I»
„Nazajutrz — napisał — miejsce zgrzytów zajęły dźwięki muzyki, które nie odstępowały mnie przez całą dobę, jak niekończąca się płyta kompaktowa. Natomiast wszystkie inne dźwięki — zgrzyty, szumy — znikły”1.
Większość owych halucynacji to „muzyczna tapeta, bezsensowne frazy i wzorce”, ale niekiedy ich podstawą staje się muzyka, nad którą Gordon właśnie pracuje, one twórczo ją przetwarzają: przygotowywane przez niego skrzypcowe solo Bacha „odgrywane jest przez znakomitą orkiestrę, a potem zaczynają się wariacje na jego temat”. Jego muzyczne halucynacje, jak podkreśla Gordon, „są bardzo zróżnicowane co do nastroju i emocji [...] wzorzec rytmiczny wyraźnie zależy od aktualnego stanu mojego ducha [...], kiedy jestem odprężony, jest bardzo delikatny i dyskretny [...]. W trakcie dnia halucynacje potężnieją i nabierają gwałtowności, a wtedy częstą ich podstawą jest stały rytm tympanu”.
Oddziaływać na nie mogą źródła pozamuzyczne. „Ilekroć koszę trawnik, pojawia się w mojej głowie motyw, który słyszę tylko w trakcie tej czynności. [...] Najwyraźniej dźwięk kosiarki pobudza mój mózg do wyboru tej właśnie kompozycji”. Niekiedy samo przeczytanie tytułu piosenki sprawia, iż pojawia się jej halucynacja.
W innym liście donosił: „Mój mózg produkuje wzorce, które trwają całymi godzinami, także kiedy sam gram na skrzypcach”. Ta uwaga bardzo mnie zaintrygowała, wskazywała bowiem na to, że dwa zupełnie odmienne procesy — świadome granie muzyki oraz autonomiczna muzyczna halucynacja — mogą się dokonywać jednocześnie. Jest to prawdziwy triumf woli i koncentracji, że w tych warunkach Gordon potrafi dalej grać, a nawet koncertować, i to tak dobrze, że —jak pisze — „nawet moja grająca na altówce żona nie wie, iż mam jakieś problemy. [...]
Nu‘wykluczone, że koncentracja na granej muzyce tłumi halucynacje”. W momentach jednak, gdy Gordon jest umiej aktywny, na przykład podczas słuchania koncertu, l wierdza, „żemuzyka w mojej głowie jest równie głośna i i k ta, która dochodzi ze sceny. Dlatego musiałem zrezygnować z chodzenia na koncerty”.
Podobnie jak inne osoby dotknięte tą przypadłością, i.ikże i on stwierdził, że chociaż nie może powstrzymać halucynacji, tojednak może je odmienić.
Muzykę w swej głowie mogę zmieniać na życzenie, po prostu skupiając się na temacie innej muzycznej kompozycji; wtedy przez parę chwil kilka tematów biegnie jednocześnie, aż wreszcie zwycięża ten przeze mnie wybrany.
Takie halucynacyjne odegrania „są zawsze doskonali', jeśli chodzi o dokładność i jakość dźwięku, i nigdy nie l >sują ich zniekształcenia, które powoduje moje ucho”26. Usiłując sobie jakoś wyjaśnić zjawisko halucynacji, 2 3
89
Podobnie jak u Sheryl C., także u Gordona muzyka zastąpiła mechaniczne dźwięki.
Jedna z moich pacjentek w domu opieki, Margaret H., miała problemy ze I uchem: silną głuchotę w prawym uchu, nieco słabszą w lewym, przy czym i jedna, i druga pogłębiały się. Bardziej jednak niż na utratę słuchu uskarżała ii(' na przesadną i nienormalną wrażliwość na niektóre dźwięki. „Są czasami lak nieprzyjemne, że aż nieznośne”. Rok później oznajmiła, że kiedy poszła . lo kaplicy, „organy i śpiew tak rosły w mojej głowie, że nie mogłam już tego wytrzymać”. Odtąd zaczęła nosić zatyczki do uszu i nie chciała się zgodzić na aparat słuchowy, w lęku, że tylko pogłębi to nieprzyjemne potęgowanie i zniekształcanie dźwięków,
Margaret H. nie miała jednak żadnych halucynacji muzycznych, aż pew-i icgo ranka po pięciu latach zbudziła się, słysząc głos powtarzający refren My
)arling Clementine. Zaczęło się to, jak mówiła, „od miłej, łagodnej melodii, która potem staje się coraz głośniejsza i bardziej zgrzytliwa, aż wreszcie nic już w niej nie ma z melodii”. Przez kilka dni była przekonana, że to ojciec ()’Brien, pacjent zza ściany, ciągle powtarza stare nagranie Franka Sinatry.
Muzyczne halucynacje pani H. mają ten sam charakter wzrastającej głośności i deformacji jak jej dawne natręctwa dźwiękowe. W tym różnią się od podobnych zjawisk u Gordona B. i innych, u których halucynacje nie są zniekształcone (nawet jeśli zniekształcona jest fizycznie słuchana muzyka).