cfeco, ałe w pewnym momencie panna Stamp g wałMjfc ■ me odwróciła się do klasy i zobaczyła, że Rosie pćllłj ■ so głową jak wariatko.
- Rosemary Mees, co ty wyprawiasz? — spytała. 3
— Przytakiwałam pani frapującym słowom na la|Qf I okrągłości okręgów.
Za bezczelność dostała minus ze sprawowanfią cri«K koś jej to nie wytoczyło.
Przysłała rm liścik: £*/aamritoti* w mptńfm
A* z/a*fmr**r
Próbowałam ją zignorować, a/e ciągłe saę we I
wgopiGł‘c. znacząco unosząc brwi, aż się przeg^H I szyłam, że dostanie jakiegoś ataku. Spytałam więc b^. i głośnie:
— Co?
A ona podesłała rm kolejny Jisafcr Łt/seM/e mfĘR
<śp AafOnć/
Boże kochany, czy ja nigdy się od tego nie uwoktojB
AmmefaL,
Och, bredź sobie dalej. Nie starczyło cir że nas zonudm toś no śmierć MacPaicntem? Teraz przerabiamy esze» ctw*e książki: Wichrowe 'wzgórza, czyłi Zwichrowane wzgfl rzc. jak je nożyweny, oraz Dziennik Samueia Pepysa o mm kim potwornie nudnym kolesiu, który się nazywał Sanom sł ^epys. O He zdążyłam się zorientować, ten gość mB tylko wszystkich podgląda. Przeważnie filuje damom spódnice i w kółka mówi , nadobna' No, ałe oczyw* my mamy go uważać za geniusza. Jedyna korzyść z tektury jest taka, że kiedy będzśemy czytały sprośne kg^B wałki, panna Wtłson ze wstydu chyba dostanie spazm
■
WBHBBb Kiedy z Jas i Rosie wracałyśmy do domu, zobc-I czyłyśmy Dave'a Jajcarza, Rotta i Toma. Jas rozchichotała się jak kretynka, chodaż chodzi z Pysiem już chyba z miliard lat. Coś o tym wiem, bo jestem jak. ten gość, kumpel Pepysa — Boswełl — który musiał spisywać wszystkie te nudziarstwa, bo był jego sekretarzem czy kimś tam.
Mogłabym napisać dziennik las: „Onego nadobnego czwartku panna Jas dźwignęła z loża swe ciało i przyodziała się. Zaiste, jej rzyć rośnie z dnia na dzień".
Trochę się zdenerwowałam, kiedy zobaczyłam Da-ve'a. Wyglądał czadersko. Kurczę.
— Spokojnie, dziewczęta, nie bądźcie takie egoistyczne, wystarczy mnie dla każdej — powiedział.
Rzuciłam mu lodowate spojrzenie, ale on tytko do mnie mrugnął. Nie mogłabym się uśmiechnąć, nawet gdybym chciała, bo zasmarowałam sobie pryszcz tak grubą warstwą korektora, że sparaliżowało mi twarz.
— Idziesz w sobotę na imprezę do Svena? — odezwała się Rosie. — Będzie zimny bcrfet.
— Ale chyba nie paluszki rybne? — spytał Roiło.
Rosie spojrzała na niego ze współczuciem.
— Roiło, orientuj się, to imprezo pod hasłem „ Nastoletnie wilkołaki".
— W takim razie będą główki niemowląt? — wtrącił Dave
Jajcarz.
— Nie doceniacie wyrafinowania tego przyjęcia. Będą oczywiście kiełbaski t mnóstwo keczupu.
_ Oczywiście — powiedział Dave. — Tb norka, laseczki. Aha, Georgio, nie mo sensu mnie ignorować, od tego tylko dostaję Megapodjarki.
I poszli, gwiżdżąc główny motyw muzyczny z fiłrmi