Ale heca! Mamy wystawić Makbeta. Panno Wilsonem brania nam wymawiać to imię, bo podobno to przyrf^H pecha. Mamy mówić: „Ta szkocka sztuka" Powiedirńfp łam do Rosie i Jools:
- Huna! Sztuka o facetach w rajtuzach, którzy ględzd
pO SZkocku.
Koido z nas dostała rolę i, co uważam za wielką tiqM gędię, Jas ma być Lody MocSzkockosztuka. Rosie, Joott 1 i EHen zostały trzema wiedźmami, a ja - jakimś skończJ^ nvm idiotą w rajtuzach, który nazywa się Macdufl Okropna P Green jest moją żonq, Lady Macduff. Rh womie się cieszy i ciągle gapi się na mnie rozmarzonyrne wzrokiem.
Nie mam pojęcia, jak grac faceta, bo - jak wszysdl wiemy - mężczyźni to dla mnie jedna wielka zogodkaj
MMB W dradze do domu Jas ciągle gapiła się I swoją tękę i powtarzała:
- Zntknii, przeklęto płoma.
- Jas. powinnaś się przejmować nie plamą na dłoni powiedziałem - ty lko tym wielkim pryszczem na brodzi^
Zamknęła się • zaczęła sobie macać brodę, ftowdę mówiąc, wcale nie ma tom pryszcza, ale jeżefl I dolej będzie dłubać, to no pewno jej wyskoczy.
■■ Och. cudownie, Angus wtod do szafy i zocząłj JHBH walczyć z moimi majtkami. Wyszedł z mojego! pokoju z goriomi no głowie i wyglądał jak jakiś arabska szejk Chbotarr go kapnąć, ale zrobił unik. Stras twit j głośno mruczał, lubi, kiedy się go brutalnie traktuje. Tom
dobry przykład na zalety szorstkie) miłości. Powinnam codziennie go kopać.
Mmm, mniam-mniam i quelle surprise, na podwieczorek mamy /es dślicieuses paluszki rybne i mrożony groszek! Chyba mam krzywicę: nogi zrobiły mi się jak prostowane na beczce. Vati wrócił w idiotycznie dobrym nastroju. Pocałował mnie w głowę, chociaż próbowałam się wyrwać.
- Ojcze - powiedziałam - potrzebuję trochę przestrzeni, a ty mi jq zabierasz.
On tylko się roześmiał i odparł:
- Spotkałem Colina. Razem z Sondy wydają przyjęcie pod hasłem „Władca Pierścieni” i zapraszają nas wszystkich.
- Ale numer! - powiedziała Mutti.
- Vati, już nigdy w życiu - powtarzam, nigdy - nie założę kostiumu elfa i w imieniu wszystkich wrażliwych ludzi na naszej planecie - to znaczy we własnym - błagam cię, byś nie zakładał zielonych rajtuzów -powiedziałam szalenie znaczącym tonem.
- Georgio, wtem, że tak naprawdę bardzo się cieszysz na to przyjęcie - odparł z uśmiechem.
I roześmiali się razem z mamą. Libby przyłączyła się do nich, wydając z siebie przerażające dźwięki. Smio-ła się jak Święty Mikołaj, któremu odbiło, i świnki w jednym. 1
Queflp UMpnse (Ir.) - co za niespodzianka, fes (Maeum (fc) - wspaniale, wyśmienke.