sznur u okna i umiem wiązać pętlicę. — Otworzyłam oczy — bezmiar księżycowej pustki zadrżał w czujnym milczeniu. — Wstałam i stąpając sztywno skierowałam się ku źródłu jasności. — Nagle stanęłam jak wryta. Wprost mnie, mrocznie wypływając z blasku, prostował się w groźnej czerni szatański upiór mego DUCHA. — W posępnym obłoku twarzy złowieszczo rozświecone oczy, czoło zamknięte na siedm pieczęci i nieubłagana niemość ust wzgardliwych wraziły się w mą ziemską miazgę drżeniem zwierzęcej trwogi, zgrozą zapadającego wyroku. — Padłam na ziemię rzężąc. — Nade mną huczał łoskot klątwy:
W WIEKUISTOŚĆ.
1. - i
13 XI 1901 — 31 III 1902
UTWORY Z KSIĘGI POEZJI IDYLLICZNEJ