Essena (rezydenta saskiego w Warszawie od 1763 r.), JP. marszałka Małachowskiego (wówczas już uzgodnionego kandydata na marszałka sejmu), JP, kasztelana czerskiego (Tomasza Ostrowskiego), J. księdza Kołłątaja i JP. Strassera (bankiera warszawskiego). Zaczęli oni robić, że tak powiem, w ziemi, zakładali fundamenta, gdy jeszcze nie wiedziano na jaką są przedsięwzięte budowę.” Wobec rychłej, jak się okazało, deklaracji Stackelberga o projekcie przymierza rosyjsko-polskiego, a tym samym zagrożeniu dla rodzącego się lobby propruskiego, Kołłątaj nie ustawał w podejmowaniu prób przesunięcia ku swej robocie stronnictwa prymasowsko-królewskiego, by przede wszystkim zapobiec „rozdwojeniu” sejmu, co mogło nie tylko pokrzyżować nadzieje wiązane ze zbliżającą się debatą, lecz zgoła zaprzepaścić szansę wydobycia się z obcej dependencji. Wśród tych okoliczności rozpoczął pisanie Listów Anonima, w finalnej postaci czteroczęściowych, które otworzyły wielką publicystykę sejmową, a tym samym dyskusję o przyszłym kształcie Rzeczypospolitej i jej miejscu w Europie.
Listowny traktat polityczny Kołłątaja, wydawany anonimowo, lecz z wysuniętym na czoło nazwiskiem adresata, Stanisława Małachowskiego, miał nadać mu cechy autentyczności, zwłaszcza przez położenie przy każdym z listów daty dziennej (1 — 24 sierpnia, 7 października — 7 listopada, 11 listopada — 10 grudnia 1788; a wydany między grudniem i majem 1789 jako Części 1—3). Potrzeba uwiarygodnienia zawartych w nim myśli znalazła wyraz w koncepcie nienowym — w mistyfikacji, że owemu anonimowemu redaktorowi, czy wręcz tylko wydawcy „częściami i z różnych rąk zdarzyło się je [pisma] zebrać i czytać” z zadziwieniem, „iż przy tylu do teraźniejszej okoliczności kraju naszego wyszłych pismach, tak szacowne i prawdziwie naród interesujące, od nikogo dotąd do druku podane nie było”. Chodziło o wpojenie czytelnikowi przekonania, że konkretne myśli i propozycje dotyczące „podźwignienia sił krajowych” pochodziły od szerszych środowisk, a nie od jednego tylko autora. Było w tym sporo prawdy, ponieważ rzeczywisty autor uważnie obserwował nastroje i w części pierwszej nie pominął np. kwestii podjętych w instrukcji lubelskiej dla posłów sejmowych (uchwalonej w lipcu tego roku). Tę mistyfikację o wieloautorstwie podtrzymywał Kołłątaj jeszcze w części trzeciej, przy jednoczesnym jakby jej uchyleniu, niejasno tłumacząc: „Pierwsza część zebrana była po wielu rękach bez wiadomości i przyłożenia się autora. Podający dzieło to do druku dostrzegł, iż kilka innych osób tenże sam miały zamysł, a będąc troskliwy, żeby pismo rzeczone, nie bardzo czytelnym charakterem do JW Małachowskiego pisane, [...] które nawet sens po części odmieniały, [...] mając zręczność poprawić je podług autografu, uprzedził zamiar innych i pierwszą część wydrukowawszy, zwierzył się dopiero autorowi już uskutecznionych przez siebie zamysłów [...].” Z dalszej enuncjacji wynika, że oddał dzieło przychylnemu sobie edytorowi, lecz z winy drukarni opóźniono publikację, co pozwoliło na pewne dopełnienia w przypisach, które są, jak podkreślał, chronologicznie późniejsze.
W części pierwszej zatytułowanej wyraźnie O przyszłym sejmie listów
572