Mazurów zowie się dzisiaj Prusakami, a ideałem ich jest „Fryc z kosturem". Jest to dzieło Gersza! Ale i Gazeta Lecha upadła, nie pozostawiając miłych wspomnień u ludu.

Za życia Gersza wychodziło w Ostródzie jeszcze drugie pismo ewangielicko-polskie: Mazur. Pismo to redagował prowizor aptekarski Sem-brzycki, dosyć umiejętnie i w duchu narodowym. Mazur wychodził jednakże tylko przez trzy kwartały, ponieważ nie było dostatecznych funduszów na utrzymanie tak potrzebnego dla Mazurów pruskich pisma.

Po upadku Mazura i Gazety Lechiej panowała na Mazowszu absolutna cisza. W braku ewaDgielicko - polskiego pisma, żądni czytania ludzie, trzymali pisma polsko katolickie z Prus Zachodnich, a u niektórych znajdowały się i górno-śląskie polskie gazety. Lecz pisma te nie znajdowały wielu chętnych u ludu mazurskiego.

W tym czasie założył znowu z funduszów gadzinowych, przebywający między ludem mazurskim w Westfalii pastor Aleksy Polskiego przyjaciela familii. Pisemko to, jak wszystkie mazurskie pisma drukowane było „szwabachą“, czcionkami gotyckiemi. Przyjaciel zamieszczał różne wiadomości ze świata, powiastki i artykuły treści religijnej, a od czasu do czasu wierszyki, w których obrzucał jadem nienawiści wszystko, co polskie. Przyjacielowi nie wystarczało wyzywanie Polaków, zaczął więc systematycznie szczuć i drukować połowę gazety po polsku, a połowę po niemiecku. Tego było za wiele ludowi mazurskiemu. Podniosły się głosy, które wzywały do zaprzestania czytania tego świstka, gdyby nadał ukazywać się miał w szacie podwójnej. Pastor - germanizator na razie nie usłuchał słusznych żądań ludu, lecz gdy się dowiedział, że w dniu 1 stycznia 1896^roku założono w Ełku Gazetę Ludową pod kierownictwem p. Karola B a h r k e’g o, Mazura, i przeczytał pierwsze numery tego pisma, począł zmieniać na razie dotychczasową taktykę.

Gazeta Ludowa już w samych początkach napotykała ze strony władzy na różne szykany. Kierownika jej powoływano do burmistrza, aby się tłomaczył, skąd ma fundusze na pismo i czy jest pruskim poddanym. O funduszach, jak się było można spodziewać, zamilczał p. Bahrke, a co do poddaństwa, to zaspokoił tern opiekuńczy rząd pruski, że oświadczył, iż był nawet prusltim żołnierzem. P. Bahrke jest synem rodziców mazurskich z powiatu gołdapskiego, wychował się w Królestwie Polskiem i kształcił się później za granicą.

Gazeta Ludowa wystąpiła odrazu z jasnym programem, w celu obrony właściwości plemiennych i uchylenia krzywd, wyrządzanych ludowi mazurskiemu przez rząd, szkołę i kościół. Już w pierwszym roku, opiekuńczy rząd pruski, tło-macząc każdy numer pisma i badając każde

zdanie, znalazł coś takiego, co mogło obrazić duchowieństwo ewangelickie i konsystorz Królewiecki. W inkryminowanym artykule wykazywał p. Bahrke demoralizacyę, jaka się sieje z powodu spychania ludu mazurskiego do rzędu obywateli 2 klasy. Zarzucał pastorom, że nie są w stanie utrzymać swych zborów, no i jednem słowem przedstawił smutną dolę ludu. Izba karna skazała p. B. na 150 marek kary, ewentualnie 20 dni więzienia. Proces ten oparł się o sąd Rzeszy w Lipsku. Wynik procesu ostatecznie był tego rodzaju, że karę podwyższono do 800 marek, no i naturalnie ponoszenie kosztów sądowych.

Od tego czasu nie mija miesiąc, aby redaktora Gazety Ludowej nie powoływano przed sędziego śledczego. To obraza wójta-konserwatysty, to obraza żandarma, to znów obraza nauczyciela, a prawie co drugi numer pisma „podburzanie do gwałtów". W bieżącym roku skazano p. Bahrke na 4 miesiące więzienia za rzekome podburzanie do gwałtów i za obrazę wójta-konserwatysty. Dziwna to była obraza! Redaktor pisma udał się na posiedzenie sądu ławniczego i tam spisał rozprawę sądową. Na posiedzeniu tern skarżył ów wójt pewnego obywatela Mazura za obrazę. Obywatel udowodnił twierdzenia świadkami i sąd musiał uwolnić owego oskarżonego obywatela. Za umieszczenie więc sprawozdania z posiedzenia sądu ławniczego, zgodnego z wyznaniem świadków, sąd ukarał redaktora Gazety Ludowej za obrazę. Dodać tylko trzeba, że świadkowie ciż sami w procesie Bahrke’go inaczej zeznawali, aniżeli w procesie owego obywatela. To odmienne zeznawanie trzeba tem tłomaczyć, że jeżeli świadek się powoływał na przeszłe zeznanie, tedy przewodniczący sądu odrzucał to i tak długo zeznaniem tem kierował, aż świadek musiał zeznać na niekorzyść redaktora. Nadmieniłem to tylko dla charakterystyki i „sprawiedliwości0 sądów pruskich. To nie jest jeszcze szczyt tendencyjnych zdolności sędziego pruskiego. Proszę posłuchać, co sędzia pruski i w jaki sposób tłomaczy sobie „podburzenia do gwałtów0. Otóż tak wnioskuje: „Gazetę Ludowii czytają przeważnie Mazurzy w karczmach, pijąc wódkę. Przy onym stole, gdzie siedzi czytający Mazur, może się znajdować przypadkiem Niemiec. Mazur, czytający ów „podburzającyartykuł, wszczyna z Niemcem kłótnię, która może przybrać takie rozmiary, że się po całych Mazurach rozszerzy. I wtedy będzie bunt i re-wolucya na całem Mazowszu!0. Czyż potrzeba na to słów ? Nie przeziera tutaj naj zagorzalszy bakatysta, który, mając w ręku paragraf karny, druzgocze nim egzystencyę człowieka i wrzuca go niemiłosiernie do więzienia?!...

Z pojawieniem się Gazety Ludowej lud garnął się pod jej sztandar. Z każdego zakątka Mazowsza pojawiały się listy, w których lud z rzewnemi łzami przedstawiał nieszczęsną swoją dolę, uciskanie i prześladowanie ze strony Niemców.

W krótkim stosunkowo czasie założono kilkanaście czytelń. W ubiegłym roku w grudniu powstała „partya ludowa0, która miała się zająć wyborami do parlamentu i Bejmu. Postanowiono w obwodzie wyborczym Eik Jansbork-Olecko i Szczytno-Ządzbork postawić maznrBkich kandydatów. Projekty były — a do wykonania projektów potrzeba było ludzi i — pieniędzy. Ludzie znaleźli się, pieniędzy nie było. Lud mazurski, chociaż średnio zamożny, nie był i nie jest jeszcze na tyle politycznie uświadomiony, aby chciał składać poważniejsze ofiary na prace przedwyborcze. Z powodu tego nawiązano stosunki z partyą wolnomyślną niemiecką, która nas miała wspierać materyalnie i głosami. Układy te rozwiały się wskutek niezręczności pewnych osób. Opuszczona, bez funduszów, bez pomocy, stanęła „partya ludowa mazurska“ do walki wyborczej. Z rezultatem ? Jak na dwuletnią pracę — był on świetny, nieoczekiwany! Bo chociaż żadnego mandatu Mazurzy pruscy nie zdobyli, to jednak liczba głosów w okręgu Szczytno-Ządzbork zadziwiająca! W okręgu tym odebrał kandydat mazurski p. Lewandowski 5694 głosów, socyalista przeszło 400, a konserwatysta 7100 głosów. Wybory w tym okręgu nie są jeszcze zakończone, gdyż Mazurzy założyli protest wyborczy, ponieważ konserwatyści dopuszczali się szalonych gwałtów wyborczych i nadużyć. Eartki Lewandowskiego wyrywano ludziom, spajano lud, bito i wyrzucano z lokalów wyborczych. Sprawy te oprą się o komisyę rugów wyborczych w parlamencie niemieckim i być może, że Mazur odniesie zwycięstwo.

W okręgu Ełk-Jansbork Olecko sprawa znacznie gorzej stoi, gdyż tutaj pracowano zupełnie

bez funduszów, a konserwatyści rozwinęli szaloną agitacyę. Nauczycieli i karczmarzy przekupiono, żandarm od domu do domu gwałtem odbierał kartki wyborcze partyj opozycyjnych, kartki te, gdzie się udawało, wykupywano, płacąc po fenigu i drożej Powiaty zarzucono formalnie odezwami wyborczemi, a landrat Groeben i kandydat hr. Stolberg, były prezydent Prus Wschodnich, pieniędzmi i przekupstwem zdobywali głosy ludu mazurskiego. Wobec tego nie dziw, że partye opozycyjne musiały utracić głosy. Kandydat mazurski, redaktor Babrke, otrzymał w tym okręgu 238 głosów, konserwatysta 12.460, wolnomyślny 2600 i socyalista 1240. Wolnomyślni stracili w tym okręgu 2400 a socyaliści 600 głosów. Kandydatem socyalistów w tym okręgu był — rzecz dziwna — agra-ryusz, obywatel Ebhardt z Komorowa na Mazurach, posiadacz 700 hektarów ziemi. Na Mazowszu pruskiem jest jeszcze kilku obywateli ziemskich, wyznających katechizm Bebla i Lieb-knechta. — Ciekawy to objaw!...

Tegoroczna agitacya przedwyborcza na Mazowszu pruskiem jest i będzie w historyi tego kresowego zakątka ziemi świetną manifestacyą! Manifestacya ta nie jest na razie czysto narodową, ale po części ekonomiczną, plemienną tylko, lecz przy usilnej pracy i wytrwałości lud mazurski w Prusiech Wschodnich przypomni sobie, że należy do szczepu słowiańskiego, że Polacy są jego braćmi, a Niemcy odwiecznym wrogiem!

Co się tyczy dzisiejszego języka Mazurów

:io

w Prusiech Wschodnich, to zaznaczyć trzeba, że tamtejsza mazurszczyzna jest gwarą wielkiego narzecza mazurskiego. Wkradło się wprawdzie wiele słów niemieckich, lecz pozostało także dożo słów staropolskich, naprzykład: waść = pan, białki = kobiety, skowroda = patelnia, skorz-nie = buty, strzała = łokieć, żywina = bydło, obora = podwórze, płukać = prać, pranie i t. p. Używają zamiast panna „frejlinkau, filiżanki „taski“, wybierać „welować" i t. p. Na pograniczu Kurpiów mówią: ziecór (wieczór), zino (wino), cbigiel (figiel). Pochylonego ó nie znają, tylko otwarte; nie wymawiają „konie“ tylko jak powinno być — konie.

Należałoby zawierać bliższe stosunki z Mazowszem wschodnio pruskiem, aby się znowu zadzierzgnęły owe węzły, które wiek XVI. zerwał. Komunikacya na Mazury jest nader ułatwiona, gdyż prowadzą tam linie: toruhsko-wy-strućska, olsztyósko-łecka i z Białegostoku prosto na Ełk i Królewiec południowo zachodnia.


Biblioteka Główna UMK


300047631144

JUTOWA


Inbotai ewungiflirkitma.

-♦o*-

5* MliUtulaniu . ctMlcła |MfSi(q«ic j>r» al ®»*rta»tj(8ałn^|łt.) «h. ł okaIMtMa.

I HI, ® ftllltW W H%-

Ogłotjairo

»r»I■")'<    H ***4 II frl il

■ie)4|t tRMmi<

81itq abritewaf:

„4kyu Piboot", gytf 0[?r.

JO Sobolo. łb&ona 3! Sliebjico 8 p. ta. Xr. 8nmono. 1 ^ftrubjińłtf: Giotta v Uforoadj,

9 %MoTtr ^nitooo

1>5óę5 3 namil

dolca v*4ób 4 7 — Sa<btb 8 3 . . 4 9 — , 8 1, , . 4 18 — . 8 0 . . 4 13— » 7 89

Bo Sion. g^ttlników.

,(faicJa fcuboino* tty^ob|i^ błbłit bolel poi MHea ,8m t ■•■i!"

.ttapta euboioa* bfturf Itala naboi vier> ■ u na •irojp rrligii i ojcto i panie Ury. |la ntmltm oa»w<b

polno' ntpfjfobo by* fatalne, ale nie tyloj. ®byt bQ pcisiebjlan# ^a pilno", to lóionaioby lit to iknrjenia paAltoa niemie<fitgo. ęojaollłettr lobie «orjfbnie jawiąc^, le ‘dbanie nie )elt Uine. *M*aubei JBfetli nal tafle pryb tnbiita laba* itieut a jebnaf C|ybfo je ro|»iąv>ł *

*o»t t| pouliali janeeie fouienMlgici oHa.

irt abpoaiabaly pntj błulljy oai na ogleii tmt< ryfańłli. Snyioanif ^or^e 31*11" joatol oto. cjony pry| 4 arerpfaiiitie otręt?, fióre banały bo ■ie^o nt«ty oflint Dstoteejale tnylonnif Hot *>{ calui niepalny bo boliy) mili i obrony i W ł4 minuiaA totonał. Webłuflo potem efiplebo* •al| bme imeryłaśltti baiaby’* fonie tflagirt

Podobizna tytułu „Gazety Ludowej

Biblioteka Główna UMK

MIM

300047631144

4


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Sponsorzy6101 djvu MAZOWSZE % jpPRUSKIE. Napisał MAZUR. Z fotograficzną podobizną tytułu „ Gazet
Sponsorzy6701 djvu MAZOWSZE PRUSKIE napisał Al AZ (rIł.I. Sprawa maznrska, coraz bardziej zajmuj
Sponsorzy13 djvu 1 łc& czasów Stanisława Augusta skreal.i Dr. Ludwik Kubala. X J Odbitka „kiu
Sponsorzy13 101 djvu 1 łc& czasów Stanisława Augusta skreal.i Dr. Ludwik Kubala. X J Odbitka
Sponsorzy13 301 djvu 3HH58H Radbym niniejszy rozprawę zwrócić uwagę na wielkie braki w historji n
Sponsorzy13 501 djvu 5 iżby takie czynniki, juk pogardzony handel i przemysł, mogły mieć jakiekol
Sponsorzy13 901 djvu o zboże. Handlem zbożowem trudniła się wyłącznie szlachta, bo tylko ona jedn
Sponsorzy13 401 djvu 14 dem, że żupy eolne, któro należąc do stołu królewskiego, mogły mu przynos
Sponsorzy13 501 djvu 15 mógł stać w równym stosunku z oclonym towarem, bo Bamo- zboże, które szla
Sponsorzy13 201 djvu 22 rjalnego stanu Rzeczypospolitej, rosły Lowiem w miarę dobrego gospodarstw
Sponsorzy13 301 djvu 23 a mały import wschodni, jak broń, pasy i wina greckie, do Wisły. Jarosław
Sponsorzy13 001 djvu 30 krajowy, dysydent i żyd płacił 12 % I. tu działy się podobne nadużycia z
Sponsorzy13 701 djvu 37 37 mieszczanie bze handlu, handel którzyby jij nauczyć mogli, jak się pro
Sponsorzy4101 djvu K U CHA R ZDOBRZE USPOSOBIONY.UŁOŻONY PRZEZJANA SZYTTLER A. WYDANIE DRUCIE PE
Sponsorzy4201 djvu Pozwala -sśę drukować , z warunkiem , złożenia w Komitec™ Cenzury trzech wydr
Sponsorzy4301 djvu JAŚNIE JV1ELMOŻNEMU HRABIEMUADAMOWI ■>¥? KAWALEROWI WIELU ORDERÓW. Abym do
Sponsorzy4401 djvu V przyym mówię Jaśnie JFielmo iny Hrabia ong tak mile , z takidm. uczuciem&nb
Sponsorzy4701 djvu Aon,ćwieki Alcxnnder.........    1 Kntaiewtcz Adwokat........
Sponsorzy4801 djvu Srweilowski P.idłomorzy    ( t y Sienkiewicz 1 Wincenty ......

więcej podobnych podstron