set osób”) i włączyła płytę z piosenkami neapolitańskimi na swym stereo. „Stopniowo ją pogłaśniałam, aż wreszcie dźwięk był już naprawdę silny, tymczasem nic się nie działo”.
Teraz więc pani N. przestała się bać muzyki i znowu może spokojnie słuchać swych ulubionych piosenek ne-apolitańskich. Nie nękają jej już także owe skomplikowane ataki wspomnieniowe; wydaje się, że operacja usunęła oba typy epilepsji (jak zapewne przewidywałby Macdo-nald Critchley).
Pani N. cieszy się, oczywiście, że została wyleczona, aczkolwiek niekiedy tęskni za niektórymi ze swych epileptycznych doświadczeń, które przyrównuje do „bram nieba”, jako że wprowadzały ją w sfery nigdy dotąd nie-odwiedzane.
Słyszane melodie są słodkie, ale jeszcze słodsze — te niesłyszane.
John Keats, Oda do urny greckiej
IVI uzyka stanowi ważną i — wzięta całościowo — przyjemną część życia większości z nas, nie jest to jednak tylko muzyka zewnętrzna, która dociera do nas poprzez uszy, .ile także wewnętrzna, rozbrzmiewająca nam w głowie. Kiedy w latach osiemdziesiątych XIX wieku Galton pisał o „wyobrażeniach umysłowych”, skupił się na wyobrażeniach wizualnych, a nie słuchowych. Wystarczy jednak porozmawiać ze znajomymi, żeby się zorientować, iż wyobraźnia muzyczna odgrywa wcale nie mniejszą rolę. Są ludzie, którym żadna melodia nie pozostaje w głowie, inni z kolei potrafią w swoim umyśle wysłuchiwać całych symfonii z taką szczegółowością i wyrazistością, jak gdyby działo się to na jawie.
Bardzo wcześnie zdałem sobie sprawę z tego stanu rzeczy, gdyż moi rodzice stali pod tym względem na przeciwnych biegunach. Matka z wielkim trudem potrafiła sobie przypomnieć jakąś piosenkę, podczas gdy ojciec, wydawało się, miał w głowie całą orkiestrę czekającą tylko na jego znak. Zawsze miał w kieszeni dwa lub trzy zapisy
49