NIEZNAW świat @ 29
NIEZNAW świat @ 29
Z satysfakcją przeczytałem (w numerze 1 NŚ z br.) artykuł Strategia Strachu, którego autorzy demaskują katastroficzne bajki związane z osławionym rokiem 2012. Trudno powiedzieć, czy za wrzawą związaną z tą datą kryje się świadoma kampania zorkiestrowana przez bliżej niezidentyfikowane siły; faktem jest natomiast, że ludzkość - szczególnie ta osadzona w tradycji chrześcijańskiej - już od dwóch tysięcy lat wyczekuje końca świata.
Wydaje się, że każde, przekonane o swej wyjątkowości pokolenie chce mieć swój kres dziejów, po czym, gdy nic szczególnego się nie wydarza, kolejne, nie zrażone tym generacje wyznaczają sobie następną datę.
Na szczęście niepoddające się wpływowi naszych, często egzaltowanych poglądów życie płynie swoim rytmem, a kto twierdzi, że żyjemy w wyjątkowo burzliwych czasach, niech lepiej porozmawia z tym, kto doświadczył drugiej wojny światowej.
Zgodnie z tradycją ezoteryczną nasz plan jest polem konfrontacji sił światła z mocami mroku i, jak pisze Jan: Światłość świeci w ciemności, lecz ciemność jej nie przemogła. Czy poglądy szerzące pesymizm, strach i zwątpienie na pewno wywodzą się z domeny światła? Dziwi mnie fakt, że wielu tzw. nauczycieli światła z uporem godnym lepszej sprawy głosi niczym nie poparte (no, może własnymi wizjami lub channelingami) mroczne przepowiednie
0 czekających ludzkość klęskach. Cóż, sądzę, że - nawiązując do przywołanego przez red. Marka Rymuszkę pojęcia Trzeciego Obiegu - wystarczy mieć własny rozum. Przede wszystkim zaś dobrze się rozejrzeć i zastanowić, co będzie, gdy wytniemy wszystkie lasy lub dla własnego bezpieczeństwa (?) damy się np. zachipować...
W Nieznanym Swiecie pojawiło się sporo materiałów o świetle. Okazuje się, że tym emitowanym przez człowieka (aurą) zajmowali się liczni naukowcy, m.in. Nikola Tesla. Z kolei słynny medyk i alchemik Paracelsus odkrył, że za pomocą siły życiowej, czyli światła, można pomóc innemu człowiekowi. W podobny sposób pracują szamani lub uzdrowiciele.
Mniej znany jest jednak fakt, że można oddziaływać również na własną aurę, dokonując w niej korzystnych zmian. Otóż różnokolorowa poświata odzwierciedla osobowość. Barwy światła w biopolu stanowią pochodną różnych stanów psychiki. Może to brzmieć zaskakująco, ale ponieważ aura
1 osobowość są nierozerwalnie związane, istnieje również uwarunkowanie odwrotne. Tak więc, wprowadzając siłą umysłu do swojego pola dobre, pozytywne światło o określonej barwie, można osiągnąć związane z tym światłem cechy charakteru, czyli w dużej mierze zmienić własną osobowość!
Nie wszystkie barwy światła okazują się ■korzystne. Na przykład: ciemny brąz w aurze może oznaczać silny materializm, ciemnoniebieski - chłód i separację. Kluczowa jest zatem wiedza o tym Jakie światło warto wprowadzać, aby doświadczyć bezpiecznej i pozytywnej przemiany i stać się człowiekiem, o którym mówi Ewangelia Tomasza: Światło jest w człowieku światła i rozświetla ono cały świat...
To zadziwiające, ile musi ono wypłukać utartych schematów i blokad, by puściły okowy umysłu i ktoś otworzył się na impulsy serca, najpewniej prowadzące do radości i spełnienia. Zbędne filozofie i teorie na temat życia ześlizgują się niczym łupiny cebuli, abyśmy mogli ponownie, niczym małe dzieci cieszyć się jego prostotą.
W Niemczech ze światłem praktykują już tysiące ludzi. Nasi, znani z systematyczności zachodni sąsiedzi nie poprzestali na samodzielnych medytacjach, ale co jakiś czas spotykają się w większych miastach w celu dzielenia się doświadczeniami z własnej przemiany. W trakcie takich spotkań wysyłają też grupowo światło tam, gdzie jest ono najbardziej potrzebne
Uważam, że nasz świat łaknie optymistycznych - czyli pełnych światła - myśli. Przecież tylko takie myśli są dobrą pożywką dla czynów i mogą utorować drogę bezpiecznej i harmonijnej ewolucji nas wszystkich.
Wszystkim Czytelnikom Nieznanego Świata życzę Roku Światła
Roman Zimny Sopot
E<] W publikacji Grażyny Fosar
i Franza Bludorfa Strefa czasowa 2012: strategia strachu (nr 1 NŚ z br.) dobitnie udowodniliście, jak wielkim nieporozumieniem jest film Emmericha 2012 i jak umiejętnie, niezależnie od komercyjnej oprawy, wpisuje się on w celową kampanię siana wśród ludzi lęku w związku z końcem świata rzekomo zakodowanym w kalendarzu Majów - po to, by łatwiej nimi manipulówać. To znakomity, doskonale uargumentowany artykuł, którego autorzy bezlitośnie wypunktowali wszystkie niedorzeczności związane z datą 21 grudnia 2012 r.
W tym kontekście polecam lekturę artykułu Rok 2012. Wokół filmu Emmericha Pani Joanny Ciepielewskiej w nr. 2 Czwartego Wymiaru z br., w którym z okazji jakiejś konferencji na podobny temat w ap-robatywnym tonie wypowiadają się m.in.
Janusz Zagórski z Forum Nowej Cywilizacji we Wrocławiu i - co budzi szczególną konsternację - stały współpracownik NŚ, prof. Leszek Weres. Co Wy na to?
Dr Andrzej Brzeski Gdańsk
Od redaktora naczelnego: Szczerze mówiąc, publikacją, o jakiej mowa, jesteśmy zainteresowani w nikłym stopniu, gdyż, jeśli chodzi o panią Ciepielewską, w ogóle nie wiemy, kto zacz, a znając działalność i poglądy Janusza Zagórskiego oraz kierowanej przez niego organizacji, a zwłaszcza zachwyty nad twórczością Patricka Geryla, nic nie jest w stanie nas zaskoczyć. Natomiast profesor Weres w rozmowie z nami, do jakiej doszło podczas lutowej Konferencji Polskiego Towarzystwa Astrologicznego, zaprzeczył, by gdziekolwiek i kiedykolwiek miał wypowiadać się pochlebnie na temat filmu Emmericha 2012. Generalnie zaś nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, gdyż cała sprawa dobrze odzwierciedla różnice w podejściu do wielu kluczowych problemów, także w sferze duchowości, ze strony obu tytułów prasowych. Niech każdy robi swoje.
Skąd wiedzieliście
- vide okładka numeru lutowego, który musieliście przecież przygotowywać o wiele wcześniej
- że zima będzie tak upiornie śnieżna? Wy chyba rzeczywiście, jak napisała kiedyś któraś z Czytelniczek, macie zamontowane w redakcji trzecie oko.
Agata N.
Starachowice Od redakcji: Nic nie wiedzieliśmy. Samo wyszło.
M Jestem długoletnim czytelnikiem Nieznanego Świata, pasjonatem zjawisk paranormalnych i fanem Roberta Bernatowicza z Fundacji Nautilus. Śledzę różne artykuły z Waszego pisma, między innymi na temat niesamowitych możliwości terapii alternatywnych oraz healerów. Po wielu latach nasuwa mi się refleksja: gdzie są ci wszyscy wspaniali uzdrowiciele, gdy ich naprawdę potrzeba, kiedy oglądamy programy z cyklu Ekspres Reporterów czy reportaże Pani Jaworowicz o ludzkich dramatach, różnego rodzaju wypadkach, kalec-twach, schorzeniach? Dlaczego żaden z nich nie pojawi się wśród tych naprawdę potrzebujących, nie spróbuje przywrócić im zdrowia lub choćby poprawić jego stanu? Czy nasi healerzy nie mogliby trochę częściej działać z potrzeby serca, a nie wyłącznie biznesowo? Niech reklamują się takimi spektakularnymi sukcesami, o których byłoby głośno w całym kraju, czy nawet na świecie, nie zaś tylko w małych rubrykach reklamowych NS. Dajcie z siebie więcej i pokażcie, że potraficie!
Julian Rosak woj. łódzkie
str. 62