Taktyka ta odniosła wiele sukcesów w odpieraniu ataków krytyków historii. Pozwalała także historykom na rosząc, nie sobie prawa do zajmowania epistemologicznie ncutral. nego, pośredniego miejsca, usytuowanego rzekomo pomię. dzy sztuki) a nauką. Historycy bowiem twierdzą czasami,|| sztuka i nauka współistnieją w harmonijnej syntezie tylko w przypailku historii. Zgodnie z tym punktem widzenia, hj. storyk nie tylko pełni rolę pośrednika między przeszłością a teraźniejszością, lecz także spełnia specjalne zadanie łą. czenia dwóch sposobów rozumienia świata, które normalnie pozostałyby trwale rozłączone.
Pojawia się jednak coraz więcej dowodów, że ta Fabian-ska taktyka nie jest już użyteczna i że bezpieczna pozycja historyka między różnymi dyscyplinami została zagrożona. Wśród współczesnych historyków wyczuć można narastające podejrzenia, iż taktyka ta służy przede wszystkim do powstrzymania poważnycłi rozważań o istotnych postępach w literaturze, naukach społecznych i filozofii XX wieku. Wśród nie-historyków wydaje się zaś narastać przekonanie, że uważający się za pośrednika pomiędzy sztuką a nauką historyk nie tylko nie spełnia takiej roli, lecz w istocie jest on wrogiem obu dziedzin. Słowem, wszędzie słychać zarzuty wobec złej woli historyka, który domagałby się przywilejów zarówno artysty, jak i uczonego, odmawiając jednocześnie podporządkowania się krytycznym standardom obowiązującym obecnie w sztuce bądź w nauce.
Istnieją dwie ogólne przyczyny owej niechęci. Jedna ma związek z istotą samej profesji historycznej. Być może historia jest dyscypliną konserwatywną par excellence. Od połowy' XIX wieku większość historyków cierpi na rodzaj świadomej naiwności metodologicznej. Początkowo owa naiwność służyła dobremu celowi, chroniła bowiem historyka przed tendencją do przyjmowania monistycznych systemów eks-planacyjnych wojującego idealizmu w filozofii i równie agresywnego pozytywizmu w nauce. Jednak podejrzliwość
wobec systemu stała się wśród historyków swego rodzaju reakcją odruchową, co w całej dyscyplinie doprowadziło do oporu wobec niemal każdego rodzaju krytycznej autoanalizy. Co więcej, kiedy historię zaczęły w coraz większym stopniu obejmować procesy profesjonalizacji i specjalizacji, zwykły historyk, zaangażowany w poszukiwania nieosiągalnego dokumentu, który zagwarantowałby mu autorytet w wąsko określonej dziedzinie, miał coraz mniej czasu na zdobywanie wiedzy o najnowszych zjawiskach w odleglejszych dziedzinach sztuki i nauki. Wielu historyków nie zdaje sobie sprawy, że radykalne oddzielenie sztuki od nauki, które gwarantowało im rolę pośredników pomiędzy tymi dziedzinami, rolę, którą nota bene sami sobie przypisali, być może nie jest już I prawomocne.
Druga ogólna przyczyna obecnej wrogości wobec historii jest następująca. Rzekomo naturalny obszar pomiędzy sztuką i nauką, który z taką dumą i pewnością siebie zajmowało wielu dziewiętnastowiecznych historyków, zniknął na skutek odkrycia wspólnego konstruktywistycznego charakteru wypowiedzi literackich i naukowych. Większość współczesnych badaczy nie podziela konwencjonalnego poglądu historyka, iż sztuka i nauka są zasadniczo odmiennymi sposobami rozumienia świata. Wfydaje się dziś dość oczywiste, że I dziewiętnastowieczne przeświadczenie o zasadniczej różnicy pomiędzy sztuką i nauką było konsekwencją nieporozumienia, które miało swoje źródło w obawie romantycznego artysty przed nauką i w ignorancji wobec sztuki cechującej pozytywistycznego naukowca. Bez wątpienia, zarówno obawa romantycznego artysty przed pozytywistycznym modelem nauki, jak i pogarda pozytywistycznego naukowca dla i romantycznej sztuki były rezultatem intelektualnej atmosfery, która towarzyszyła ich narodzinom. Jednakże przede wszystkim w wyniku postępów osiągniętych przez psycholo-f gów w badaniach nad zdolnościami człowieka do syntezy krytyka współczesna uzyskała lepsze zrozumienie operacji.