Oto historia powstania ziemi, ludzi i zwierząt. Ale pamiętajmy jeszcze przedtem istniał Ojciec Kruk. a przed nim maleńki wróbćłą Wszystko to prawda, ale w codziennym życiu człowiek wciąż napo*, kał nieznane, tajemnicze moce. Tukungersak daleko w niebie, ^ moce tak łatwo urazić i rozpętać ich straszliwy gniew. Cała nadaej, tylko w rym, że doświadczeni czarownicy-angakokowie potrafią ^ jakoś dogadać z rozgniewanymi siłami, a czasem nawet dzięki swej wiedzy i mądrości podporządkować je sobie, aby spełniały wyda**, ne im rozkazy.
Jedną z tych niezbadanych groźnych potęg i bodajże najważniejsi jest czczona specjalnie w Ziemi Baffina morska bogini Sedna, zwam też i Arnaknagsak.
Żyła kiedyś ona wraz z ojcem imieniem Anguta, co znaczy Jq Ojciec*’, nad samotnym północnym wybrzeżem. Matki dawno już nie miała Wyrosła na tak urodziwą dziewczynę, że z bliskich i dalekich stron schodzili się do niej niezliczeni zalotnicy. Każdy łudził się nadzieją, że uda mu się pozyskać względy riieprzystępnej dziewczyny Jednak Sedna była niezmiernie dumna i zarozumiała. Oczekiwała jakiejś niezwykłej, fantastycznej partii.
I stało się to, co często zdarza się kapryśnym pannom. W końcu poślubiła niezbyt urodziwego zalotnika: została żoną i towarzyszką zwykłego polarnego psa na niewielkiej wyspie. Dziwne miała potom stwo. Jej dzieci były to ludzkie niemowlęta, ale rodziła też i zwykłe szczeniaki.
Zirytowany Anguta zabił psa-małżonka, który płodził z jego córką brzydkie szczenięta. Ciało psa pochłonęła morska czeluść. Trudno było Sednie wyżywić liczne potomstwo. Nie było innej rady: trzeba było wysłać dzieci w świat na los szczęścia. Szczenięta wysłała za morze; tam stały się one przodkami Europejczyków. Ludzkie potomstwo wysłała drogą lądową i od niego to wywodzą się wszyscy Eskimosi. Sama zaś niefortunna wdowa powróciła do domostwa ojca w nadziei rozpoczęcia kiedyś nowego małżeńskiego życia.
Mijał dzień za dniem, a Sedna wciąż czekała na wspaniałego konkurenta. Nadeszła wiosna, powiały cieplejsze wiatry, pękły lody. Wówczas pewnego pięknego poranka przypłynął na kajaku przywódca mew w przybranej ludzkiej postaci. Orzekającym śpiewem namawiał ją, by popłynęła z nim do jego morskiego królestwa.
„Pójdź ze mną w kraj ptaków, gdzie hieznany jest głód, tam wznosi się mój namiot z najpiękniejszych skór, spoczniesz tam na białym niedźwiedzim futrze. Moi towarzysze, mewy, przyniosą ci wszystko,
2S2
tylko zapragniesz. Najdelikatniejszy puch z ich siwych skrzydeł flpjobi twe szaty. Twój kaganek nigdy nic zagaśnie, bo zawsze zapełni) po brzegi tłusty tran. podobnie jak twój garnek będzie zawsze u,ładowany mięsiwem *. Tak śpiewał przewodnik mew roztaczając ,)f#d dziewczyną obraz eskimoskiego luksusu, jak dla nas dość mało
przekonywający.
Sedna nie potrafiła długo się opierać. Nie pytając nawet ojca o ffdę wyruszyła z ptasim zalotnikiem w rozległy przestwór morski, pługa i niezmiernie uciążliwa podróż dzieliła młodych małżonków od przyszłej siedziby. Jakież było jednak rozczarowanie i zawód Sed-uy, kiedy ujrzała wreszcie tak pięknie jej odmalowany słowami Ulewy namiot. Zamiast wspaniałych zwierzęcych skór okrywały go nądzne, possychane i dziurawe rybie skóry. Przez szpary wdzierał się do wnętrza lodowaty powiew zmieszany ze śniegiem. Na łożu ani śladu niedźwiedzich futer. Poniewierała się jedynie stara skóra morsa. Ni kawałka mięsa. Za całe pożywienie miały służyć nędzne odpadki qb, przynoszone niekiedy przez mewy... W tak żałosną i nędzną rzeczywistość przemieniły się kłamstwa o bajecznej siedzibie zamorskiego konkurenta.
Siedziała dumna niegdyś dziewczyna na twardej jak ziemia skórze morsa. Przez szpary namiotu dął zimny wiatr, płatki śniegu osiadały grubą warstwą na jej potarganych w rozpaczy czarnych włosach. Szczerze żałowała, że nie obdarowała swą ręką któregoś ze zwykłych ludzkich młodzieńców i nie pędzi teraz dostatniego i wygodnego, choćby nawet pospolitego żyda w jego zacisznym namiocie. Czemuż dała się tak haniebnie oszukać podstępnym i kłamliwym podszeptom obcej mewy...
Wśród łez i westchnień wzywała teraz dziewczyna ojca: „Przybądź, ojcze, ze swoją łodzią. Jam tu obca pośród obcych mi ptaków. Zimne wichry szaleją nad mym łożem. Jem tylko ryby. O przybądź ojcze, wraz ze swą łodzią".
Cały długi rok trwała niedola Sedny. Następnej wiosny, gdy znów powiały cieplejsze wiatry i pękły lody, wyruszył Anguta na poszukiwanie zaginionej jedynaczki. Ucieszyła się serdecznie jego widokiem marnotrawna córka. Nie było końca błaganiom, by jak najprędzej powrócić nad ojczyste wybrzeże. Straszliwy gniew ogarnął ojca. gdy opowiedziała mu córka, jak zdradziecko postąpiła z nią mewa. Pod ciosem noża padł uwodziciel. a ojciec z córką wsiedli do łodzi \ ruszy -li Spiesznie W powrotną drogę.
25)