GRZECH I PRZEMIENIENIE
Niepokój dostarcza mnóstwa radości, a cierpienie — mnóstwa rozkoszy. Bez tego wyższego porozumienia, któż wie, czy istnieliby jeszcze ludzie szukający własnego szczęścia w nieszczęściu, a ocalenia na drogach wiodących przez ciemność? Któż wie, czy odkupienie poprzez zło byłoby jeszcze możliwe? Miłości do tego, co piekielne, nie można czynić bez rajskich odblasków radości i czystej rozkoszy. Co dzieje się jednak wtedy, kiedy na drodze odwróconego zbawienia świadomość zostaje niespodziewanie tego pozbawiona, kiedy niepokój i cierpienie zamykają się same w sobie, by medytować nad własną otchłanią. Czy możemy nadal wierzyć, że jesteśmy na drodze zbawienia? Czy może nadal pragniemy siebie zbawić? Nie można powiedzieć, czy człowiek tego pragnie, czy nie, gdyż nie można wiedzieć, czy ostateczny moment zbawienia — przemienienie — nie jest czymś innym niż tylko wzniosłym impasem.
Odmowa zbawienia wypływa ze skrywanego umiłowania tragedii. Jak gdybyśmy obawiali się, będąc już raz zbawieni, że zostaniemy przez boskość wyrzuceni na śmietnisko, i woleli tułaczkę, po to, by nasycić naszą absolutną pychę. Wszyscy ludzie uważają jednak utratę zbawienia za największą ze straconych okazji, tak że każdy