do rana. W soboty, w godzinach wieczornych zbierali się mnisi okoliczni na wspólną mszę, po której następowała agapa.
d) Praca. Obowiązek pracy jest bardzo mocno podkreślany w apofteg-matach. Każdy pustelnik ma obowiązek utrzymywania się z pracy rąk własnych. Pojawiające się próby wymigiwania się od roboty pod poborami modlitwy są niemiłosiernie tępione. Takie wymigiwanie się nie było zjawiskiem wyłącznie egipskim - z tym samym problemem zmagał się św. Augustyn w Afryce, kiedy to próbował wytłumaczyć mnichom z Had-rumetum, że obowiązek modlitwy bynajmniej nie wyklucza obowiązku pracy. Praca mnicha ma służyć jego doskonaleniu się, ma on również zdobyć środki na własne utrzymanie oraz zapewnić sobie możliwość dawania jałmużny. /
Ponieważ Ojcowie Pustyni byli przeważnie ludźmi prostymi, stąd najczęściej spotykaną pracą jest praca fizyczna. Była ona dobrana w ten sposób, by móc się podczas niej modlić. Przeważnie pleciono maty, liny, koszyki. Materiał do niej przygotowywali sobie bądź sami pustelnicy, bądź dostarczano go im; podobnie rzecz miała się ze zbytem owoców pracy: sprzedawano hurtowo lub sami mnisi nieśli swój towar do miasta. Praca ta była mechaniczna i można było przy niej powtarzać formuły modlitwy. W czasie żniw mnisi masowo wyruszali do tej pracy. Znamy też przypadki pracy umysłowej, np. przepisywanie książek, są to jednak wypadki odosobnione. Brak jest na ogól wzmianki o jakimś szerszym życiu umysłowym.
Przy minimalnych potrzebach mnichów zarobki były bardzo duże, co pozwalało im na duże jałmużny i stwarzało mit o ich bogactwie. Czy był to jednak li tylko mit? Trudno jest w każdym razie stwierdzić z całą pewnością stan posiadania mnichów. Wiemy tylko, że Ojcowie Pustyni nieustannie nawoływali do ubóstwa.
e) Odżywianie się. Posiłek jak już mówiliśmy, mnisi spożywali raz dziennie około 15, bardzo jednak często stosowano posty, szczególnie w chwilach pokusy odbywano bardzo długie i uciążliwe posty. Sprawę postu traktowano bardzo poważnie. Woła Pojmen: „Jakże możemy zdobyć bojaźń Bożą mając brzuch pełen sera i misę pełną wędzonki” (181 r.). Jedzono wtedy co drugi dzień, co trzeci, a czasami nawet raz na tydzień.
Ojcowie Pustyni radzili jednak, by raczej jeść regularnie, a nie do syta, niż raz na dwa, trzy dni, ale do syta. Jedzenie było proste: chleb wypiekany raz na kilka miesięcy - lub placki jęczmienne, owoce, jarzyny, jakiegoś rodzaju kasza. Z zasady wyłączano mięso. Do menu dodawano czasem trochę oliwy. Pito wodę. Wina używano, ale bardzo rzadko; ojcowie przypominali, że nie byłoby ono złe, gdyby nie było szatana. W jedzeniu podkreślano ubóstwo mnicha. Dla umartwienia psuto smak potraw. Dla umartwienia również pito wodę słoną z tamtejszych jezior lub zbutwiałą, zastałą w naczyniach.
W tych wszystkich obostrzeniach stosowano jednak wyjątek: odwiedziny. Gdy Ojcowie wzajemnie się odwiedzali, ukrywali przed sobą swoje posty i umartwienia, starali się gościa podjąć jak najlepiej. Podobnie postępowali i sami goście: jedli i pili, co im podano, nie zważając na swe umartwienia, ze względu na miłość bliźniego; tak rzecz się miała np. z winem. Po takich odwiedzinach jednak zazwyczaj zaostrzali posty, by wynagrodzić te chwile ,.luksusu”. Naturalnie te „wystawne przyjęcia” były dość względnie wystawne jak na nasz gust.
f) Odwiedziny. Były dwa rodzaje odwiedzin: ciekawych i braci przychodzących z prośbą o pomoc.
Dla ciekawych mnisi byli bez litości: wypędzali ich nie patrząc na stanowisko, pochodzenie czy święcenia. Potrafili „spławić” zarówno arcybiskupa Aleksandrii Teofila, który przychodził, by zjednać dla swych poczynań wpływowych mnichów pustyni, jak i kobietę z senatorskiego rodu, która przybyła aż z Rzymu - Arseniusz jej wprost powiedział, że jeśli ją przyjmie, a ona z pewnością rozpapla w Rzymie, że widziała wielkiego Arseniusza, to wtedy morze zamieni się w drogę kobiet zdążających do niego. Na ogół nie przyjmowano kobiet, nawet matki i siostry, co nie przeszkadzało mnichom udać się nawet do prostytutki, jeśli chodziło o zbawienie duszy. Często mnisi odpędzali gości różnymi dość „chytrymi” sposobami: siadali na progu i objadali się serem, by przychodzący wierzyli, że są nic nie warci, albo udając, że się nie jest tym mnichem poszukiwanym, o sobie samym mówili rzeczy złe, wprost oświadczali, że mnicha nie ma w domu, lub, w końcu, chowali się. Kto przeczytał wspomnienia Egerii, niestrudzonej wędrowniczki z IY w., w pełni zrozumie mnichów...
2 - Pierwsza Księga Starców 17