-/pitala. a przedsiębiorstwa pogrzebowe rozwinęły się w kwitnącą gałąź gospodarkiSJ. Następstwem było to. co Arićs nazwał „śmiercią odwróconą we własne przeciwieństwo". Walter Benjamin uważał, że w ciągu XIX w. „społeczeństwo mieszczańskie urzeczywistniło poprzez higieniczne i społeczne, prywatne i publiczne przedsięwzięcia efekt uboczny, który może był ego celem głównym - dać ludziom możliwość uniknięcia widoku umierających”85. Takie wparcic nic śmierci, lecz zmarłych i umierających, jest oczywiście przede wszystkim wynikiem rozwoju demograficznego. Przeciętny człowiek jest dzisiaj, w przeciwieństwie do epoki przed-nowoczcsncj. względnie zabezpieczony przed śmiercią i doświadczeniem śmierci. Ułatwia to delegowanie obecności przy umierającym i kultu zmarłych na specjalistów w zawodzie, w dalszym ciągu kapłanów, jednak przede wszystkim lud/i medycyny i pracow ników przedsiębiorstw pogrzebowych. W tak zwanym american wąyof dealh ci ostatni osiągają przy użyciu wszelkich środków rzeczowego i językowego upiększania (techniki chłodniczej, balsamowania, kosmetyki, wstrzykiwania, wystroju wnętrz i cmentarzy, reguł językowych, np. casket zamiast coffin.slum-ber ruom zamiast layng-out room itd.) złudzenie przynajmniej tymczasowego przezwyciężenia rozkładu zmarłych86.
Wprawdzie żąda się dziś u nas prawa do własnej śmierci zamiast wydawania umierającego z konieczności w znacznej mierze anonimowemu aparatowi medycznemu, a działalność hospicyjna stara się zapewnić osobistą opiekę nad umierającym, to przecież pozostaje problem samotności umierającego i to nic tylko emocjonalnej. lecz często zupełnie praktycznej. jako że pojawiają się ciągle wiadomości o ludziach, którzy przez długi czas. niekiedy latami, leżeli zmarli w domu. a nikt niczego nie zauważył. Dystans do umierającego innego człowieka jest tak wielki, że bardzo łatwo przychodzi nam pominąć jego śmierć, postępując w myśl stwierdzenia Zygmunta Freuda, które być może zawsze zachowywało ważność, ale w warunkach dzisiejszej kultury społecznej bardziej niż kiedykolwiek: „w gruncie rzeczy nikt me wierzy we własną śmierć"8 '.
Ale i w nowoczesne niebo nikt już prawic nic wierzy z wyjątkiem mormonów pielęgnujących w najwyższym stopniu konkretnie materialne wyobrażenia o tamtym świecie*8. Nawet chrześcijańscy fundamentaliści powtarzają, ze Biblia bardzo niewiele mówi o niebie. Chętniej za to poświęcają swoją uwagę egzcgc/.ic Apokalipsy ze względu na przyszły rozwój wypadków na ziemi89. Jednak nawet czołowi teolodzy kościołów chrześcijańskich, jak Barth. Bultmann. Rahner i Tillich, przestali wierzyć w indywidualne życie po śmierci, jakkolwiek stosowane przez nich filozoficzne dyskursy mają tę właściwość, ze pozwalają zaciemnić, w co oni rzeczywiście
M Julian l.ictcn, The English Wayof Dealh. The Common FuneralSince 1450. l-ondon 1991
85 Macho. w: Chrisioph Wulf (red.), Voin Mensdien, s. 940.
86 Evclyn Wdugh, Swodialowwui. przcl Bronisław Zieliński. Warszawa 1976: Michael ('. Kcarl. Endingy A Sociology of Dealh and Dying. New York 1989. s. 271-2S3: Plinio Priorcschi. A Wisiory oj MatTs Rt-.\jxmses to Dealh: Myihologies. Riluals and Flhits. I.cwislon 1990. s. 215-222.
*•' Ono Danwcrlh, Tod iaidJenseiis, w: Wulf Kopkę. Bernd Schmclz (red ). Dos gemeinsame Haus Europa, s. 91 >2.
85 Bernhard lauig. Collccn McDanncll. Der Himmei. s. 116-428.
M Tamże. s. 446 455.
179