78 Pedofilia i kazirodztwo
puje także, niestety coraz częściej, upośledzenie i prymitywizacja struktury emocjonalnej u wielu jednostek. Zjawisko pedofilii jest tego najlepszym przykładem! Przy czym - bez względu na wspomniane alarmistyczne statystyki - nie do końca jestem przekonany, że wraz ze wzrostem liberalizmu wprost proporcjonalnie wzrasta liczba dzieci wykorzystywanych seksualnie. Równie dobrze może być to wynik wyczulenia na te problemy, nie mówiąc już o możliwości otwartego informowania i starannego wykrywania negatywnych zjawisk, co jak wiadomo, nie zawsze jest możliwe we wszelkich z natury swej zasklepionych, stagnacyjnych i najczęściej pełnych zakłamania i dwulicowości systemach konserwatywnych! Natomiast z całą pewnością na gruncie liberalizmu wyrosły liczne organizacje zrzeszające pedofilów oraz dość aktywny ruch propagandowy, jakie owe, bardziej lub mniej jawne organizacje, uprawiają.
Geneza, zarazem główne źródła intelektualne aktywnej działalności tych organizacji zapoczątkowane zostały treścią sławnego raportu duńskiego seksuologa Berła Kutchinskiego, który na prośbę rządu swego kraju przedstawił w latach 60. apoteozę pornografii i wolności seksualnej, widząc w nich remedium na akty przemocy, przestępstwa i brutalizację życia społecznego, a także drogę do kształtowania człowieka otwartego, szczerego, niezahamowanego w kontaktach międzyludzkich.
Raport ten padł na podatny grunt w liberalnie usposobionym społeczeństwie amerykańskim, przygotowanym mentalnie do percepcji tych haseł przez słynny, ogłoszony w Ameryce tuż po wojnie raport Kinseya, stwierdzający m.in., że „każde zaspokojenie seksualne jest dobre, o ile jest skuteczne!** (por. Kinsey i in., 1948). Ów „duch postępu” zaowocował powszechną w świecie zachodnim liberalizacją przepisów prawnych dotyczących pornografii i innych form obyczajowości seksualnej. Zyskał także swe odbicie w rozprawach filozoficznych z bardzo w owym czasie popularną rozprawą Herberta Marcuse’a Eros i cywilizacja (1955, wyd. poi. 1998) na czele.
Takie poglądy nie tylko sprzyjały święcącej w tych czasach triumfy „rewolucji seksualnej” i ruchom kontestacyjnym młodzieży, jakie przetoczyły się pod koniec lat 60. przez Europę i Amerykę, ale stanowiły także główny impuls do ujawnienia się środowisk tzw. mniejszości seksualnych, w tym także pedofilów. Na fali liberalizmu zaczęły się wyłaniać jak grzyby po deszczu przeróżne organizacje pedofilów wydające książki i broszury, a także pisma poświęcone zjawisku pedofilii. Oficjalnie nie są to pisma propagujące związki miłosne z dziećmi, a szczególnie małymi dziećmi, niemniej jednak wyraźnie bronią one wszelkiej „miłości”, nawet tej kierowanej do dzieci!
„Powstaliśmy w celu niesienia pomocy dla chłopców i mężczyzn, którzy pragną wzajemnego emocjonalnego i seksualnego związku oraz po to, aby edukować społeczeństwo o pozytywnej naturze takich związków” - głosi deklaracja Północnoamerykańskiego Związku Ochrony Miłości Mężczyzn i Chłopców (North American Men/Boy Love Association), znana pod skrótem NAMBLA i wydająca regularnie „dyskretnie rozprowadzany” biuletyn.
Działające w niektórych krajach legalnie, w niektórych półlegalnie, a jeszcze w innych całkowicie nielegalnie organizacje pedofilów przejmują taktykę walki stosowaną przez dyskryminowane mniejszości etniczne. Przede wszystkim na różnych płaszczyznach udowadniane są racje, że pedofilia powinna zostać zaakceptowana przez prawo, a mniej radykalne środowiska domagają się przynajmniej złagodzenia restrykcji wobec zaspokajania tego rodzaju skłonności. Chodzi im głównie o to, żeby związki seksualne z dziećmi powyżej określonego wieku nie były ścigane przez organy wymiaru sprawiedliwości. Przy czym z reguły podawany jest wiek o 2, 3 lata niższy od tego, w jakim dzieci w danym kraju podlegają bezwzględnej ochronie prawnej przed seksualnym wykorzystywaniem przez dorosłych.
Na uzasadnienie tego stanowiska przytaczane są różne argumenty. Mówi się o przyspieszeniu dojrzewania współczesnej młodzieży, czyli o tzw. akceleracji rozwoju. Ponadto poddawane są w wątpliwość wyniki badań świadczące o wieloaspektowym krzywdzeniu dzieci przez uprawianie z nimi aktywności seksualnej. W to miejsce przytaczane są wyniki badań, z których wynika, że nie zawsze i nie w każdym przypadku stosunki seksualne z dorosłymi powodują u dziecka nieodwracalne upośledzenie jego struktury emocjonalnej. Zwraca się też uwagę, że w wielu wypadkach coraz szybciej dojrzewające i nawykłe do zabaw seksualnych z rówieśnikami dzieci, prowokują seksualnie dorosłych, aby ich następnie szantażować. Stwierdza się, że pedofile nie różnią się na ogół od normalnej populacji mężczyzn, z których zdecydowana większość (a na dobrą sprawę wszyscy) reaguje „odruchem podniecenia” na „budzące się wdzięki” dojrzewających dziewcząt. Organizacje pedofilów domagają się też dalszej liberalizacji przepisów prawnych w imię walki o prawa dziecka! Skoro dorośli cieszą się coraz większą wyrozumiałością liberalnie zorientowanych przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości, pozwalającą na reali-