wiadomo, że jej mieszkańcy wchodzą nieproszeni do innych wiosek. Po czym dodał szybko, że nie ma tu na myśli mnie, ale kogoś, kto jest ze mną związany. Atum uznał, że chodzi tu o niego, podszedł więc do swojego odoku i wezwał Lok-boka, żeby wyjawił imię złodzieja, jeżeli ma dowody. Powiedział, że Lokbok może przyjść poszukać swojego miodu, na co ten odparł, że znalazłby go tylko rozcinając komuś brzuch, ale ma lepszy sposób — pójdzie mianowicie do starego Lolima, niech ten rzuci swoje sandały i wywróży, kto ukradł miód. Atum nie odezwał się już ani słowem, gdyż wszyscy nadal bali się wróżb Lolima, chociaż nie posiadał on mocy rzucania uroku. Lokbok nie odzyskał miodu, ale w nocy ktoś oddał mu tykwę.
Jeden tylko jeszcze przypadek częściowego zwrotu mienia dotyczył jagód gomoi, które Bila zebrała w dolinie Ki-depo i przyniosła do zagrody. Są one twarde jak orzechy i trzeba się nad nimi dobrze napracować, ale w sezonie występują w dużej obfitości Najpierw trzeba je potłuc, żeby obluzować pokrywające je skorupki, potem suszyć na słońcu tak długo, aż skorupki odpadną. W tym celu przez kilka dni leżą na słońcu w zagrodzie albo gdzieś na skale. W zagrodzie łatwiej ich pilnować, ale mają mniej słońca i muszą leżeć dłużej. Na otwartym powietrzu skorupka odpada czasem już po jednym dniu, trzeba jednak wciąż przy nich siedzieć, żeby ich ktoś nie ukradł. Potem wsypuje się je do dołu w ziemi wypełnionego wodą. Mają się moczyć przez trzy dni. I znów można to robić we własnej zagrodzie, ale ponieważ trzeba ciągle dolewać wody i mieszać gomoi, niezbędna jest czyjaś pomoc, a tym samym musi się wpuścić kogoś do domu. Gdy jednak wykopie się dół poza domem, jagody trzeba zabierać na noc, co opóźnia proces przygotowania i psuje ich smak. W końcu gotuje się je przez cały dzień.
W zagrodzie Bili mieszkał młodszy brat jej męża, Lon-goli, z którym Bila utrzymywała dość zażyłe stosunki. Skłoniła go, aby pomógł jej w przygotowywaniu gomoi w zamian za względy, którymi go darzyła, gdy Lodżieri był na polowaniu albo wyruszał na poszukiwanie żywności. Ale wkrótce Bila odkryła, że podczas suszenia znikła połowa jagód i nie wiedziała, kogo o to oskarżyć. Oskarżyła więc obu braci mówiąc, że są w zmowie przeciwko niej — oto co się dzieje, gdy się ufa rodzinie i dzieli z nią żywnością.
Właściwy spór rozpoczął się z chwilą, kiedy Bila pewnego ranka wypowiedziała głośno oskarżenie przed swoim odokiem. Obwiniała zarówno Lodżieriego, jak i Longoliego i sprytnie oświadczyła, że wezwie swojego ojca, Atuma, żeby jako anaze rozstrzygnął sprawę. Na di Atuma zaczęli się natychmiast gromadzić zaciekawieni widzowie, mający nadzieję, że dojdzie do starcia. Ale Atum był przebiegły. Lo-dżieri i Longoli pomagali mu w pracach na głównym polu po drugiej stronie góry Meraniang — i Bila dobrze o tym wiedziała. Nie opodal również znajdowała się grota, w której Turkanie chronili się po najazdach. Atum nie chciał narazić się żadnemu z braci, wobec tego zrzucił winę na osobę trzecią, Lemukala, który nie należał do rodziny, ale był członkiem tego samego odoku. Powiedział, że Lemukal do wszystkiego się przyznał, ale ponieważ korzystał on z tego samego odoku i schronienia na polu, miał pewne prawa do części gomoi. Po czym, nie wiadomo jakim cudem, wydobył skądś blisko połowę skradzionych jagód mówiąc, że Lemukal wziął tylko tyle, nie więcej.
Słyszałem później, że to Atum przywłaszczył sobie jagody wykorzystując swoją władzę i wpływ, jaki miał na Longoliego. Atum mógł być użyteczny, toteż kiedy Bila oskarżyła Longoliego, ten nie zdradził Atuma, lecz pozwolił mu znaleźć wyjście z sytuacji. Atum wiedział, że Bila zadowoli się odzyskaniem połowy skradzionych jagód, wiedział również, że jako winowajcę może wskazać Lemukala, który był członkiem tego samego odoku, a poza tym miał w sąsiedztwie wspólne pola zarówno z Atumem, jak i z Lodżie-rim, co w normalnych czasach dawało mu pewne przywileje. Atum zdawał sobie także sprawę, że dzięki względnemu dobrobytowi, jakiego zażywał, nikt nie ośmieli się jawnie go zaatakować. Był to drobny, drugorzędny zatarg, ale wykazał, jak mało znaczą więzy rodzinne, choć bywa, że się ludzie na nie powołują. Dowiódł też, że wspólny odok, wspólne szałasy na polach i wieże obserwacyjne oraz bliskość pól mają większe znaczenie niż więzy rodzinne. Chociaż żadne z tych więzów — a już najmniej więzy rodzinne — nie są dość mocne, żeby zapobiegać kradzieży albo innym nadużyciom, odgrywają jednak pewną rolę przy rozstrzyganiu sporów i w lepszych czasach mogły z pewnością stanowić główny czynnik łączący ze sobą Ików w życiu codziennym.
Spory natury politycznej były rzadkie, głównie z po-
141